~Rozdział 1~

53 4 0
                                    

Jeśli Królowi Demonów urodzi się córka będzie ona na tyle potężna, by go zabić i zrzucić z tronu" (Tak na potrzeby książki przyp. aut)

Mam na imię Diaz. Mam ponad 3000 lat, blond włosy, niebieskie oczy i trzech braci. Jestem córką Króla Demonów, ale odkąd Świat Demonów został zapieczętowany straciłam z nim i braćmi kontakt.

Najstarszy z moich braci, Meliodas zdradził Klan Demonów i spierniczył do bogini. Zeldris, posłaniec. Chyba posłaniec, nie mam pojęcia czy nadal pełni te funkcję. Estarossa, obecnie najsilniejszy z tej trójki.

Nie pamiętam prawie nic z mojego dzieciństwa. Tylko klątwę ojca, to, że jako jedyna z rodzeństwa nie miałam mistrza i musieli uczyć mnie bracia i, że jako jedyna nie dostałam przykazania. To była czysta dyskryminacja i doskonale o tym wiedziałam, ale w pewnym sensie rozumiałam mojego rodziciela. Jego dziecko ze względu na płeć, gdy będzie zbyt potężne, może kiwnięciem palca pozbawić go życia.

Cudem uniknęłam zapieczętowania, więc mogłam przez 3000 lat latać spokojnie po Britanni i podziwiać jak tętni życiem. Widziałam jak ludzie odchodzą, a ich miejsce zajmują nowi. Widziałam jak rosną pierwsze drzewa lasów, które dziś mogę spokojnie nazwać dżunglą. Byłam świadkiem wojen i sojuszy. Byłam świadkiem powstawania nowych królestw i upadku starych.

Królestwa.

Zainteresowałam się trzema, ale jednym straciłam zainteresowanie. Wszystkich w mniej więcej jednakowym czasie – 16 lat wstecz. Nazywały się Liones, Camelot i Danafor.

Danafor. Tam po trzech tysiącach lat znów wyczułam moc Meliodasa. Trudno było jej nie wyczuć, bo był to wybuch jakich mało. Zdążyłam jeszcze zobaczyć, że płakał jak nigdy nad ciałem jakiejś dziewczyny, która wydawała się dziwnie znajoma.

Elizabeth.

Najwyraźniej to była jej reinkarnacja. Tfu, na pewno to była jej reinkarnacja. Ta sama twarz, sylwetka. Tylko włosy inne, bo czerwone. Leżała przebita mieczem, lub czymś takim. A potem wybuch.

Danafor zostało całkowicie zniszczone przez gniew i zatracenie się w emocjach przez najstarszego z moich braci.

Chwilkę po tym, wziął od jakiejś kobiety niemowlę jak mniemam, ponieważ darło się w niebogłosy. Ale gdy ujrzało Starszego zaczęło się śmiać. Od tego dzieciaka, biła aura jak od reinkarnacji córki Najwyższego Bóstwa.

Na miejsce przyjechali Święci Rycerze Liones i wtedy się owym królestwem zainteresowałam. Tam właśnie zabrali dziecko i Meliodasa. Doglądałam małej Ellie i starałam się pilnować, by nic jej się nie stało pod nieobecność Meliodasa. Oczywiście nie pokazywałam się. (takie całkowite skrycie; niewidzialność, niesłyszalność i niewyczuwalność przyp.aut)

To teraz trzecie królestwo. Camelot. Przelatywałam z nudów koło zamku i znów wyczułam jakąś aurę. Coś jak od Elizabeth, tylko w dużo mniejszym stopniu. Podleciałam pod okno i zobaczyłam małego chłopca i jego matkę. Ledwo co słyszałam jak rozmawiali. Dzieciak zaczął drzeć się jak cholera, więc ledwo zdążyłam usłyszeć jego imię. Arthur Pendragon. Byłam wtedy pewna, że będę dzieciaka odwiedzać.

Ale nie przewidziałam, że na następne spotkanie będę musiała czekać 14 lat.

Wtedy to zostałam asystentką czarodziejki, córki Belialuin, Merlin. Tam to go znów spotkałam. Po zamachu stanu jakiego w Liones dokonali Święci Rycerze przeprowadziłam się do Camelotu. Nie miałam pieniędzy, więc postanowiłam, że zostanę pomocniczką Grzechu Obżarstwa. Czarodziejka służyła królowi, więc podjęłam się tej pracy trochę z powodu braku kasy, trochę z powodu chęci wkradzenia się w łaski władcy, a trochę z powodu chęci nauki czegoś nowego.

Podawałam właśnie Merlin jakieś zioła, gdy z buta wpadł kasztanowowłosy, fioletowooki chłopak.

-Merlin-san! – krzyknął i się na mnie spojrzał – Ara ara gomen...Nie wiedziałem, że będzie tu ktoś jeszcze.

Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem i mi to nie przeszkadza.

-Witaj Arthurze – drgnęłam na dźwięk tego imienia – poznaj Diaz, moją nową asystentkę. – czarodziejka wskazała na mnie i odwróciła się w stronę kotła.

-Jestem Arthur Pendragon, książę i niedługo król!

- Diaz.

Odeszłam od księcia zająć się swoimi sprawami, gdy zaczął męczyć Merlin. Kiedy ta go spławiła podszedł do mnie.

-Nie spodziewałem się, że jeszcze spotkam kogoś mojego wzrostu.

To prawda. Należałam do tych niższych z rodzeństwa. Ale na pewno byłam wyższa od Zeldrisa i Meliodasa. Jakieś pół centymetra, ale byłam.

- Ile masz lat?-spytał mnie po tym jak jego poprzednią wypowiedź puściłam mimo uszu.

-Nie uwierzyłbyś, gdybym ci powiedziała ile mam lat. (meliodas: moja krew| przyp. Aut)

Merlin znów wychyliła się i zabrała gdzieś czternastolatka, a ja skończyłam pracę i udałam się do swojego pokoju.

Często patrzyłam w gwiazdy. Pociągały mnie, chciałam wiedzieć o nich jak najwięcej. Wiedziałam, że niektórym bytom dają energię, niektórym odbierają. Wiedziałam, że niektóre z nich już zgasły, bo światło idzie do nas miliony lat.

-Pięknie prawda? – usłyszałam za sobą głos. Merlin.

-Tak, zawsze lubiłam patrzeć w gwiazdy. Tam gdzie mieszkałam nie było czegoś takiego.

Merlin chyba się domyślała kim jestem, ale nie zaprzątało to mojej głowy. Póki nie wiedziała to byłam bezpieczna. Ale była w Siedmiu Grzechach, których kapitanem jest Meliodas, więc chyba nie miałaby nic przeciwko temu.

Ale póki co wolałam trzymać się w cieniu.

Niezwykły chłopiec|| 𝔸𝕣𝕥𝕙𝕦𝕣 ℙ𝕖𝕟𝕕𝕣𝕒𝕘𝕠𝕟 𝕩 𝕆ℂ 𝓩𝓐𝓦𝓘𝓔𝓢𝓩𝓞𝓝𝓔Where stories live. Discover now