Rozdział 11

486 46 17
                                    

Jak zwykle, wylądowałam na kolanach, a torba ciężko uderzyła o ziemię tuż obok. Nie rozglądając się wiedziałam, że jest ciemno i... że ktoś nade mną stoi.

Podnosiłam zapłakaną i czerwoną twarz i ujrzałam go.

- Scott? - Wychlipiałam.

Przyglądał mi się smutno, potem wziął moją torbę na ramię i wyciągnął do mnie rękę.

Nie byłam gotowa, żeby wstać, więc ukryłam twarz w dłoniach i znowu płakałam.

- Holly - powiedział delikatnie Scott, klękając przy mnie. - Już dobrze. Nie płacz, proszę...

I przytulił mnie mocno. Utonęłam w jego ramionach i byłam wdzięczna za to, że nie mówi nic o brudzeniu mu koszulki tuszem

Bez żadnego wysiłku wziął mnie na ręce. Schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi i nie widziałam dokąd zmierza, ale byłam pewna, że do białego pałacu.

Po jakimś czasie zalała mnie fala złości. Na to, że musiałam zostawić rodzinę, przyjaciół. Na to, że odkąd pojawił się Scott, moje życie odwróciło się o 180 stopni.

- Puść mnie! - Krzyknęłam nagle, a Scott ze spokojem postawił mnie na ziemi.

- To twoja wina! - Krzyczałam. - Twoja!

Waliłam pięściami w jego tors, ale on nawet nie próbował mnie powstrzymywać. W jego oczach tliły się łzy, ale nie bólu, tylko współczucia.

Gdy opadałam z sił złapał mnie za nadgarstki i spojrzał prosto w oczy. Bolała mnie głowa.

- Przestań! - Krzyknęłam, ale poczułam, że osuwam się w jego ramionach. Tracę przytomność.

***
Scott

Siedziałem w swoim pokoju i obserwowałem Holly. Wiedziałem, że coś jest nie tak, kiedy zaczęła się pakować. I wiedziałem, gdzie zamierza pójść.

Zerwałem się z łóżka i pobiegłem do Wielkiej Biblioteki, żeby powiadomić starego Joe, a potem od razu pobiegłem nad urwisko.

Nie mogłem patrzeć, jak płakała. Nie mogłem patrzeć na jej ból. Spowodowałem, że zasnęła i trzymając ją na rękach, szedłem do domu.

Drzwi otworzyła mi mama. Patrząc na Holly w moich ramionach wytrzeszczyła oczy, ale szybko się otrząsnęła.

- To ona? - Spytała tylko, a ja potwierdziłem skinięciem. - Połóż ją u siebie, ja przypilnuję Ivy i powiadomię Petera.
I tak też zrobiłem. Ułożyłem ją na moim łóżku i wyłączyłem obraz z tamtego świata.

Wiem, że nie powinienem. Wiem, że nie wolno mi tego robić. Ale muszę.

Położyłem się obok niej i patrzyłem, jak śpi. W końcu mogłem pogłaskać ją po policzku, włosach. Mogłem się do niej przytulić i pomóc, gdyby miała zły sen.

Holly wtuliła się we mnie i objąłem ją mocniej.

Nie wolno mi. Za to grozi kara...

Ale Holly jest ważniejsza, niż moje życie...

***
Holly

Nigdy nie spało mi się lepiej. Nie miałam koszmarów. Wręcz przeciwnie. Miałam piękny sen.

Mike, Kate, Matt, Rose, Ben, Daniel. Scott...

Wszyscy tam byli. Siedzieliśmy przy ognisku na plaży. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy. Scott grał na gitarze, a ja i Kate śpiewałyśmy. Wszyscy nam klaskali. A gdy zniknął ostatni płomyk ognia, obudziłam się.

Wszystko, czego pragniesz...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz