14.

2K 215 112
                                    

- Żeś nam napędził strachu, Harry! - zawołał śmiejąc się Hagrid. - Ale dobrze, cholibka, że już drugie zadanie za nami!

Dwa dni po drugiej konkurencji Turnieju Harry, Ron i Hermiona wybrali się do Hagrida, który zaprosił ich na herbatę i ciasteczka. Po wymiganiu się od zjedzenia chociaż kawałka tych kamiennych wypieków, przyjaciele wyciągnęli Hagrida na spacer na skraj Zakazanego Lasu - jak najdalej od jego chatki i niejadalnych specjałów.

Harry odłączył się od reszty, jeśli można to tak nazwać, bo odszedł od przyjaciół zaledwie na kilka metrów. Cichy szum drzew był dość uspokajający, co tylko wzmogło w Gryfonie uczucie ulgi po wykonaniu drugiego zadania. Trzecim, czyli ostatnim, narazie wolał się nie przejmować i jak zwykle zrzucić je na ostatnią chwilę - był pewien, że będzie tego żałować, ale i to postanowił zepchnąć w głąb pamięci.

Uśmiech na twarzy Harry'ego tylko się poszerzył, kiedy usłyszał właściwie dość słaby żart Rona, który mimo wszytko sprawił, że zwyczajną, leśną ciszę zagłuszył śmiech Hermiony i Hagrida.

Kilka sekund później Harry zwolnił kroku, a uśmiech powoli zniknął mu z twarzy, dostrzegając czarny kapelusz, leżący wśród gałęzi. Gryfon oparł się o pień drzewa, kiedy ogarnęło go dławiące uczucie na widok zarysu czyjejś sylwetki, leżącej w trawie kilka kroków dalej.

- Harry, wszytko w porządku? - usłyszał nadal roześmiany głos Hermiony.

Potter jakby jej nie usłyszał, tylko podszedł bliżej, jak chwilę później zrozumiał, pana Croucha. Mężczyzna był strasznie blady, Harry odruchowo pochylił się nad nim, ale zanim zdążył wyciągnąć rękę, żeby sprawdzić czy żyje, ktoś szybko odciągnął go do tyłu. Hagrid popchnął go lekko w stronę Rona i Hermiony. Harry zauważył, jak Granger zasłania sobie usta dłońmi, a Weasley nagle pobladł. Hagrid polecił im szybko zawołać Dumbledore'a. Przyjaciele pobiegli w stronę zamku, kiedy gajowy zdradził im jeszcze hasło go gabinetu dyrektora.

- Może powinniśmy zostać z Hagridem? - Hermiona nagle obejrzała się za siebie. - Nie powinien być tam sam! Ten ktoś, kto... - zająknęła się. - On może tam wrócić!

- Więc idźcie tam, ja pobiegnę po Dumbledore'a - zarządził szybko Harry, a kiedy Ron pokiwał głową, rzucił się biegiem do gabinetu dyrektora.

Właśnie zaczynała się kolacja, więc uczniowie trzech szkół schodzili się do Wielkiej Sali, co wcale nie ułatwiło Harry'emu szybkiego dostania się do Dumbledore'a. Nikt za bardzo nie zwracał na niego uwagi, kiedy przedzierał się przez tłum. Tylko Draco, dostrzegając strach na twarzy Harry'ego, który pewnie nawet go nie zauważył, od razu przerwał rozmowę z grupą uczniów z Durmstrangu, doganiając Pottera.

- Harry! - złapał go za rękaw, żeby się zatrzymał.

- Nie mam czasu! - Gryfon szybko się wyrwał, pewnie nie wiedząc nawet komu.

Gryfon znowu pobiegł przed siebie, ale zaraz się zatrzymał, chyba rozpoznając głos blondyna.

- Gdzie się tak spieszysz? - Draco znów go dogonił.

- Do Dumbledore'a! - wyjaśnił. - Byłem z Ronem, Hermioną i Hagridem w Zakazanym Lesie i znaleźliśmy tam pana Croucha! Zresztą później wszytko ci wyjaśnię!

- Croucha? Idę z tobą.

- Co? - zapytał lekko zirytowany. - Dlaczego? Przecież wiem, gdzie jest gabinet Dumbledore'a i to znacznie lepiej od ciebie!

- Kiedyś ci to wyjaśnię - westchnął blondyn.

- Przestań traktować mnie jak dziecko! - zawołał, zaciskając pięści. - Potrafię chodzić! - dodał, kiedy Draco ruszył krok w krok za nim.

Wiem, że jest z Durmstrangu || drarryWhere stories live. Discover now