dziewiąty;

109 11 4
                                    

kilka razy nagiąłem prawdę.

nigdy nie miałem
złych intencje.
robiłem to, bo
wiedziałem, że
to było słuszną decyzją.
(było?)

powiedzenie
mamie, że jej sukienke
o kolorze zgniłej zieleni
wyglądała pięknie (nie wyglądała)
i szeptanie sennie, że
lubiłem słoneczne dni i kolor
zielony (nie lubiłem) nie wydawało
się aż tak brzydką nieprawdą.
bo przecież nigdy nie chciałem
nikogo skrzywdzić.
(na pewno?)

– ufam ci, theo.

może tylko czasem naginanie
prawdy wymykało się spod kontroli.
tylko czasem wyszeptałem
niepoprawne słowa, które
za wiele razy zostawiły
kwaśny posmak na języku.
tylko czasem złościłeś się w
chaosie i w ciszy płakałeś, bo
nie potrafiłem dobierać
ohydnych słów w ładne zdania.
nie każdy miał talent do
tworzenia czarujących poematów
jak ty.

piłeś z filiżanki tuzina
złudzeń, tysiąca oczekiwań
i jednej nadziei.
były za bardzo delikatne,
by uchronić cię przed
nimi (kim byli oni?),
więc zbudowałeś mur
z miliona łez i zbyt wielu
niespełnionych obietnic.

czy jest już za późno? czy mogę cię naprawić? przepraszam?

tylko raz stłukłem
twoją ulubioną filiżankę
ohydnymi słowami ułożonymi
w ładne zdania.

szczery kłamca, liam dunbar + theo raekenWhere stories live. Discover now