Hey Kid, I overslept.

Start from the beginning
                                    

-No, cóż... W takim razie witam na pokładzie.

Okazało się, że dziewczyna szybko się uczy. Słuchała tego, co do niej mówię i wykonywała polecenia, jakie jej wydawałem. Nie obijała się tak, jak zwykł to robić Ed i potrafiła zgasić natarczywych klientów, jeżeli posuwali się za daleko. Zaimponowała mi. Oczywiście nie czułem się przy niej zbyt swobodnie. W jakiś dziwny sposób onieśmielała mnie swoją energią i otwartością, ale pomyślałem, że to kwestia przyzwyczajenia.

-Dobrze ci dzisiaj poszło – pochwaliłem ją, gdy skończyłem ustawiać ostatnie czyste szklanki na półce.

-Dzięki – uśmiechnęła się – Mam teraz dużo wolnego czasu, dopóki nie zaczną się zajęcia, więc to fajna opcja, że zabijam czas i przy okazji zarabiam kasę.

-Rodzice wspierają cię finansowo?

-Nie mają innego wyjścia – zaśmiała się – Studia trochę kosztują.

-Ava dostała stypendium – wypaliłem, chociaż zupełnie nie wiem, czemu – Opłaca z tych pieniędzy akademik i w ogóle...

Okej, nie powinienem mówić jej o takich rzeczach. Co ją to obchodzi?

-Ja jestem raczej kiepska w nauce, dlatego cieszę się, że rodziców stać na to wszystko – obserwowałem jak dziewczyna sięga po swoją jeansową kurtkę, przewieszoną na krzesełku, po czym zakłada ją na siebie – Jesteście razem?

-Co?

-Ty i ta dziewczyna?

-Nie, nie – zaprzeczyłem trochę za szybko i zbyt gorliwie – Przyjaźnimy się.

-To dobrze – Keeira puściła mi oczko. Naprawdę to zrobiła! Następnie przewiesiła sobie przez ramię szmacianą torebkę z jakimś hispiterskim napisem i pożegnała się – Do jutra, Luke.

Patrzyłem jak kieruje się w stronę drzwi, kręcąc delikatnie biodrami i zamiast sycić wzrok tym widokiem, pomyślałem, że chciałbym cholernie zobaczyć się z Avą. To na nią chciałem patrzeć. Tylko i wyłącznie.

...

Michael obudził mnie, włączając głośno muzykę o ósmej rano, za co miałem ochotę go powiesić. Spałem jakieś cztery godziny i nie miałem nawet siły, aby krzyknąć do niego, by wyłączył to cholerstwo. Przewróciłem się na lewy bok i zasłoniłem poduszką uszy.

-Ja pierdolę – mruknąłem i przez chwilę próbowałem wmówić sobie, że to tylko sen i jeżeli tylko zechcę, jestem w stanie przenieść się do krainy wiecznej ciszy i spokoju (czyli po prostu z dala od Clifforda).

Westchnąłem zrezygnowany, gdy po trzecim kawałku, Mikey dalej wybierał kolejne, coraz bardziej krzykliwe utwory. Nie miałem ochoty do niego wstawać, ale to było jedyne wyjście. Zwlokłem się z łóżka i w samych bokserkach poczłapałem do salonu, gdzie zastałem nie tylko mojego nieznośnego współlokatora, ale także Avę, ubraną w niebieską, letnią sukienkę na ramiączkach. Widząc ją tak skąpo ubraną, zapomniałem, po co właściwie tu przyszedłem.

-Cześć, dzieciaku – przywitałem się, zerkając na jej opalone, niczym nie osłonięte nogi – Co ty tu robisz o ósmej rano?

-A nie mówiłem, że w końcu przylezie? - czerwonowłosy zaśmiał się, ale zignorowałem go.

Brunetka zauważyła, że przyglądam się jej trochę zbyt długo, niż to konieczne. Uniosła lewą brew i zaczęła bawić się rąbkiem materiału, nieświadomie podciągając go delikatnie w górę. Cholera. Czy musiała wyglądać tak... gorąco?

-Przecież mieliśmy jechać do Richmond – przypomniała mi, a ja uderzyłem się otwartą dłonią w czoło.

-Kurwa, zapomniałem! - byłem tak zawalony robotą, że ten fakt po prostu gdzieś mi umknął – Musisz mi dać chociaż godzinę, dzieciaku. Wezmę prysznic, zjem coś i możemy ruszać.

-Nic się nie stało, Luke – zapewniła mnie – Jeżeli nie chcesz dzisiaj jechać to pojadę sama.

-Niby jak?

-Autobusem albo pociągiem – odparła, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie – tylko będę musiała skorzystać z internetu, żeby sprawdzić rozkład i...

-Nie ma mowy – warknąłem.

-Co? Dlaczego?

-Bo ja tak mówię – nie miałem ochoty tłumaczyć jej, że to jest po prostu niebezpieczne, a sama podróż trwa dwa albo trzy razy dłużej niż sama jazda samochodem.

-Luke, dam sobie radę – westchnęła i posłała Cliffordowi błagalne spojrzenie.

Miała nadzieję, że ją poprze. Ten jednak wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju, mrucząc pod nosem coś o głodzie i kanapkach z nutellą.

-Dlaczego masz się tłuc pociągiem, kiedy ja i tak muszę tam jechać?

-Jesteś niewyspany i założę się, że nawet nie wiesz, gdzie masz walizkę, by móc się spakować – powiedziała, zakładając ręce pod biustem, przez co od razu wydał się większy. Nie, żeby w ogóle był mały...

Cholera, miałem tam nie patrzeć.

Otrząsnąłem się i przeniosłem wzrok wyżej. Miała niezadowoloną minę, a w oczach igrały jej iskierki buntu. Lubiła robić mi na przekór.

-Aż tak ci się śpieszy?

-Nie, po prostu nie chcę, żebyś musiał dzisiaj jechać tylko ze względu na mnie – wydusiła z siebie po chwili milczenia i usiadła na oparciu fotela – Mógłbyś się normalnie wyspać i dojechać po prostu jutro, czy nawet pojutrze.

-Umawialiśmy się, że pojedziemy razem, więc tak będzie – postanowiłem i w tym samym momencie wpadłem na świetny pomysł – Przecież ty też możesz prowadzić, więc będę mógł odpocząć w samochodzie.

-Co? - widziałem, jak panika pęcznieje w jej oczach - Nie! Nie ma takiej opcji, Luke!

-Daj spokój, dzieciaku – uśmiechnąłem się – To idealna okazja, byś w końcu potrenowała. Niedługo zapomnisz, jak się jeździ, wiesz?

-Rozwalę ci samochód – zagroziła.

-Spokojnie, jest ubezpieczony – bawiła mnie jej przerażona mina.

Nie mogłem się doczekać, aż w końcu wyruszymy. Zapowiadała się naprawdę zabawna podróż.

Hey KidWhere stories live. Discover now