"Są sobie przeznaczeni!"

273 12 9
                                    

❗przeczytajcie notkę na dole rozdziału, ponieważ jest dla mnie ważna ❗

Artur obejmował bruneta w pasie podczas snu, nie będąc tego świadom. Ale było to dla niego przyjemne. Merlin cieszył się z takiego obrotu spraw, dała mu nadzieję na spełnienie tego czego tak pragnął a jednocześnie się bał. Złapał go delikatnie za dłoń, która go trzymała i zamknął oczy dając wyobraźni pole do popisu.

Gwen jak każdego ranka rozczesywała długie włosy swojej pani. Z amoku myśli wyrwał ją głos ukochanej. 

-Gwen, dobrze się czujesz? Może powinnam  dać ci wolny dzień lub dwa? - zmartwienie brunetki rozbrzmiało po całej komnacie.

-Nie, nie trzeba, zamyśliłam się.

-Kto? 

-Słucham? 

-Kto skradł twe myśli? 

-N..nikt pani. - odparła speszona, a policzki zaróżowiły się znacząco. Morgana miała jednak rację do co uczuć dziewczyny. Mogła je wykrzyczeć tak głośno by cały Camelot to usłyszał gdyby do był przystojny, odważny mężczyzna, a nie córka Króla. Choć wiedziała, że to jednostronne widząc wzrok arystokratki wodzący po osobistościach pojawiających się na bankietach w królestwie. 

-Mam pomysł. - Nagle wstała, delikatnie wzięła szczotkę z ręki służki i posadziła ją na swoim miejscu - Nie będziesz wykonywać żadnych obowiązków, spędzimy ten czas razem jak na przyjaciółki przystało. Teraz to młoda Pendragon czesała włosy ciemnoskórej.Nie mogła się sprzeciwić, służy jej więc musiała słuchać co mówi. Jej wzrok spoczął na połamanych paznokciach i zniszczonych od prac złączonych dłoniach. W głowie układała same najgorsze scenariusze, począwszy od wykrzyczenia przez arystokratkę słów jak bardzo nienawidzi Gwen i nie chce się z nią przyjaźnić, kończywszy na wygnaniu dziewczyny z królewstwa zostawiając ją samą sobie by los decydował o jej życiu. Oczy zaszły w moment łzami, które szybko zniwelowała mrugamiem powiekami. Smukłe palce rozdzielające kręcone brązowe kosmyki włosów uspokoiły chaotyczne myśli służki na chwilę. Morgana choć mogła przyznać to tylko swojemu bratu, kochała ją równie mocno, czekając  na odpowiedni czas. Nie martwiła się konsekwencjami. Czemu miałaby, skoro dla niej miłość jest najważniejsza. Bez niej nie byłoby niczego, a także nikogo. Nagle przypomniała sobie jej "obietnicę" złożoną Arturowi, Ginewra jest najodpowiedniejszą osobą jaką zna, która byłaby w stanie pomóc.

-Pewno znasz naszego nadwornego ogrodnika, Merlina?

-Tak, czemu pytasz tak nagle?

-Chodzi o Artura, wyznał mi coś o nim -z uśmiechem na ustach nie wiedziała jak ubrać w słowa własne myśli- coś z czym mam mu pomóc.

-Miałam rację, że są sobie przeznaczeni! Nie śmiał mi wierzyć Morgano. - ciemno włosa uśmiechneła się na te słowa, owe przypuszczenia kobiet się sprawdziły co znaczy je im ułatwi planowanie.

Przyszły król zmrużył oczy zaatakowane światłem słońca. Czuł przy klatce piersiowej niewyobrażalnie przyjemne ciepło, którego nie chciał opuszczać, ale dnia nie mógł opuścić poprzez zostanie w łożu. Zorientował się, że poprzedniej nocy Merlina nie wypuścił ze swoich komnat by odpoczął. Najciszej jak mógł zawołał George'a i kazał mu przygotować dla ich obojgu śniadanie. Wyplątał chlopaka ze swoich objęć jeszcze go nie budząc, przyglądał się jego spokojnym bladym licu i regularnym oddechem. Pragnął aby jego mógł ujrzeć na ślubnym kobiercu zaraz obok niego samego i móc nazwać go swoim mężem. I uczyniłby to nawet jeśli musiałby wyrzec się tronu. Przemyślenia przerwał sługa z posiłkiem w ręku.

-Dziękuję, możesz już odejść. - służący odłożył jeden wielki talerz z jedzeniem na stół, a zaraz obok niego dwa mniejsze ze sztućcami. Gdy zniknął z pola widzenia księcia, ponownie zwrócił się do swojego ukochanego z zamiarem zbudzenia go. - Merlinie, nastał ranek. -potrząsnął chłopaka za jego za chude ramię, ale on jedynie mruknął niezrozumiałe słowa i wtulił twarz w poduszkę. Lecz młody Pendragon nie poddał się tak szybko i w końcu mu się udało. Emrys orientując się gdzie się znajduje chciał szybko wstać i udać się do komnat Gajusza, zapominając o ranach czego mógł pożałować niemal od razu. Blondyn zareagował błyskawicznie na głośne syknięcie bruneta i złapanie się za bok. Wiedział jak uparty jest więc nawet nie wspominał o pomocy medyka. -Błagam bądź bardziej ostrożny.

Bạn đã đọc hết các phần đã được đăng tải.

⏰ Cập nhật Lần cuối: Jan 16, 2022 ⏰

Thêm truyện này vào Thư viện của bạn để nhận thông báo chương mới!

Gardener boy | MerthurNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ