🌙 s e v e n 🌙

217 24 13
                                    



Ten dzień na końcu września był najgorszym dniem jaki mógłby się przydarzyć, każdej osobie na świecie.  Poniedziałek był okropnym dniem. Zaczynajac od tego jak pijane osoby zaczęły żądać, aby sprzedać im alkohol, którego posiadali o wiele za dużo we krwi. Kończąc po spaniu jebanej godziny, bo nauczycielom zachciało się robić jakieś testy w pierwszy dzień tygodnia. Wybornie..

Zażyczyłem sobie szkole na drugim końcu miasta, więc w godzinach porannych dojazd był wyczerpujący i nie raz zadarzalo mi się spóźniać ponad dwie godziny.
Normalnie bym zmienił szkole już po kilku dniach, ale myśl, że jest możliwość zobaczenia wychudzonego blondyna, dodawała mi sił na wstawanie o każdej porze. Niestety ostatnio straciłem tyle zapału do życia, a moje myśli uciekały do tego palacza. Ostatni raz spotkałem go, kiedy tydzień temu kupował w sklepie oczywiście swoje zapotrzebowanie na cały dzień i nie wyglądał dobrze. Wręcz potwornie, zachowywał się jakby był lalką, która nie ma siły już na udawanie, że jej życie jest wspaniałe, a wreszcie pokazała jak świat ją zniszczył nie pozostawiając nic oprócz pustki. Od tamtego czasu nie pojawił się szkole ani razu. Próbowałem zagadać do jego najlepszego przyjaciela, ale nie dowiedziałem się niczego konkretnego. Soobin nie chciał mówić na jego temat. Widać było po nim, że sam się boi o życie Beomgyu'ma. Na początku byłem bardzo zdziwiony tym, że plotka została potwierdzona o przyjaźni Beomgyu'ma i Soo. Nie wyglądają na osoby, które mogłyby łączyć jakakolwiek relacja, a tym bardziej tak silna. Są zupełnie różni, starszy jest spokojny i nie lubi tłoku, a Beomgyu... dosłowne przeciwieństwo. Nie miałem nic do Soobina, ale zazdrościłem mu bliskiego kontaktu z blondynem.

-Taehyun! -Usłyszałem potwornie wysoki pisk obok swojego ucha, odrazu się rozbudzając. Złapałem się za ucho przeklinając wszystko co istnieje na tym świecie i spojrzałem na mojego przyjaciela.

-Ciebie do kończa już popierdoliło?! -Syknąłem zezłoszczony, na co ten rozszerzył oczy zdziwiony. -Co ci?

-Nigdy tak się nie zachowywałeś... coś się stało? -Zapytał zmieniając swoją mimikę twarzy na współczującą oraz przysunął się do mnie bliżej.

-Nic... znaczy.. ah! -Jęknąłem zdruzgotany całą sytuacją, która nie dawała mi spokoju. -Poznałem takiego chłopaka i nie ma go już od tygodnia w szkole, a jego przyjaciel nie chce nic mówić. Nie potrafię przestać myśleć o tym, że mógłby zrobić coś bardzo głupiego.

-Znam go? -Zapytał spinając się, dlatego lekko ułożyłem swoją dłoń na jego udzie by go uspokoić. -Jak się nazywa?

-Chodzi ze mną do klasy Choi Beomgyu-

-Nie zadawaj się z nim, on nie jest dla ciebie odpowiedni. Najlepiej zapomnij o nim. -Odsunął się mierząc mnie wzrokiem.

-O co ci chodzi? -Zapytałem próbując nie wyjść z siebie i stanąć obok. -Nie znasz, go więc zamknij mordę i nie mów o nim jakiegoś wymyślonego gówna idioto.

To co powiedziałem było już przesadą. Dostałem mocnego plaskacza w policzek. Zanim uciekł wykrzyczał, że jeszcze zobaczę jaką jest naprawdę osobą.

...

Nie powiem, że nie, ale wkurzyłem się na Kaia. Rozumiem wszystko, ale mam się z nim nie zadawać bo co? Bo może pali i pije? Albo może jest jakąś pieprzona dziwką?! Jeszcze niech mi powie, że jest narkomanem! Mój najlepszy przyjaciel nie dał mi żadnej odpowiedzi, tylko mnie wkurwiając jeszcze bardziej. Nie odezwał się już do mnie, a aktualnie jest około dwudziestej.

Idąc przy rzece do sklepu na swoją zmianę, zauważyłem pewną bardzo znajomą sylwetkę. Uśmiechnąłem się pod nosem i ściągając słuchawki, gdzie leciała moja ulubiona piosenka RED*, podeszłem do wspomnianej wcześniej osoby. Chłopak nie zauważył mnie najwidoczniej, ponieważ dalej palił mając zamknięte oczy. Opierając się plecami o barierkę wyjąłem mu papierosa z ust po czym wyrzuciłem go do rzeki.

-Nie ładnie tak zanieczyszczać środowiska. -Mruknął nie zadowolony. Otwierając oczy pokazał swoje piękne ciemne jak noc tęczówki. Na ich widok mój uśmiech automatycznie się powiększył.

-Wole zatruwać środowisko niż ciebie. - Potargałem lekko jego włosy, przez co nadymał policzki oraz zmarszczył nos.

-Jesteś idiotą -Burknął, poprawiając szybko fryzurę zabawnie obrażony. -Czego ode mnie chcesz?

-Nic. -Wzruszyłem ramionami siadając na trawie przy brzegu rzeki. -Czemu nie było cię w szkole? Pytałem się Soo, ale nie chciał nic mówić, a...

-Nie twoja sprawa dzieciaku. -Syknął siadając obok mnie w dość dużej odległość, która mi się nie podobała, więc przysunąłem się bliżej jego.

-Martwiłem się o ciebie. -Odruchowo położyłem rękę na jego udzie, a on o dziwo jej nie zepchnął. Byłem jego zachowaniem nie mało zaskoczony. -Nie musisz mi mówić jeśli nie chcesz. Mimo że nasza znajomość jest krótka nie wyklucza cie z listy osób, o które będę się zawsze martwi- -Nie zdąrzylem dokończyć słowa, gdy zobaczyłem na jego bladych policzkach pierwsze łzy. Początkowo znieruchomiałem. Nie spodziewałem się po nim, żeby kiedykolwiek płakał. Przyciągnąłem go do swojej klatki piersiowej, by mógł się wtulić i spokojnie się wypłakać.

Trwało to dobre dwadzieścia jak i nie czterdzieści minut, dopóki blondyn się nie uspokoił. Nie mówiliśmy nic tylko siedzieliśmy obok siebie co jakiś czas spoglądając i łapiąc kontakt wzrokowy. Nie wiedziałem co zrobić w takiej sytuacji, nigdy mi się taka nie przytrafiła, a mam dużo znajomych i przyjaciół. Jednak Beomgyu..

-Nasza relacja jest popieprzona. -Westchnąłem po chwili uświadamiając sobie, że powiedziałem te słowa na głos.

-Nie jest najgorsza. -Skomentował śmiejąc się pod nosem. Uśmiechnąłem się do siebie słysząc jego piękny chichot oraz wesołe oczy, które mógłbym obserwować wieczność. Jest idealny w swojej nie idealności.

-Lubie twój śmiech. -Wypaliłem bez zastanowienia.

-Pierwszy raz go słyszysz -Prychnął wyjmując papierosa z paszki wsadzając do ust. Zapalił go i zaciągnął się, chwile później wypuszczając dym z ust. -Naprawdę głupi z ciebie dzieciak.

Wstał nagle zarzucając na siebie czarną kurtkę dżinsową. Stojąc na demną wpatrywał się we mnie powoli spalając używkę. W pewnym momencie tez wstałem ściągając z siebie granatową bluzę. Chcąc mu ją założyć musiałem na początku starszemu zdjąć kurtkę, co było nie małym wyzwaniem. Nie protestował przed moimi czynnościami względem jego kolejny raz... martwi mnie to. Raz jest potulny jak baranek, ale nie minie sekunda, a potrafi pokazać swoje pazurki dobijając się do krwi.

-Po co mi ona? -Zapytał podnosząc jedną brew do góry. -Jest ciepło.

-Wole być pewny. -Uśmiechnąłem się lekko i chcąc nie chcąc musiałem iść do sklepu na swoją zmianę. Bardzo spóźniony...



///

Drugi rozdział w tym miesiącu.... coś was rozpieszczam xD

* Survive Said The Prophet - Red

Jak zwykle sprawdzę rozdział wieczorem... lub jak będę mieć czas. Oczywiście zachęcam do poprawiania mnie bo ułatwi mi to robotę ❤️❤️

Miałem napisać coś tu ważnego, ale za chuja nie pamiętam co. Możliwe, że przypomnę sobie to po czasie i napisze na tablicy. Jednak gdybym sobie nie przypomniał to wiedzcie, że jak z dupy coś stwierdzę/zmienię w książce lub coś innego to właśnie przez to czego wam nie powiedziałem bo zapomniałem xD

Miłego❤️

A no i wyszło 1 000 słów! Bądźcie dumni, bo nawet się jakoś zbytnio nie starałem nad tym rozdziałem przez fakt iż pisałem wszystko wieczorami,
gdzie nie kontaktowałem ze światem... powinienem chyba częściej się tak męczyć

[*] 🌙s t a y   p l e a s e🌙  Taegyu Where stories live. Discover now