~Rozdział 2.~

35 4 0
                                    

~~Time skip~~

Minął rok. Arthur dorósł, a ja? Nie zmieniłam się. Oprócz tego, że zmieniłam miejsce zamieszkania i zamiast na koszt Merlin mieszkałam na własny.

Coraz rzadziej widywałam się z Arthurem, mimo, że nadal pracowałam u czarodziejki.

Mój dom był na przedmieściach. Była to nieduża jednopiętrowa klitka po dwa pokoje na każdym piętrze. Na parterze, przy wejściu był niewielki hol, w którym były przejścia do otwartej kuchni i salonu. Na końcu, obok wejścia do kuchni były schody na piętro, gdzie były moja sypialnia i łazienka. W zasadzie schody, były od razu w mojej sypialni. Obok łóżka było wyjście na całkiem duży balkon, na którym postawiłam teleskop, który dostałam od Merlin na urodziny. W sypialni, naprzeciwko łóżka znajduje się pulpit z plikiem kartek, ołówkiem i piórem. Niedaleko jest szafa, a obok szafy wejście do łazienki. Wejście do kuchni nie ma drzwi. Jest to praktycznie dziura w ścianie stanowiąca wejście do innego pokoju. Tam jest normalna lodówka, kuchenka, blat, barek i stół. Nic ciekawego. W salonie jest regał z książkami, kanapa, fotele, kominek i kilka roślin.

Pewnego dnia świeżo upieczony król Arthur Pendragon zaszczycił mnie swoją wizytą w moim skromnym mieszkaniu razem z moją mentorką i najlepszą przyjaciółką, a jednocześnie pracodawczynią.

Siedziałam wtedy na balkonie i patrzyłam przez teleskop na Saturna, moją ulubioną planetę, zapisując jaka ona jest i z czego prawdopodobnie się składa.

-Diaz-san? – usłyszałam za plecami – co robisz?

''Atak na zboczeńca mode: on'' – pomyślałam i rzuciłam w Arthura zeszytem.

-Mój Jashinie, Arthurze przepraszam! – krzyknęłam i podbiegłam do chłopaka, a Merlin musiała powstrzymywać śmiech. „Idę po jakiś lód" – powiedziała i oddaliła się do kuchni, żebyśmy nie słyszeli jak zwija się ze śmiechu.

Faktycznie, mimo, że to był tylko zeszyt uderzenie miało swoją siłę. To oznaczało, że od czasów, kiedy mieszkałam w świecie Demonów i wygrywałam z Zeldrisem na rękę, nie wyszłam z formy.

-Nic się nie stało... - stwierdził trzymając się za głowę.

-Będzie guz – oceniłam i odchyliłam niesforne kosmyki włosów z głowy chłopaka, by lepiej przyjrzeć się skutkom mojej czujności. Pendragon zarumienił się lekko i postanowił zmienić temat.

-To twój teleskop? – spytał.

-Dostałam od Merlin na urodziny. – podeszłam do przedmiotu – Chcesz spróbować?

Kiwnął głową i uklęknął, by móc popatrzeć.

-Co to za planeta?

-To Saturn, mój ulubiony.

-Piękny.

Posmutniałam. Na następny dzień planowałam wyjazd. Taką wycieczkę naukową po Britanni po blisko 17 latach. Mogło mnie nie być kilka miesięcy.

-Będziesz mógł patrzeć, gdy mnie nie będzie. – zwróciłam się do króla.

-Nie będzie? – odwrócił wzrok. – Jedziesz gdzieś?

-Planuję wyjechać na kilka miesięcy, by pozwiedzać Britannię i nauczyć się kilku rzeczy od niektórych przedstawicieli różnych ras. Możliwe, że zajmie mi to nawet rok.

Chłopak kiwnął smutno głową.

-Nigdy nie zwiedzałaś Britanni? – spytał, jakby z wyrzutem.

- Znam ją jak własną kieszeń.

Przyszła Merlin niosąc lód. Przyłożyła do czoła chłopaka i sama zaczęła patrzeć przez teleskop.

-Diaz, będę chciała z tobą później porozmawiać, więc zostanę jeszcze przez chwilę. Arthurze, musisz wracać, jest całkiem ciemno.

Arthur wyszedł, lecz schował się za ścianą, chcąc słyszeć co mówimy. Wtedy przestałam być niewidzialna.

-Jesteś spokrewniona z Meliodasem? – spytała czarodziejka prosto z mostu. Ściszyłam głos, bo wyczuwałam obecność kasztanowowłosego króla. Miałam zaufanie do kobiety i miałam pewność, że nikomu tego nie powie. Pochyliłam się, chcąc powiedzieć to na ucho, by zdradzić mój sekret od 3000 lat.


-Mam do ciebie zaufanie i mogę ci to powiedzieć. Twój kapitan jest moim starszym bratem.

_____________________________________________________________________


Nie mam weny, więc no.

Buzii <3

Niezwykły chłopiec|| 𝔸𝕣𝕥𝕙𝕦𝕣 ℙ𝕖𝕟𝕕𝕣𝕒𝕘𝕠𝕟 𝕩 𝕆ℂ 𝓩𝓐𝓦𝓘𝓔𝓢𝓩𝓞𝓝𝓔Where stories live. Discover now