2.2

1.5K 73 0
                                    

Poprawione

Jeśli widzisz jakiś błąd przypnij z boku komentarz bym mogła poprawić

Jeszcze tylko:

965 słów

Thomas

Kiedy wszedłem do pomieszczenia wszyscy już tam byli. Od momentu przybycia do tej 'bazy' coś mi tu nie gra, czemu jacyś obcy ludzie od tak nam pomagają. Skąd oni wiedzieli w ogóle o naszym istnieniu? Moimi przemyśleniami chciałem podzielić się z resztą a zwłaszcza z Ash. Odkąd poznała Jansona jest jakby nieobecna. Wzrokiem odszukałem brunetkę, która siedziała na kozetce lekarskiej, ewidentnie na coś czekając. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, gwałtownie wstała kierując się w moją stronę

- Ty to pewnie Aasha? - kobieta w kitlu zastawiła jej drogę. Niepewnie pokiwała głową, jakby miała już wszystkiego dość - Pójdziesz za mną -  dziewczyna rzuciła mi przelotne spojrzenie, po czym zniknęła za drzwiami

- Usiądź proszę - kiedy usłyszałem głos skierowany w moją stronę wyrwałem się z transu. Posłusznie wykonałem polecenie, uważnie przyglądając się każdemu ruchowi doktorka, który właśnie wykonywał mi zastrzyk

- Więcej nie trzeba? - zapytałem widząc, że niektórzy dostali większą dawkę dziwnej substancji

- Doktor Crawford - zignorował mnie witając się z przechodzącą kobietą 

- Dobry wieczór, jak się trzymają? - wydawała się miła? Jednak ja wolę trzymać się na baczności - Ty to pewnie Teresa? - zatrzymała się koło ciemnookiej zasłaniając zasłony sprawiając, że nie mogłem już nic więcej zobaczyć. Czego oni chcą od dziewczyn? Nie. To pewnie jakieś rutynowe badanie, Thomas ogarnij się

- Thomas? - obróciłem, głowę w stronę głosu. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to broń przypięta do pasa gościa który właśnie przede mną stał. Sytuacja w tej chwili była dla mnie co najmniej dziwna

- Tak? - spojrzałem mu w oczy, licząc na jakieś wyjaśnienia 

- Chodź za mną

Osadzili mnie w małym szarym pomieszczeniu. Tylko stół, dwa krzesła, lampa i kamera. Siedziałem jak na szpilkach, niespokojnie przebierając palcami, jednocześnie chcąc się czymś zająć. Po chwili drzwi do pokoju otworzyły się, a w progu stanął nie kto inny jak sam Janson. Zmierzyłem go trochę zmęczonym a jednocześnie zainteresowanym spojrzeniem.

- Thomas! Dzięki, że przyszedłeś - jasne jakbym miał jakiś wybór -  . . wybacz nie wygody, ale chciałem zamienić z tobą słowo w cztery oczy - nieznacznie ruszyłem głową, dając znak, że zrozumiałem przekaz - Zajmę ci tylko chwilę. Mam jedno pytanie - spojrzał na moją twarz szukając w niej jakiegokolwiek uczucia, ale wątpie żeby znalazł coś oprócz zmęczenia, które zaczęło wdawać się we znaki - Co pamiętasz na temat dreszczu? - zamyśliłem się próbując zrozumieć o co mu chodzi jednocześnie układając sobie kolejne elementy układanki w głowie - Nie bój się to zwykła rozmowa, chce to zrozumieć

- Co? - wyszeptałem nadal nie wiedząc o co mu chodzi 

- Z kim trzymasz? - wbiłem wzrok w podłogę chcąc pozbierać myśli

- Pamiętam, że dla nich pracowałem . . i, że mnie wysłali do labiryntu - szybko dodałem starając się podkreślić drugą część zdania - pamiętam śmierć przyjaciół - pewnie spojrzałem w jego lodowate oczy - . . . to z nimi trzymam

- Ciekawe . .  - twarz Jansona od początku rozmowy nie zmieniła wyrazu - pracowałeś dla dreszczu a mimo wszystko zesłali cię do labiryntu. Dlaczego ci to zrobili?

- Trzeba było się ich spytać zanim wszystkich zabiliście - lekki  śmiech zagościł na jego ustach

- Słuszna uwaga . . . miłego pobytu - wstał z krzesła zbierając swoje rzeczy

- To tyle?

- Już wiem to co chciałem. Możecie dołączyć do reszty, wkrótce traficie w lepsze miejsce 

Jeden ze strażników zaprowadził nie na stołówkę, na której przebywali już moi przyjaciele. Jak tylko przekroczyłem próg stanąłem jak wryty. Może setka innych dzieciaków siedziała przy stołach śmiejąc się i rozmawiając

- Hej Thomas! - wzrokiem odnalazłem mego przyjaciela

- Co jest Minho? 

- Było więcej labiryntów - kiedy o tym mówił miał w oczach iskierki, tet temat ewidentnie go ciekawił. Z jednej strony go rozumiem, fajnie wiedzieć, że nie tylko nas to spotkało.. 

- . . Długo tu już jesteście? - usadowiłem się naprzeciw Newta

- Ze dwa dni. . Tamten był tu pierwszy - wskazał na samotnego chłopaka w kapturze

 - Siedzi tu tydzień. . był z samymi dziewczynami 

- Oh naprawdę? - azjata podniósł głowę z lekkim oburzeniem

- Niektórzy mają farta - zakpił ciemnoskóry 

- Na pewno szczęście jest nieustanym towarzyszem Ash - zażartował Newt, a ja właśnie sobie coś uświadomiłem

- Właśnie Ash nie ma jej z wami? - zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu próbując odnaleźć dziewczynę wzrokiem

- Jeszcze nie przyszła - Winston szybko odpowiedział na moje pytanie, powodując uśmiech na twarzy Newta

- Spokojnie klumpie jak kocha to wróci - zażartował, ale mi nie było do śmiech. Miałem złe przeczucie

- Witam Panów i Panie! - Szczurowaty ponownie raczył nam się objawić - Kogo wyczytam po imieniu wstaje i podchodzi do moich kolegów. Przejdziecie do wschodniego skrzydła, gdzie rozpoczniecie nowe życie - podkreślił ostatnie słowa - Conor, Justin, Peter, Allison, Piskorz, Franklin . . iii . . Abigail - salę przeszedł jęk smutku - Gdybym mógł zabrałbym was wszystkich. Jutro też jest dzień, na każdego przyjdzie kolej. Smacznego

- Dokąd oni idą? - zapytałem chwilę po tym jak Janson wyszedł

- Daleko stąd  . . .

- Na jakąś bezpieczną farmę, ale biorą tylko po kilka osób - wyjaśnił drugi towarzysz naszego posiłku 

 Oderwałem wzrok od osób siedzących przy stole zerkając na przeszkloną część pomieszczenia. Chwilę później pojawiła się w niej ta sama doktorka co się zajmowała częścią z nas, zaraz za nią szły inne, jak myślę pielęgniarki a wśród nich Teresa - Co jest? - pytanie nieświadomie wymknęło się z moich ust. Poderwałem się z miejsca krzycząc imię dziewczyny licząc, że . . w sumie sam nie wiem na co liczyłem, przeszła posyłając mi krótkie spojrzenie. Miałem krzyczeć dalej, chciałem uzyskać odpowiedzi, ale coś odwróciło moją uwagę, a w zasadzie ktoś. Ledwo kontaktująca ze światem brunetka, ciągnięta przez dwóch rosłych chłopów. Serce zabiło mi mocniej, podążałem równo z dziewczyną ciągle wykrzykując jej imię, do momentu aż nie wpadłem na ochroniarzy 

- Hej hej hej tam nie wolno - mimo swego rozmiaru mężczyzna delikatnie odepchnął nie od drzwi

- Dokąd je zabieracie? -zapytałem niespokojny

- Na . . - na sekundę się zawiesił - . . Dodatkowe badania. Niedługo skończą

- Już miała dodatkowe badania -  powiedziałem chodź nie byłem pewny czy na pewno tam przepadła szarooka - Coś jej dolega? 

- Jest dobrze.. nie masz się czym martwić - z wielkim rozczarowaniem wróciłem do stołu 

- Uuuuu ja wiem, że to fajne laski Thomas, ale zostawił byś coś dla kumpli - azjata nie byłby sobą gdyby powstrzymał się od jakiegoś komentarza 

- Och zamknij się Minho - zacząłem zbulwersowany żartami przyjaciela - Mam złe przeczucie . . .

Więzień Labiryntu - Nadzieja// ThomasWhere stories live. Discover now