Rozdział 15

770 44 25
                                    


Theo

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nazajutrz, gdy tylko wstałem, nie budząc Liama poszedłem do kuchni. Stwierdziłem, że przyrządzę śniadanie dla całej rodziny. I wcale nie chciałem sobie tym ułatwić uzyskania zgody na przeprowadzenie się na stałe do tego domu. Absolutnie. Pomyślałem, że zrobię naleśniki. Zresztą, co innego miałbym przyrządzić, skoro tylko to wychodzi mi dobrze? Chcąc usprawnić swoją pracę, wsadziłem sobie słuchawki do uszu i włączyłem ulubioną playlistę. Może i nie były to najnowsze przeboje muzyczne, jednak dla mnie były świetne. Z wyrazem ulgi na twarzy podszedłem do wyspy kuchennej niosąc w ręku opakowanie jajek. Całe szczęście powinno ich wystarczyć.  W momencie, w którym robot kuchenny dokładnie mieszał składniki, wziąłem się za krojenie znalezionych owoców.  Cóż, Liam zdecydowanie uwielbia naleśniki z czekoladą, ewentualnie masłem orzechowym lub dżemem, jednak nie znam preferencji jego rodziców. Gdy skończyłem kroić owoce i przełożyłem je do miseczek, z zadowoleniem stwierdziłem że ciasto na naleśniki również jest gotowe. Wyciągnąwszy patelnię zacząłem smażyć ciasto. Po domu zapewne rozniósł  się wspaniały zapach. Smażyłem i smażyłem i nawet nie zauważyłem kiedy całe ciasto znikło z miski. Nakryłem do stołu i kiedy  przekładałem czekoladę do mniejszego naczynia, ze schodów dobiegło mnie skrzypnięcie. Państwo Geyer'owie swoją sypialnię mieli na parterze, co oznaczało że Liam usiłuje samodzielnie zejść ze schodów. Zaraz, chwila. Jak mi się to udało usłyszeć z słuchawkami w uszach? Nieważne. Ruszyłem żwawo w kierunku schodów i tak jak podejrzewałem, zastałem na nich mojego chłopaka.  W jednej chwili oparł się o poręcz i uśmiechnął do mnie niewinnie. Jestem jednak absolutnie pewien, że był w pełni świadomy swoich tarapatów. Uniosłem ostentacyjnie brwi i spojrzałem na niego wymownie. -Mógłbyś mi łaskawie wytłumaczyć co ty tutaj robisz?- Masz bardzo poważne kłopoty mój drogi. Liam posłał  mi zdenerwowane spojrzenie po czym powiedział- Już mi lepiej. Mogę już sam chodzić. Poza tym, gdy się obudziłem ciebie nie było. Chciałem zobaczyć gdzie jesteś. - Jego głos był przepełniony skruchą. To jednak nie zmieniało faktu, że byłem na niego zły. Nie powinien jeszcze sam schodzić na dół. - Cieszę się, że już ci lepiej, ale to nie zmienia faktu że nie powinieneś jeszcze sam schodzić po schodach. Odzyskujesz siły powoli. Nie męcz swojego organizmu od razu tak bardzo. Wiem, że wydaje ci się że skoro już ci lepiej to możesz już prawie tyle co gdybyś był całkiem zdrowy, ale proszę cię nie męcz swojego organizmu, dobrze? - Spytałem i doskonale wiedziałem, że ruszyło go to. Bardziej od krzyku zawsze działało na niego zawiedzone spojrzenie i spokojny głos.  Popatrzył na mnie chwilę po czym spuścił wzrok i wymamrotał- Przepraszam.- Westchnąłem i podszedłem do niego by wziąć go na ręce i zanieść do kuchni, w celu posadzenia go przy stole. Nie protestował. Siedząc już przy stole zaczął dopytywać z jakiej to okazji przyrządziłem śniadanie dla całej rodziny. Zdaje się, że moje wymowne spojrzenie wystarczyło mu jako odpowiedź. W chwili gdy kończyłem przekładać masło orzechowe, a Liam dżem do miseczek, w kuchni stanęli rodzice chłopaka. Wydali się być naprawdę mile zaskoczeni  widokiem gotowego śniadania.  Pierwszy odezwał się ojczym blondyna- Uwielbiam naleśniki!  Czy to twoja sprawka Theo?- dopytywał widocznie zadowolony. Pokręciłem tylko twierdząco głową i uśmiechnąłem się promiennie. Chwilę potem mama Liama spytała- Może wam w czymś pomóc chłopcy?- Szybko jednak zapewniłem ją, że wszystko jest już gotowe i można siadać do stołu.  Rodzice mojego chłopaka po raz kolejny podzielili jego zdanie; moje naleśniki są niebiańskie. Mój plan również poszedł po mojej myśli. Dostałem oficjalną zgodę na przeprowadzenie się od ich domu na stałe. I jak to powiedział pan Geyer " Przecież i tak już tu mieszkasz, tylko że nie jesteś tu zameldowany". Nie myślałem, że można odczuwać aż tak wielką wdzięczność i szczęście.  Po posprzątaniu po posiłku, chciałem pojechać do swojego mieszkania. Sam. Bo po co miałby jechać ze mną Liam? Chyba tylko po to by się przemęczać, jednak uparł się i nie sposób było go przekonać żeby został. Tak więc poszliśmy do mojego samochodu. Chciałem pomóc niebieskookiemu dojść do pojazdu, jednak jego stan naprawdę się poprawił i był w stanie iść o własnych siłach.  Jadąc do mojej dzielnicy, Liam dopytywał, co dokładnie chciałbym wziąć z mieszkania. Powiedziałem mu tylko, że chcę zabrać z tamtąd tylko ubrania i książkę, która zacząłem czytać, jednak gdy dotarliśmy na miejsce jasne było że się nie powstrzymam. Zacząłem pakować wszystko co tylko posiadałem. Szczerze powiedziawszy, nie lubiłem tego mieszkania. Nie miałem z nim żadnego dobrego wspomnienia. Pamiętałem tylko, jak co noc budziłem się tutaj zlany potem i trzęsący się. Niezbyt miłe wspomnienie. Po dwóch godzinach spędzonych w mieszkaniu, z radością i małym zdziwieniem, stwierdziłem że spakowałem już cały mój dobytek. Umeblowanie nie było moje. Jedyny  problem stanowił dla mnie regał z książkami. To jedyna rzecz, którą kupiłem do tego mieszkania. I musiałem go ze sobą wziąć. Niewiele myśląc zatargałem go na pakę mojego pick-up'a. Gdy chciałem już po raz ostatni wyjść z mieszkania, mój chłopak zaproponował bym zadzwonił do właściciela i oddał mu klucze. Ostatecznie, wyniosłem Liama na dół po schodach bloku  i pojechaliśmy w stronę domu właściciela mojego byłego już mieszkania. Zaskoczony pan Roberts niechętnie przyjął ode mnie klucze, a ja mu tylko podziękowałem i z wielkim uśmiechem na twarzy ruszyłem z piskiem opon do mojego nowego domu. Gdy dotarliśmy na miejsce, Liam chciał mi pomóc w noszeniu rzeczy z samochodu. Zacząłem wręcz gorączkowo myśleć, co jest na tyle lekkie, żeby mógł to spokojnie wziąć. Wymyśliłem, że skoro już tak bardzo musi mi pomóc, to może nosić książki. - Ale tylko cztery na raz. Po pierwsze, nie chcę żebyś się nadwyrężał. Po drugie, nie chcę żeby coś się stało moim książkom.- Wyjaśniłem mu, na co przewrócił oczami.  Pani Geyer była zaskoczona, jak mały jest mój dobytek, a jednocześnie była w szoku, że posiadam aż tyle książek. - Nie spodziewałam się, że lubisz czytać. - Przyznała mi się.- Książki to coś wspaniałego. Można się dzięki nim oderwać od rzeczywistości i przenieść w zupełnie inne miejsce. - Powiedziałem z uśmiechem. Wyszedłszy z domu, "mama" popatrzyła krzywo na regał spoczywający wciąż na pace samochodu.- Na tym trzymałeś swoje książki?- Uniosła brew  dalej krzywo patrząc na przedmiot. - Wydaje mi się, czy jest on trochę zbyt mały, na cały twój książkowy dobytek?- Zaśmiałem się cicho i odpowiedziałem- To prawda, nie mieściły mi się już. Muszę pomyśleć nad nowym.  Liam stwierdził nawet, że gdyby trochę poprzestawiać meble w jego pokoju, zmieściłby się większy regał.- Spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie i już chwilę potem, razem z ojczymem blondyna przesuwaliśmy meble w jego, a właściwie już teraz naszym pokoju, by zrobić więcej miejsca.  Liam i jego mama stali w progu co chwila komentując, co powinno ulec zmianie. W końcu, gdy wszystko się wszystkim zgadzało,  " mama" zarządziła wyjazd do sklepu budowlanego po nowy regał.  Zdecydowaliśmy się pojechać moim samochodem.   W sklepie pani Geyer zdawała się czuć jak ryba w wodzie, nawet jeśli to sklep budowlany. Przez godzinę negocjowaliśmy, który regał będzie najodpowiedniejszy, aż w końcu udało jej się mnie namówić na ten ( według niej ładniejszy) droższy.  Nim wróciliśmy do domu, Liam potajemnie zamówił dwie ogromne pizze z dowozem, więc gdy zacząłem składać zakup, okazało się że przyjechał dostawca. Zdziwiona "mama" posłała Liamowi karcące spojrzenie, po czym zapłaciła mężczyźnie i odwracając się powiedziała-  Skarbie, mogłeś powiedzieć że zamówiłeś jedzenie. A nie ukrywać to jak jakąś tajemnicę. Zajrzała do oby dwóch pudełek, po czym spytała- Którą chcecie? Pepperoni czy Margaritę?- Jednocześnie z moich i Liama ust dało się słyszeć                        " Margarita". Położyła pudełko na jednej z szafek, po czym spytała- Theo, potrzebujesz pomocy w złożeniu tego regału? David na pewno ci pomoże...- Przerwałem jej szybko- Nie, dziękuję, poradzę sobie.- Posłałem jej szczery uśmiech, który odwzajemniła. Wychodząc rzuciła tylko- W porządku, nie będę wam już przeszkadzać kochani. A, i za godzinę wychodzimy, więc będziecie musieli sobie sami wymyślić coś na kolację.- Kolejny raz się uśmiechnęła i nie czekając na odpowiedź wyszła. 

 Niebieskooki bacznie przyglądał się moim poczynaniom. Po zrobieniu małego przemeblowania, okazało się że pokój Dunbara jest znacznie większy niż się na pierwszy rzut oka wydawało. W czasie gdy ja zajmowałem się regałem, Liam postanowił powkładać mój mały dobytek do swoich szaf. Zauważyłem, że sprawiało mu to jakąś przyjemność. Gdy skończył swoje zadanie, usiadł na łóżku i zaczął przyglądać się leżącym na nim książkom. Brał każdą z osobna do rąk i czytał dokładnie to, co było zapisane na ich tyłach. Po chwili spytał niespodziewanie- Jaką teraz chciałbyś mieć?- W pierwszej chwili nie zrozumiałem pytania, toteż podniosłem się z nad instrukcji i popatrzyłem na niego uważnie. Najwidoczniej zrozumiał, więc poprawił się- Jaką książkę, teraz chciałbyś przeczytać?- Wydało mi się, to dość dziwne pytanie. Wiedział doskonale że uwielbiam czytać, a jednak nigdy nie interesowało go co mam w planach przeczytać. Po chwili zastanowienia rzuciłem- To trochę dziecinne, ale bardzo chciałbym przeczytać Percy'ego Jackson'a. Czytałem mniej więcej o czym to jest i bardzo mi się spodobało. Niedawno jednak kupiłem dwie nowe książki, więc muszę najpierw je przeczytać.- Wyznałem swojemu chłopakowi. Po chwili jednak dodałem- Jedną już przeczytałem. Właśnie ją trzymasz.- Liam spuścił gwałtownie wzrok na trzymaną w dłoniach książkę. - "Arlo Finch i Dolina Ognia"- mruknął, by po chwili spytać- Czy to nie jest książka dla, jak to powiedzieć, młodszych od ciebie? O przynajmniej cztery lata?- Posłałem mu spojrzenie mówiące " Czy ty właśnie powiedziałeś że jestem stary?" a blondyn tylko się speszył i rzekł- Wcale nie miałem na myśli tego co sobie pomyślałeś. - I spuścił wzrok, by na mnie nie spojrzeć. Podniosłem się by przymocować półkę na wyższym szczeblu i po chwili odpowiedziałem- Po prostu spodobał mi się tytuł. - Skwitowałem, po czym popatrzyłem na Liama. On po chwili zaskoczył mnie kolejnym pytaniem-  O czym to opowiada?- Uniosłem wzrok na niego i po chwili namysłu odpowiedziałem-  O takim chłopcu, który musiał się przeprowadzić do małego miasteczka i tam okazało się, że istnieją różne moce nadprzyrodzone, ogólnie moce i tak dalej. To przygodówka, fantastyka. Takie właśnie najbardziej lubię.- Spojrzałem chłopakowi w oczy. Dojrzałem w nich zrozumienie. - O czym opowiada " Percy Jackson"?- Ponownie mnie zaskoczył. Zacząłem mu więc opowiadać. Widać było, że słuchał naprawdę z zainteresowaniem. Gdy skończyłem opowiadać becie o moich książkowych planach, okazało się że regał jest już gotowy. -No, skończyłem.- Żachnąłem się zadowolony ze swojej pracy. W tym momencie Liam podszedł do mnie i przytulił się do moich pleców. Obróciłem nas tak, by dobrze widzieć jego twarz. Uśmiechał się promiennie. Staliśmy tak w tej przyjemnej ciszy, gdy chłopak w końcu przemówił- Cieszę się, że tu zamieszkasz. Cieszę się, że zostaliśmy zaakceptowani. Cieszę się, że jesteś szczęśliwy. - Uśmiechnąłem się do bety. Następnie pochyliłem się nad nim i delikatnie musnąłem jego usta swoimi.  Po chwili oderwaliśmy się od siebie i blondyn spytał- Jak je układamy?- tutaj wskazał  głową w stronę łóżka na którym leżał spory stos książek. bez zastanowienie powiedziałem- Najlepiej by było, gdyby były ułożone, w takiej kolejności jak je czytałem, tylko że tego nie pamiętam. Dlatego postaramy się je ułożyć alfabetycznie. - Obdarzyłem Liama krótkim uśmiechem, po czym chwyciłem pierwszą książkę, której tytuł zaczynał się na literę a. Układanie zajęło nam naprawdę sporo czasu. tym bardziej, że  niebieskooki, przy praktycznie każdej, pytał się o czym opowiadała.  Gdy skończyliśmy, oboje byliśmy zmęczeni. Poleciłem więc Liamowi, by poszedł się już wykapać, a ja skombinuję coś do zjedzenia. Gdy tak szperałem w szafkach i lodówce, stwierdziłem, że możemy zjeść płatki. Do obu misek wsypałem wszystkich płatków po trochu, po czym z gotowymi już " potrawami" ruszyłem na górę. Chwilę po mnie, do naszego pokoju wparował Liam.  Zobaczywszy płatki zrobił bardzo zadowoloną minę  i rzucił się wręcz na kolorową miskę. Po zjedzonym posiłku, odstawiłem miski na szafkę i ruszyłem do mojej starej szafki w tym pokoju. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że nie ma tam już moich wszystkich ubrań, a jedynie te luźniejsze, które traktowałem jak piżamy. Spojrzałem znacząco na siedzącego na łóżku chłopaka.- No co? Reszta jest w tej dużej szafie. Tu masz tylko te luźne ubranie w których śpisz.- Odpowiedział na moje nie zadane na głos pytanie. - Mogłeś powiedzieć- mruknąłem- Mówię teraz- Wyszczerzył się, a mi pozostało tylko przewrócić oczami i wyjść do łazienki. Po niecałych dwudziestu minutach leżeliśmy wtuleni w siebie, oglądając jakiś przypadkowy film. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem...

Co się z nami stało? ThiamUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum