3. Ślub

263 23 2
                                    

~Marinette~

Siedziałam przed lustrem w moim pokoju, a Juletka dręczyła moją twarz wieloma warstwami makijażu.

-Marinette! - Zawołała Juletka- Nie ruszaj się! jak mam się przerobić na bóstwo skoro cały czas się wiercisz!?

-Nie wiem...- Odparłam

Alya nagrywała coś swoim telefonem

-Kochani! Ślub Marinette Dupain-Cheng AKA  biedronki z Adrienem Agrestem AKA Czarnym kotem, jest wydarzeniem roku! - Mówiła dziewczyna

-Alya- Zaczęłam- Czy musisz mnie nagrywać?

-Tak-Powiedziała

Nagle do pokoju wparowała Chloé.

-Dupain-Cheng!- Zawołała- Jak to możliwe że idziesz do ślubu z Adrieńskim, skoro to nie ja jestem druhną!?

-Ale... Chloé ty jesteś druhną!-Powiedziałam- Razem z Juletką

-Ale...-Chloé wydawała się zdziwiona- Gdzie mi to pisałaś?

-W kopercie z zaproszeniem na ślub, była druga kartka do ciebie z prośbą oto żebyś została druhną- Powiedziałam

-A...-Powiedziała Chloé- Ale nie mam sukni dla druhny...

-Leży tu na fotelu- wskazałam jej pokrowiec z suknią- Są tam też kolczyki

-Okej- Chloé wzięła suknie i przebrała się za parawanem.

Juletka nadal męczyła moją twarz. Chloé pojawiła się przebrana w suknię którą sama zaprojektowałam i uszyłam. Na uszach miała małe kolczyki które sama zaprojektowałam i wykonałam. Uśmiechała się, wydawała się zadowolona z sukienki.

-Jest piękna!- powiedziała

-Miło że ci się podoba- Powiedziałam

-No dobra! Skończyłam! - zawołała Juletka

-No nareszcie!- powiedziałam

-Okej! wszyscy oprócz Juletki, Chloé i Marinette wychodzą!- Zarządziła Alya

Ona, Rose i Sabrina, która weszła tu razem z Chloé, wyszły z mojego pokoju. Jechały pod kościół.

-No Marinette!- zawołała Juletka- Ubieraj tą swoją suknie ślubną!

Weszłam za parawan i wyjęłam swoją suknie ślubną z pokrowca. Była śliczna, biała, na dole sukni były wzory wyglądające jak płatki róż. Ubrałam suknie i wyszłam za parawanu. Dziewczyny zamarły.

-M-marinette- zaczęła Juletka- ta suknia jest cudowna!

-Dziękuje- Powiedziałam- zaprojektował ją Gabriel Agreste

-Naprawdę!?- Zawołała Chloé- To dlatego jest taka piękna...

Zeszłyśmy wszystkie razem na dół, do moich rodziców. Tata pomógł mi wejść do limuzyny. Sam usiadł z przodu, a ja, Juletka i Chloé usiadłyśmy z tył. Limuzyna ruszyła, w stronę kościoła...

                                                                               ***

~Adrien~

Stałem na ołtarzu. Pod łukiem z białych róż. Czekałem na Marinette, moją narzeczoną. Wyjąłem telefon i wszedłem na bloga Aly'i. Dziewczyna mówiła:

-...pojawi się tu już za niedługo, a wtedy...-Dziewczyna była zachwycona- Adrien i Marinette się pobiorą!!!!

Uśmiechnąłem się. Alya była wspaniałą przyjaciółką i reporterką. Miałem nadzieje że kiedyś odniesie sukces w branży reporterskiej. Naglę usłyszałem że wszystkie głosy zamierają. Podniosłem głowę i zobaczyłem ją. Moją Marinette.

~Marinette~

Zbiła mnie z pantałyku obfitość białego kwiecia i długich pęków białych wstążek zwieszających się w girlandach ze wszystkich możliwych płaszczyzn i sprzętów, ale siłą woli oderwałam od nich wzrok i powiodłam nim wzdłuż rzędów opatulonych satyną krzeseł. Wszyscy siedzący na nich patrzyli prosto na mnie, przez co zarumieniłam się jeszcze bardziej, nie odwzajemniałam jednak ich spojrzeń, tylko szukałam dalej.
Nareszcie! Stał przed czymś w rodzaju ogrodowej altany – zgrabnego łuku tonącego we wstążkach i kwiatach. U jego boku czekał Nino, a za nim Wean. Gdzieś tam znajdowali się pozostali goście – mama, która musiała siedzieć w pierwszym rzędzie, moja nowa rodzina, moi znajomi ze szkoły – ale ci musieli na razie poczekać. Nie liczyło się teraz nic prócz Adriena.
Tak naprawdę nie widziałam nic poza jego twarzą. Przesłaniała wszystko – nawet myśleć nie byłam w stanie o niczym innym.. Jego oczy płonęły zielenią. Targające nim silne emocje nieomal wykrzywiały jego idealne rysy. A potem, kiedy nasze spojrzenia się spotkały, jego uśmiech zaparł mi dech w piersiach.
Gdyby nie mocny uścisk ojca, biegiem rzuciłabym się do Adriena.
Marsz wydał mi się nagle zbyt powolny i dostosowywanie się do jego tempa przychodziło z trudem. Na szczęście, mieliśmy do pokonania bardzo krótką drogę. W końcu stanęłam koło Adriena. Wyciągnął rękę. W znanym od setek lat symbolicznym geście, tata podał mu moją dłoń. Kiedy poczułam cudownie chłodny dotyk skóry ukochanego, pomyślałam, że oto jestem na właściwym miejscu.
Słowa naszej przysięgi były proste – wypowiadały je przed nami miliony par. Kiedy pastor wypowiadał swoją formułkę, odniosłam wrażenie, że mój świat, który już od tak dawna wywrócony był do góry nogami, przyjął na powrót prawidłową pozycję. Uzmysłowiłam sobie, jaka byłam niemądra, tak bardzo bojąc się tej chwili – jak gdyby chodziło o niechciany prezent urodzinowy albo wystawienie się na pośmiewisko, niczym na balu absolwentów. Wpatrując się w lśniące triumfalnie oczy Adriena, wiedziałam, że i ja na tym wygrywam. Ponieważ nic nie było dla mnie tak ważne, jak to, że mogłam z nim być.
Zdałam sobie sprawę, że płaczę, dopiero kiedy przyszła kolej na mnie.
– Tak – wykrztusiłam prawie niezrozumiałym szeptem, mrugając gwałtownie, żeby móc widzieć wyraz twarzy Adriena.
On sam powtórzył słowa przysięgi wyraźnie i dobitnie.
– Tak.

                                                                                    ***

~Narrator~

Kobieta była zła. Nie udało jej się wpłynąć na wolę Nathalie Sancoeur. Ale... Miała nowy plan. Skupiła się. Dziewczyna spała. Idealnie. Pojawiła się w jej śnie. Dziewczyna była zaskoczona. Poznawała postać która pojawiła się w jej śnie. Kobieta przemówiła...

-Dobry wieczór... Lilo Rossi

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ach!! UwU! Skończyłam! jak emocje? Jakie plany ma tajemnicza postać co do Lili? Kim jest?

Dowiecie się w kolejnym rozdziale! A narazię... Cześć

816 słów




Ulotne Szczęście [W TRAKCIE KOREKTY]Where stories live. Discover now