2.10

1.6K 66 18
                                    

Poprawione 
Jeszcze tylko:

3806 słów

***

A więc dowiedziałam się, że niejaka Berta to nic innego jak samochód i to dość sporych rozmiarów, gdyż pomieścił nas wszystkich, pomijając fakt, że trzy osoby jechały w bagażniku. Droga w góry minęła nam w przeciągu paru godzin, co było nierealne do zrobienia na piechotę. Jednak nie wszystko mogło iść jak z płatka. W pewnym momencie droga stała się nieprzejezdna ze względu na zastawiającą ją wraki samochodów. Wszyscy wysiedliśmy z pojazdu stając przed nim.

- Dalej idziemy pieszo - oznajmił Jorge. Nie mieliśmy wiele do gadania w tej sprawie, chyba każdy wiedział, że pomysł spychania tych aut z klifu to głupi pomysł.

Szliśmy wolno, uważnie obserwując okolice. Nie wiem czemu w tym miejscu czułam się nie pewnie. Moją uwagę przykuło coś na masce jednego z samochodów. Wybite czy podziurawione szyby to jedno, ale wgniecenie na karoserii było wyraźnie od kuli.

- Wszystko dobrze? - zapytał zmartwiony moją apatią Thomas

- Taak - wydukałam przesuwając palce dłoni w kierunku wgłębienia. Gdy już prawie to zrobiłam, w tym samym miejscu odbiła się metalowa kulka, dając zapowiedź ostrzału który nastąpił dosłownie sekundę później.

- Padnij! - krzyknął ktoś w tłumie. Odruchowo wykonałam polecenie, przyciskając plecy do boku auta. Chwilę później dołączył do nas Jorge. Siedzieliśmy skuleni czekając aż ostrzał się skończy, co w brew pozorom nie trwało długo.

- Wszyscy cali?! - krzyknęłam gdy strzały ucichły

- Tak! - odkrzyknęła Teresa

- Widzieliście skąd strzelają? - zapytał Newt

- To ta gnida Marcus. Posłał nas w zasadzkę - skomentował Jorge

- Thomas co robisz? - rzuciłam kiedy zauważyłam jak wychyla się zza samochodu

- Tylko sprawdzę czy. . . - nie dokończył gdyż znów padły strzały powodując, że chłopak znów znalazł się obok mnie - Co teraz?

- Masz - przyjrzałam się dziwnemu urządzeniu, które ciemnoskóry wcisnął mi do rąk - Odwrócimy ich uwagę. Będziesz rzucać - sama nie wiedziałam czy spotkał mnie zaszczyt, czy raczej bliskie spotkanie z ewentualną śmiercią - Uwaga! Na mój znak biegniecie do wozu! I zatkać uszy! Gotowa? - ostatnie słowo wyszeptał do mnie. W odpowiedzi przytaknęłam głową - Raz . . . Dwa. . - odliczał, a ja szykowałam się do ciśnięcia bombą

- Rzuć to! - stanowczy kobiecy głos rozbrzmiał na naszymi plecami. I cały misterny plan diabli wzięli - Rzuć to! - rozkazała ponownie, mimo tego, że byłam do niej tyłem czułam, że mierzy do nas z broni. Spojrzałam na Thomasa zadając nieme pytanie "Jakiś plan B", jednak on tak samo jak ja nie wiedział jak wybrnąć z tej sytuacji. Powoli wyciągnął tą dziwną konstrukcje z moich rąk odkładając ją na ziemię - Powiedziałam rzuć to! - Jorge niechętnie odłożył detonator - Wstawać! Idziemy! Jazda! - dziewczyna ewidentnie była zdenerwowana naszym flegmatyzmem, jednak nam zbytnio się nie spieszyło. Tak czy owak wykonałam polecenie obracając się (jak się okazało) do nich twarzą - Wy też!

- Spokojnie nie chcemy kłopotów - uniosłam ręce w geście obronnym. Niestety moje zapewnienia nie uspokoiły mulatki, jednak coś za mną przyciągnęło jej uwagę.

- Aris? - nasze spojrzenia padły na blondyna, który nie pewnie podniósł głowę spoglądając na dziewczyną zdejmującą z twarzy chustę.

- O mój Boże Harriet?

Więzień Labiryntu - Nadzieja// ThomasWhere stories live. Discover now