1.

50 3 0
                                    

Gdy wszystko się zaczęło byłam w domu, na farmie. Miałam zaledwie 12 lat. Wraz z tatą, Maggie i Beth - moimi siostrami jedliśmy śniadanie, oglądając przy tym wiadomości w telewizji. Był to nasz zwyczaj. Tym razem jednak wydarzyło się coś strasznie niepokojącego.

- Drodzy mieszkańcy, wybuchła apokalipsa zombie. Uważajcie na siebie. Nasi naukowcy próbują znaleźć lek i przyczynę. Tymczasem schowajcie się w bezpiecznym miejscu i nie wychodźcie na zewnątrz bez potrzeby. Musicie być cicho. Sztywni mogą was znaleźć dzięki zmysłom węchu, wzroku oraz słuchu.
- mówił zaniepokojony prowadzący programu.

Na początku pomyślałam, że to żart. Z resztą wydaje mi się, że moja rodzina też. Jednak po chwili zdarzyło się coś bardzo strasznego. Prowadzący zaczął przeraźliwie krzyczeć, jakby obdzierano go ze skóry. Niestety nie do końca widziałam co się wydarzyło, ponieważ kamerzysta odsunął cały sprzęt i zaczął uciekać ile sił w nogach. Dopiero po tym zdaliśmy sobie sprawę, że to nie był wcale żart. Przeraziliśmy się, bo jak przygotować się na apokalipsę zombie ?! Straciłam apetyt i nie skończyłam śniadania. Poszłam do swojego pokoju i wyjrzałam za okno. Całe szczęście nie ujrzałam za nim szwendaczy. Dookoła widoczne były tylko polany i las. Musiało to oznaczać, że to właśnie w nim kryją się sztywni. Dlaczego? Bo za lasem znajdowała się autostrada. Tak. Dokładnie. Pieprzona autostrada, która już zapewnie została opanowana przez zombie.

Time skip

Od rozpoczęcia apokalipsy minęły 2 miesiące. Ja, Maggie i Beth bardzo rzadko wychodziłyśmy poza bramy farmy. Nasz tato zajmował się zdobywaniem pożywienia. Codziennie wychodził na polowania. Raz przychodził z większym łowem, raz z mniejszym. Kiedy wychodził, wraz z siostrami pilnowałyśmy naszego domu. Był on zabezpieczony ogrodzeniem i było tam wiele przestrzeni, tak więc nie mogliśmy tego zaprzepaścić. Kiedy jakiś sztywny zbliżał się do farmy jedna z nas wybiegała i wbijała mu karambit wprost w czaszkę. Tylko wtedy umierali. Noo już tak ostatecznie. W ten sposób uczyłyśmy się, jak radzić sobie ze szwendaczami.

Jednego dnia tata bardzo szybko wrócił z polowania. Za nim biegły jeszcze dwie osoby. Na początku pomyślałam, że mogą to być zombie, więc już miałam biec i ich powybijać, kiedy zobaczyłam, że byli to ludzie. Mężczyzna, który trzymał rannego, mniej więcej w moim wieku chłopaka na rękach. Prawdopodobnie został postrzelony. Usłyszałam tylko z daleka krzyk mojego taty
- Otwórzcie natychmiast bramę i drzwi. Beth przygotuj łóżko, Maggie przynieś moją apteczkę z łazienki, Sophie przynieś moją walizkę.

Wraz z dziewczynami wykonałyśmy polecenia taty i czekałyśmy na rozwój sytuacji.

Dear Diary... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz