Warta

999 35 3
                                    

Poczułam mocny ból w ramieniu i szybko się zerwałam. Zobaczyłam pochylonego nade mną blondyna z ręką na mim ramieniu.

- Wybacz. Mamy wartę- powiedział spokojnie - Boli cię ramię ?

- Trochę - powiedziałam wstając - Ale to nic

- Pokarz - powiedział 

- Nie no nie trzeba naprawdę aż ...- nie dał mi dokończyć 

- To nie była prośba. Pokarz to ramię mogę je opatrzeć  - wiedziałam że nie ma co dyskutować 

Powoli zsunęłam rękaw koszulki odsłaniając poszarpaną i zabrudzoną ranę. Zaklęłam pod nosem.

- Widzisz to nic takiego- powiedziałam próbując zasłonić ranę ale blondyn mnie powstrzymał.

- Purwa nie kłam. Źle to wygląda - I miał zupełną rację.

- Cholera - powiedziałam i sięgnęłam do swojego plecaka po apteczkę. Wyjęłam bandaż i odrzucony wcześniej płyn do dezynfekcji który nie mógł już pogorszyć sprawy tym że był po terminie.  Popatrzyłam jak chłopak sięga po butelkę wody i nasącza jakąś szmatkę.

-  Mogę to sama zrobić - Powiedziałam ale wzrok chłopaka mówił nie dyskutuj. Chwycił moją dłoń i powoli i bardzo delikatne wycierał zaschniętą krew. Patrzyłam wszędzie indziej tylko nie na to co robił chłopak. 

- AŁA! - mało nie krzyknęłam za głośno gdy chłopak najechał na ranę 

- Wybacz ale muszę ją oczyścić - mówiąc to pokazał na fiolkę z płynem. Spojrzałam na jego brązowe oczy z przerażeniem wiedziałam że bedzie to w cholerę bolało

- Rób co musisz - Powiedziałam zaciskając zęby - Ale na trzy

- 1...2...- Fala bólu zalała mój organizm i o mało krzyknęłam lecz dłoń blondyn zakryła mi usta. Ból powoli ustępował lekko się poruszyłam dając znak że już nie będę krzyczeć. Szybko sprawdziłam czy nikt się nie obudził ale wszyscy twardo spali. 

- Miało być na trzy - powiedziałam patrząc na chłopaka 

- Z zaskoczenia mniej boli - powiedział a kąciki ust lekko mu drgnęły.

- Tiaa jasne - odpowiedziałam zgarniając włosy do tyło

- Dalej cię boli ? - powiedział i odsuną się 

- Nie łaskoczę  - uśmiechnęłam się - Jasne że boli ale teraz wiem że może większe zakażenie się nie wda.

- Najwyżej odetniemy ci rękę - chłopak uśmiechną się a ja cicho się zaśmiałam.

Godzina warty zleciała bardzo szybko. Coś rozmawialiśmy ale nie dużo by zachować czujność. Newt spojrzał na zegarek i poszedł obudzić następnych a ja stwierdziłam że muszę przebrać brudną koszulkę. Schowałam się za kawałkiem betonu i przebrałam ubranie a starą koszulkę wyrzuciłam najdalej jak mogłam . 

Wróciłam i położyłam się a po chwili Newt położył się obok i głęboko wciągną powietrze. Usłyszałam jak po chwili jak się odwraca.

- Zimno ci ? - Spytał a ja popatrzyłam na niego 

- Trochę ale to nic śpij - nim dokończyłam chłopak przysuną się do mnie i przytulił się uważając na ramię. Przez chwilę nie wiedziałam co się właśnie wydarzyło ale bijące do niego ciepło sprawiło że mocno się w niego wtuliłam.

- Mam wrażenie że cię już kiedyś poznałem - Powiedział ale ja byłam zbyt zmęczona żeby odpowiedzieć. Zapadłam w sen pełen utraconych wspomnień

---Wspomnienie---

Siedziałam w białym pokoju naprzeciwko kobiety ubranej na biało wiedziałam że to moja mama. Tradycyjnie nie widziałam jej twarzy tylko szarą mgłę.

-Sky musisz trafić do labiryntu - powiedziała spokojnie przeglądając papiery. Mówiła to takim głosem jakby oznajmiała mi jaka jest dzisiaj pogoda a nie to że trafiam do jej chorego doświadczenia 

- Mamo, proszę. Ja nie chcę - Powiedziałam łamiącym się głosem

- Wiem skarbie ale jesteś naszą najlepszą uczennicą i najbardziej się do tego nadajesz. Zapowiadasz się najlepszym z obiektów

- MAMO! Czy ty się słyszysz? NIE JESTEM ŻADNYM OBIEKTEM! Chcesz mnie posłać na śmierć ! Wymazać pamięć! - wstałam i podeszłam do niej - Dlaczego mi to robisz ! Jaka matka tak postępuje ?! - płakałam a ona wstała i podeszła do mnie po czym bez słowa przytuliła wbijając  igłę w moją szyję 

- Wybacz kochanie - wyszeptała - Strażniku proszę zabrać obiekt ABC-0 sali na zatarcie 

- Mamo nie rób tego ... - powiedziałam osuwając się w ciemność.


Po przebudzeniu dotarło do mnie że ja również znam wtulonego obecnie we mnie chłopaka. Byliśmy razem w siedzibie DRESZCZu i spotkał nas ten sam los.

Staliśmy się obiektami chorego eksperymentu.

Moja matka zesłała mnie do labiryntu. 

Zrobiła z córki obiekt badań.

Obiektem zesłanym do piekła przez matkę. 

Obiektem ABC-0 

Obiektem który za wszelką cenę chcę zakończyć działanie organizacji DRESZCZ....

Po labiryncie [TMR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz