5.

557 62 13
                                    

Dostał się. Zdobył najwięcej punktów ze wszystkich uczniów. Nic dziwnego. Całe to wydarzenie to był chaos. Nikt nie miał planu, nikt tego nie przemyślał. Niektórzy dali rade. Są ludzie, którzy przetrwają chaos i tak się będą rozwijać. Inni rozkwitają w chaosie, bo to wszystko co znają. 

Izuku przyszedł pierwszego dnia dużo dużo wcześniej i od razu wszedł do klasy. Minęło sporo czasu od jego ostatniej wizyty w jakiejkolwiek szkole, więc nie do końca wiedział co i jak. Kiedy zadzwonił dzwonek, wszyscy uczniowie 1a weszli do środka. Wyglądali na zaskoczonych, ale Midoryia tylko uroczo się uśmiechnął. Nie miał pojęcia co robić. Na szczęście czerwonowłosy chłopak i dziewczyna, którą uratował do niego podeszli i zaczęli z nim rozmawiać.

-DEKU?!- znajomy głos było pewnie słychać na całym piętrze. Izuku zorientował się do kogo należy tylko dlatego, że nikt poza pewnym blondynem go tak nie nazywał.

-Bakugo Katsuki?- Kiedy zobaczył jego czerwone oczy przypomniało mu się jak kiedyś byli blisko. Przyrzekali sobie, że będą przyjaciółmi już na zawsze. Wtedy Quirk Izuku się nie pojawiło. Z przyjaciela zrobił się prześladowca. Nie na długo. Było tak może miesiąc. Wtedy tata ich opuścił. Zielonowłosy został sam z niestabilną mamą. Zabawne jak wszystko, całe jego życie, zaczęło sypać się po troszku.  I tak wylądował tutaj. 

Co ja tu robię?-zapytał się w myślach, ale na to pytanie nie ma odpowiedzi. 

-CO TY SOBIE MYŚLISZ!?- walnął ręką w jego ławkę.- Jak zdobyłeś tyle punktów?!-zapytał już trochę ciszej. 

-To chyba oczywiste. Umiem wykorzystać swoją indywidualność. Objawiła się bardzo późno... nasza przyjaźń nie dała rady tyle wytrzymać. Właściwie, to po prostu ty nie mogłeś tyle czekać no nie, Kacchan?- Uśmiechnął się i podrapał po karku. - Ale spokojnie...- popatrzył mu prosto w oczy. - Jeszcze o tym pogadamy.- Katsuki prychnął i usiał w ławce przed nim. 

-Ykhym!- usłyszeli chrząknięcie od strony tablicy.- Nazywam się Shota Aizawa. Jestem waszym wychowawcą...

Izuku strasznie się nudził. Wyjaśnianie zasad, przedstawianie się i tak dalej...to wszystko było nużące. Przynajmniej podczas przedstawiania się mógł odpowiedzieć na wszystkie pytania od razu. Może dzięki temu będzie miał później spokój. 

Zaczęło się robić ciekawie, kiedy mieli się przebrać i wyjść na dwór. 

W szatni czuł na sobie spojrzenia zapewne pełne zawodu. Od dzieciaka, który tak szybko został okrzyknięty "bohaterem" oczekiwano mięśni, a nie chudego i tylko lekko umięśnionego chłopca. Nikt jednak nie powiedział złego słowa na ten temat, ani nawet krzywo nie spojrzał.

-Wciąż jesteś ode mnie mniejszy.- zagadał Kacchan kiedy szli na boisko. 

-A ty wciąż jesteś taki głośny i wybuchowy. 

-Powinieneś się przyzwyczaić.

-Czy to znaczy, że zamierzasz mnie męczyć?

-Tylko tyle, co ty mnie kiedyś. Musze się zemścić.

-No to chyba mam przesrane...- zaśmiał się. Nigdy nie zapomni blondynowi jak go potraktował, ale mimo wszystko cieszył się, że go spotkał. Teraz, kiedy są starsi i o wiele bardziej rozgarnięci, będzie im łatwiej się dogadać. 

-Oj masz.- Zielonowłosy szturchnął go pięścią w ramię. Na co Bakugo cicho się zaśmiał.

- Nie oddasz mi?- zapytał po chwili.

- Nie, bo jeszcze cie połamie chudzielcu.

Dotarli na miejsce w dobrych humorach. Oczywiście spóźnieni. 

- Kiri...- wyszeptał zielonowłosy z nadzieją, że dobrze przypasował imię do chłopaka. Na szczęście czerwonowłosy się odwrócił z uśmiechem.- Co robimy?

-Różne ćwiczenia, możemy używać Quirk, a uczeń z najsłabszym wynikiem końcowym wylatuje. Teraz rzucamy piłką.

Izuku podziękował i przekazał wszystko blondynowi. Zapowiada się ciekawy dzień...



Izuku skończył z najlepszym wynikiem, a zaraz za nim był Bakugo i jakiś Todoroki, którego jeszcze nie znał. O dziwo jego rówieśnicy w ogóle nie panowali nad swoimi indywidualnościami. Brakowało im też kreatywności. Tomóra mówi, że w przypadku Izuku, to nie kreatywność, tylko już szaleństwo, ale cóż... zdrowie psychiczne nigdy nie było jego mocną stroną. 

Z klasy odpadł niski chłopak ze zmutowanym winogronem na głowie. i tak wszyscy się zastanawiali jakim cudem przeszedł egzamin praktyczny...

Zielonowłosy pożegnał się ze wszystkimi i poszedł w stronę domu, jednak jak się okazało Kacchan szedł w tym samym kierunku.

-Dalej mieszkasz w tym samym miejscu?- zapytał na co blondyn kiwnął głową.- A co u twojej mamy?- kiedyś była dla niego jak rodzina.

-Było ciężko. Załamała się śmiercią Inko, a kiedy nie mogła cie adoptować było tylko gorzej. 

-Chciała mnie adoptować?- zdziwił się. Nie sądził, że w ogóle będzie o nim pamiętać. 

-Ta, ale słabo było u nas z sytuacją finansową i jej odmówili. Polepszyło się, kiedy zobaczyła cię w telewizji. Często o tobie gadała. 

-A co było z tobą?-zapytał z czystej ciekawości.

-Może kiedyś ci opowiem i przedstawię paru osobą...- uśmiechnął się dziwnie. Na ten widok Izuku przeszły dreszcze. - A jak było u ciebie po tym wszystkim?- Zielonowłosy się zaśmiał.

-Tragicznie.

Opowiedział mu z grubsza jak wyglądało jego życie. Znajomych poznanych w parku wolał pominąć.

-To co robisz w UA, skoro nie chcesz zostać bohaterem?

-Ja...sam nie wiem. Może zostanę super złoczyńcą i będę twoim arcywrogiem?

-Chciałbyś- zaśmiał się.

-Ty też nie wyglądasz jakbyś ich wciąż podziwiał. 

-Tak się zagadałeś, że odprowadziłeś mnie pod sam dom.- zatrzymali się.

-O... rzeczywiście.

-IZUKU?!!!!- mimo ścian i zamkniętych okien bardzo wyraźnie było słychać kobiecy krzyk. Zaraz drzwi zostały otworzone z hukiem i pani Bakugo staranowała zielonowłosego chłopca na środku chodnika.

-BOŻE KOBIETO OGARNIJ SIĘ!

-NIE KRZYCZ NA MNIE BACHORZE! - Skoro to u nich rodzinne, to nie ma co liczyć na zmianę temperamentu Kacchana, no nie?

-D-dzień dobry..?- tak bardzo chciał wrócić do domu...

Let it burn || Villain DekuWhere stories live. Discover now