5.

3K 269 197
                                    

Dwa dni przed rozpoczęciem roku szkolnego Weasleyowie, Hermiona i Harry wybrali się na ulicę Pokątną, żeby zrobić zakupy na nowy rok szkolny. Harry, Ron i Hermiona oddzielili się od reszty i najpierw postanowili udać się do sklepu madame Malkin.

- Muszę kupić nowe pióro - powiedział Ron, po wyjściu na zatłoczoną ulicę.

- Ja też - dodała Hermiona. - Harry, idziesz?

- Poczekam na was w bibliotece. Potrzebuję jeszcze tylko książek.

- Na pewno? - dopytywała Granger, nie chcąc zostawiać Pottera samego.

Harry pokiwał głową i udał się w stronę księgarni. Mijał właśnie miejsce, gdzie zaczynała się ulica Nokturnu - ulubiony zakątek czarnoksiężników, kiedy nagle znieruchomiał. O ścianę opierał się wysoki chłopak z włosami białymi jak śnieg. Harry był pewny, że to Draco. Szeroki uśmiech sam pojawił mu się na twarzy. Szybko podszedł do blondyna. Kiedy ten go zauważył, wyglądał na przerażonego. Szybko rozglądnął się wokół, jakby kogoś szukał. Później krótko odetchnął i przywołał na twarz przyjazny uśmiech. To wszytko trwało tak krótko, że Harry nie był pewny, czy sobie tego nie wyobraził.

- Draco - przywitał się Gryfon. - Jednak nie kłamałeś, kiedy mówiłeś, że jeszcze się spotkamy.

- Harry - odpowiedział jakby ze strachem blondyn. - Kłama... Co? - znowu rozglądnął się z niepokojem. - Wtedy... Nie do końca o to mi chodziło. Wiesz... Nie spodziewałem się, że cię tu spotkam.

- Dziękuję za wtedy, na Mistrzostwach. Chyba znowu mnie uratowałeś.

- Tak... Nie ma sprawy. Przepraszam, Harry, ale naprawdę nie mam czasu - po tych słowach szybko odszedł.

Potter stał przez chwilę bez ruchu, wpatrując się w oddalającą się postać Dracona. Jego zachowanie było chyba trochę dziwne... Ale może naprawdę się spieszył. Zresztą, nie to było najważniejsze. Draco powiedział, że nie chodziło mu o spotkanie na Pokątnej. Więc wciąż pamiętał.
W Harrym ponownie odżyła nadzieja. Może kiedy następnym razem się spotkają, będą mogli spokojnie porozmawiać.

Wzruszył ramionami i wszedł do biblioteki.

****


- Harry, szybciej! Już i tak jesteśmy spóźnieni, a jest pierwszy dzień szkoły! - ponaglił go Ron.

Obaj byli już mocno zdyszani, kiedy wpadli do Wielkiej Sali. Byli ostatnimi, którzy jeszcze nie siedzieli przy stole i nie czekali na kolację. Usiedli naprzeciw Hermiony, która jak zwykle narzekała, że nie potrafią choć raz przyjść na czas. Dumbledore uderzył łyżeczką o szklany kielich i wstał, kiedy w Sali zaległa cisza. Ci, którzy byli "wtajemniczeni" w to, co dyrektor miał zamiar powiedzieć, z ekscytacji nie mogli usiedzieć na miejscu. Dumbledore, po przywitaniu się z uczniami, ogłosił, że w tym roku w Hogwarcie odbędzie się niezwykłe wydarzenie - Turniej Trójmagiczny. Ron już wcześniej wspominał o tym Harry'emu. Ogólnie były to zawody, podczas których reprezentanci każdej z trzech szkół mierzyli się ze sobą w trzech konkurencjach. Z danej szkoły wybierano jednego zawodnika. Wyboru dokonywała Czara Ognia, którą Dumbledore dość spektakularnie zaprezentował. Do Czary trzeba było wrzucić pergamin ze swoim nazwiskiem, a można było to zrobić do Nocy Duchów. Nagrodą miała być "wieczna chwała", jak to określił Albus, oraz sporo galeonów. Później na środek wyszedł pan Bartemiusz Crouch, pracownik Departamentu Magicznych Gier i Sportów, i powiedział, że udział w Turnieju mogą wziąć tylko uczniowe, którzy ukończyli siedemnaście lat, czyli byli pełnoletni. Wywołało to oburzone okrzyki uczniów, szczególnie tych szesnastoletnich, których kilka miesięcy odcięło od możliwości wystartowania w zawodach.

Wiem, że jest z Durmstrangu || drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz