Minął miesiąc od pierwszego treningu Izuku. Śmiało można stwierdzić, że uczy się bardzo szybko. Gorzej było z panowaniem nad ogniem, kiedy przestawał kontrolować swoje emocje. A kiedy kogoś poznał to chłopiec był z niego bardzo zmienny i emocjonalny. Zaprzyjaźnił się z Tomurą i Dabim. Pomogli mu się przystosować i chcąc czy nie chcąc wrócić do życia wśród ludzi. Często spędzali czas w mało znanym barze, gdzie rozmawiali i śmiali się z pijanego Tomury. Zielonowłosy zakolegował się też z barmanem, który tam pracuje.
-Po co mam tam iść skoro i tak już mnie przyjęli do klasy?- Jęczał niezadowolony.
-Jaki ty jesteś tępy... Myślisz, że jak będą patrzeć na kogoś, kto tak o dostał się do TAKIEJ szkoły? Tylko dlatego, że kiedyś uratowałeś koleżankę? Będą zazdrośni, nie będą cie brać na poważnie. Musisz im pokazać ile jesteś wart. -Dabi machał rękami z oburzeniem.- I pamiętaj, żeby zachowywać się jakbyś już był bohaterem.
-Tylko nie przesadź. Bo wezmą cię za buca- Mruknął Tomura dopijając piwo.
-Po prostu bądź sobą Izuku. Ciężko cie nie lubić. Jesteś uprzejmy i wesoły. Raczej nie będą mieli do czego się przyczepić. Nie popisuj się za bardzo.- Kurogiri pewnie by się do niego uśmiechnął gdyby mógł.
-Mówisz tak, bo nie widziałeś go w akcji. To świr.- Zaśmiał się Tomura, a Dabi przytaknął ruchem głowy.- Jak zaczniesz go irytować to ma nad głową płomyczek. Za pierwszym razem myślałem, że spali sobie włosy, ale oprócz tego, że wyglądał jak zapałka, nic się nie stało.
-Dobra pójdę tam, tylko już się zamknijcie.- Wymamrotał i położył głowę na stole.
-Zabieraj swoje kudły z mojego czystego blatu.- zaśmiał się Kuro. - Lepiej idź już do domu. Jutro musisz wcześnie wstać.
Izuku jęknął cierpiętniczo co inni uznali za pożegnanie, wstał i wyszedł.
I tak zamiast pójść spać oglądał całą noc swoje ulubione anime. Nie mógł się od niego oderwać. Nie wiedział, że gra w siatkówkę może być taka wciągająca!
Kiedy na dworze zrobiło się już całkiem jasno wstał i poszedł pod prysznic. Ubrał czarne spodnie i bluzę w kolorze zbliżonym do jego włosów. Po śniadaniu, czyli kawie z mlekiem i cukrem, nie śpiesząc się wyszedł z domu. Na miejscu był po niespełna dziesięciu minutach. Już przed wejściem wpadła na niego dziewczyna i krótkich, brązowych włosach. Oboje wylądowali na ziemi.
-Przepraszam! Robię się niezdarna, kiedy się denerwuje! - Izuku wstał, otrzepał ubranie i podał rękę dziewczynie.
-Nic się nie stało.- uśmiechnął się promiennie na co dziewczyna mocno się zarumieniła. Nie tracąc czasu udał się do szkoły. Nauczyciele byli zaskoczeni jego obecnością. Gdyby nie przyszedł, od razu by się dostał, a tak ma szansę odpaść.
Wszystkie zasady i punkty za różne roboty były dla niego niesamowicie nużące. Za to kiedy stał przed bramą wielkiej makiety miasta zaczął się ekscytować.
Po sygnale wszyscy wystartowali przed siebie, a Izuku nie śpiesząc się skręcił w pierwszą uliczkę. Roboty nie stawiły dla niego żadnego problemu. Pstrykał palcami i po sprawie. To było żałosne. Wyrwał z płaski kawałek betonu z ulicy i na niego wskoczył. Takim sposobem, dzięki telekinezie latał sobie ulicami może z metr nad ziemią w poszukiwaniu czegoś godnego uwagi. Kiedy zostało pięć minut ziemia zaczęła drżeć. Robot za zero punktów. Był ogromy, na sam jego widok zielonowłosemu zaświeciły się oczy. Był cudowny. Mógł z łatwością zrównać miasto z ziemią. Jego rówieśnicy zaczęli uciekać na co prychnął pod nosem. Oni chcą zostać bohaterami? Usłyszał krzyk. Jeden z kawałków gruzu przygniótł nogę tej dziewczyny z którą wcześniej rozmawiał. O ile można to było nazwać rozmową... Westchnął głośno. W końcu ludzie muszą myśleć, że chce zostać bohaterem. Podleciał bliżej, uniósł kamień i przesunął dziewczynę w bezpieczne miejsce zaledwie machnięciem ręki. Nie rozumiał czemu sama się nie uwolniła. Wzbił się wysoko. Z gracją unikał łap robota, jakby to była zwykła zabawa. Unosił się na przeciwko jego głowy. Wyciągnął do przodu rękę i mocno się skupił. To było wyzwanie na jakie czekał. Otwartą dłoń powoli zaciskał w pięść, a maszyna się miażdżyła. Nie trwało to długo, ale było wyczerpujące. Po zabawie zleciał zadowolony na dół. Z nosa zaczęła lecieć mu krew. Próbował szybko wytrzeć ją rękawem.
-Masz. - Czerwonowłosy chłopak podał mu chusteczkę. - To było takie męskie!- Wykrzyczał i poklepał go po plecach, przez co zielonowłosy prawie stracił równowagę.
-Dzięki.- Izuku z uśmiechem przyjął chusteczkę i zaczął tamować krwawienie.
Ludzie zaczęli się gromadzić dookoła i mu gratulować. To było straszne. Nie lubił tłumów, nawet kiedy nikt nie zwracał na niego uwagi, a co dopiero w sytuacji jak ta.
- Dziękuje! - brunetka przebiła się przez zebranych ludzi - Z-za to, że mnie uratowałeś.
-Nie ma sprawy, w końcu chcę zostać bohaterem.- Twarz już go bolała od ciągłego uśmiechu. Chciał wrócić do domu i dokończyć Haikyuu.- Wiecie, chciałbym wrócić do domu... Jestem padnięty!- zaśmiał się, a ludzie w większości dali mu spokój.
Obiecał, że po wszystkim przyjdzie do baru, ale był zmęczony. Co z tego, że tak było 24/7 przez jego tryb życia. Zawsze jest jakaś wymówka...
W domu rzucił się na łóżko i odpalił anime otulając się szczelnie kołdrą.
-Sugawara Senpai~ tęskniłem!
Wygląda na to, że końcówkę wakacji spędzi właśnie w taki sposób... może z drobnymi przerwami na treningi z Dabim i resztą.
YOU ARE READING
Let it burn || Villain Deku
FanfictionMidoryia po stracie matki ląduje w domu dziecka, jednak cały ośrodek pewnego dnia spłonął w niewyjaśnionych okolicznościach. Izuku zdołał uratować przyjaciółkę, a ludzie, którzy poznali jego historię zaczęli nazywać go bohaterem. Dzięki temu został...