Część 15.

615 47 60
                                    

*Louis*

Być może zbyt mocno przejąłem się jego zniknięciem. Nie musiało oznaczać to nic poważnego.
Nie chciałem do niego wydzwaniać.
Usiadłem na kanapie, kurczowo trzymając telefon.
Dźwięk wiadomości.
Z niezwykłą prędkością go odblokowałem.
Gdybyście widzieli zdziwienie na mojej twarzy gdy zamiast Hazzy wyświetlił się numer El.

"Myślę że musisz porozmawiać ze swoim chłoptasiem."

Ja ci dam chłoptasia.

"O czym ty mówisz?"

Nerwowo czekałem na odpowiedź. Minęło 5 minut, nic. 10 minut, zero.
Już miałem wykręcić jej numer gdy drzwi wejściowe uchyliły się powoli i bezdźwięcznie.

-O, nie śpisz?

W pierwszej sekundzie cieszyłem się że go widzę. W drugiej jednak przypominałem sobie o Eleonor i wiadomości sms.

-Co cię wyciągnęło o 7 rano z łóżka Styles.
-Jestem rannym ptaszkiem.

To była akurat prawda. Harry niezwykle wcześnie zaczynał dzień. Twierdząc że to MOTYWUJĄCE.

-Mieliśmy być szczerzy.
-Byłem załatwić sprawę która nam pomoże.

Przemierzyłem cały pokój aby stanąć naprzeciw niego.

-Chcesz powiedzieć że spotkanie z Eleonor ma nam pomóc?

Loczek stał zmieszany   nerwowo bawiąc się pierścionkami.
-Skąd wiesz? - głos ugrzązł mu w gardle, ledwo usłyszałem co wydukał.
-Czy to ważne? Ty mi powiedz. Po co się z nią spotkałeś?

Harry przyłożył dłoń do mojego polika, tylko po to aby po chwili złożyć na nim delikatny pocałunek.

-Harry.. Gadaj.
-Musiałem wiedzieć że między wami koniec.
-Przecież mówiłem ci że teraz liczysz się tylko Ty.

Harry wyminął mnie i zajął miejsce na łóżku. Oparł się o kolana i wkleił we mnie załzawione oczy.
Pomimo że wyglądał nieskazitelnie pięknie, zrobiło mi się go cholernie żal.
-Czemu mi nie ufasz? - ukucnąłem przed nim. Aby mieć lepszy podgląd na jego twarz.
-Wiesz... Ostatnio marnie na tym wychodziłem.

Jego oczy nachodziły łzami.
-Zraniłeś mnie zbyt wiele razy.
Jedna z łez zaczęła spływać po jego poliku. Automatycznie starłem ją palcem, sam czując pod powiekami niezwykły ciężar.

-Zasługuje na te słowa, jestem gotowy kochanie.
-Louis, nie chce wracać do przeszłości. Ale zobaczyłem jej zdjęcia.. Rzeczy.

Usadowiłem swój nędzny tyłek obok niego. Sięgnąłem po jego dłoń i oddałem na niej pocałunek.

-Pomyślałem że..
-Mów Harry... Mów do mnie. Mów wszystko.
-Pomyślałem że leżymy w tym samym łóżku w którym ją pieprzyłeś. Zacząłem to sobie wyobrażać...

Skrył twarz w dłoniach.
-Chcę być poprostu pewny Lou.

Ponownie znalazłem sie naprzeciw jego twarzy. Nasze spojrzenia się skrzyżowały.

-Hazz. Tuż po naszym zerwaniu szukałem sposobu i odwagi aby to naprawić. Nie myślałem o nikim innym. Zależało mi... I wciąż zależy mi tylko na Tobie.

Loczek spojrzał w górę pozwalając wszystkim łzą wypłynąć. Posłał mi delikatny uśmiech.

-Jeśli chcesz być spokojny to ja i El od dawna się nie pieprzyliśmy. A już na pewno nie w tym łóżku.

Harry przegryzł dolną wargę i przybliżył mnie do siebie.

-Daj mi trochę czasu. Wciąż wraca do mnie ból i to mnie przeraża.
-Udowodnie że jestem Ciebie wart. Proszę, nie kłóćmy się.

Złapałem kosmyk jego włosów nie tracąc kontaktu wzrokowego.
-Znam lekarstwo na każdą kłótnię.

Hazza opadł na kolana, przybliżając nasze twarze.
Delikatnie musnął moją dolną wargę.
-Powiedz że tego chcesz - Wyszeptał.
Pokiwałem automatycznie głową.
-Użyj słów Lou.
-Pocałuj mnie kochanie.

IT WAS ALWAYS YOU. Onde histórias criam vida. Descubra agora