Kwieciste katharsis (hanahaki au) cz. 2

968 105 288
                                    

- I jak wyglądam, Senku-chan?

Naukowiec powstrzymał udręczone westchnięciem cisnące mu się na usta. Był tak cholernie zmęczony, że wydało mu się, iż nawet samo oddychanie stanowi trudność i to wcale nie przez fakt, że w środku jego układu oddechowego rósł sobie w najlepsze kwiat lotosu, a dlatego, że nawet ta z pozoru błaha czynność wymagała od wykończonego organizmu wręcz monstrualną na tę chwilę ilość wysiłku.

Ishigami postanowił zapisać sobie w pamięć złotymi zgłoskami, powiększonymi dzięki caps lockowi i ogromnemu rozmiarowi czcionki oraz niestandardowemu fontowi, żeby nigdy więcej nie iść z Genem Asagirim na zakupy. Pod żadnym pozorem. Żadnym. Choćby nawet się waliło i paliło, na horyzoncie pojawiłyby się złowrogie sylwetki biblijnych Jeźdźców Apokalipy, a diabły upijały się wodą święconą - nigdy nie powinien się ponownie zgadzać na tę męczarnię, przy której zagłada ludzkości wydawała się tylko pobocznym questem, ba, nawet elementem banalnego tutorialu dla ludzi niepełnosprytnych umysłowo.

Gdy Gen zaproponował mu wspólne wyjście na zakupy - ponieważ doszedł do wniosku, że nie ma żadnego odpowiedniego stroju na coroczny Zimowy Bal, który stał się tradycją ich szkoły - Senku zgodził się bez wahania, stwierdziwszy, że też może się za czymś rozglądnąć (postanowił nie wspominać mentaliście o tym, że początkowo nawet przez głowę nie przeszła mu opcja, aby pojawił się na tej imprezie, ale entuzjazm i podekscytowananie Asagiriego prędko sprawiły, że zmienił zdanie; perspektywa ujrzenia swojego obiektu westchnień w dopasowanym garniturze lub innym eleganckim komplecie wydała mu się nader kusząca). Teraz od kilku godzin chodził z nim po sklepach i pomimo faktu, że Gen nabył już dwie pokaźnych rozmiarów torby z nowymi ubraniami, nadal nie znalazł tego, po co tu właściwie przyszli.

Senku westchnął z udręczeniem i oparł się bokiem o ścianę w przymierzalni, spoglądając na stojącego w progu iluzjonistę, który właśnie przymierzył jeden z tych idiotycznych kostiumów, jakich żaden zdrowy na umyśle człowiek nie powinien nigdy założyć. Mimo wszystko musiał z ręką na sercu przyznać, że przyglądanie się Asagiriemu w różnych absurdalnych ubiorach było całkiem zabawne, ale przez zmęczenie i bolące od ciągłego łażenia wte i wewte nogi nawet to przyjemne zajęcie zaczynało go nużyć.

- Mam być szczery czy miły? - zapytał naukowiec, z krzywym uśmiechem zerkając na krzykliwie żółtą marynarkę nastolatka.

- Wydaje mi się że, że nawet gdybyś chciał to przez gardło nie przeszedłby ci żaden komplement - odparł Asagiri, obracając się jeszcze raz przed lustrem. - Niepisana zasada, dzięki której wszechświat funkcjonuje. Możemy to nazwać... czwartym prawem dynamiki Newtona - zaoferował, unosząc palec do góry w geście triumfu, na co Ishigami tylko wywrócił oczami.

- Wyglądasz jak upity Werter, po którego zwłokach przejechała porządnie ubrudzona w błocie ciężarówka.

Gen posłał mu jeden ze swoich niewielkich uśmiechów, jednocześnie otrzepując poły marynarki z niewidzialnego kurzu, zupełnie jakby sądził, że sama wzmianka o brudzie mogłaby to eleganckie ubranie w jakikolwiek sposób upaskudzić.

- Porównanie wyjątkowo nietrafne, Senku-chan, bo w epoce romantyzmu nie jeździły ciężarówki i akurat ty powinieneś to wiedzieć - skwitował jego słowa, siląc się na sugerujący wyższość ton.

- Ohoho, od kiedy to jesteś takim mądralą, mentalisto? - zapytał z przekorą.

- Odkąd zadaje się z największym mózgiem na całym globie! - odparł szczerze, obdarzając go figlarnym uśmiechem, po czym westchnął cicho ze zrezygnowaniem. - Ale masz rację, wyglądam beznadziejnie. Chyba powinniśmy dać sobie spokój na dzisiaj.

Dr Stone "Oksytocyna" - Sengen storiesDove le storie prendono vita. Scoprilo ora