Rozdział 21

347 39 7
                                    

Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem, na co mocno się skrzywiłam. Mimo protestów, weszłam pierwsza, w rękach trzymając przygotowaną strzałę.

Było tu ciemno, jednak można było zobaczyć kontury zamku.

Podłoga z autentycznych kamieni, sufit ze sklepieniem krzyżowo-żebrowym, kolumny po obu stronach pomieszczenia. A wszystko to stworzone z gałęzi. Nie licząc tego gdzie byliśmy, to miejsce zaparło mi dech w piersiach.

To jednak nie wszystko. Pomieszczenie to, było jedynie ogromnym korytarzem, prowadzącym do ciężkich, drewnianych drzwi.

Kierowaliśmy się w tamtą stronę, co chwilę się rozglądając i uważnie stawiając kroki.

Odwróciłam się do Scotta, który patrzył na mnie z błyskiem w oczach. Mogłam rozpoznać, że jest to spowodowane czujnością i myślą o walce. Nie jestem pewna, ale możliwe, że też z mojego powodu.

Znów usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk. Nie patrząc na nic, pobiegłam prosto do drewnianych drzwi. Byłam pewna, że to był Noah.

- Holly! Stój! Zębaki! - Zatrzymałam się gwałtownie i spostrzegłam, że ze wszystkich stron wybiegają te przeklęte stworzenia.

Napięłam cięciwe łuku, ale przypomniało mi się, że to ostatnio nie zadziałało. Scott widząc moje zmieszanie, krzyknął:

- Celuj w serce!

Nie widziałam już go. Otoczyły nas Zębaki. Dobrze, celujmy w serce...

Znowu napięłam cięciwe, ale wtedy coś sobie uświadomiłam. Nie wiedziałam, gdzie mają serca.

Postanowiłam próbować. Celowałam w szyje, pierś, żebra. I w końcu znalazłam. Było to dość dziwne, ale serce u Zębaków znajdowało się na środku grzbietu.

Torowałam sobie drogę do Scotta i natknęłam się na szamana. Mulah wywijał zręcznie mieczem i przecinał stwory na pół, centralnie w serce, a tatuaż pajęczyny ruszał się za każdym razem, kiedy zaciskał szczękę.

Nagle, nie wiadomo skąd, wyskoczył Scott. Używał magii, żeby się do nas dostać. Dyszał lekko.

- Idźcie, ja zostanę - wysapał Mulah. Kiwnęliśmy równo głowami i pobiegliśmy w stronę drzwi, które zamknęły się za nami z hukiem.

Wystrój tutaj był raczej... Nowoczesny.

Czarne płytki na wysoki połysk, ściany były mozaiką przedstawiającą bezlistne drzewa. Nad naszymi głowami zwisały wspaniałe, kryształowe żyrandole. I wtedy znów usłyszałam krzyk. Napięłam mięśnie, Scott również. Skinął na mnie lekko i pobiegliśmy w stronę białych drzwi, nie spodziewając się tego, co za nimi było.

***

Pokój był ogromny, wyglądający tak samo jak nowoczesny korytarz. Dwie rzeczy były tu inne i to na nich skupił się mój wzrok. Naprzeciw drzwi było okno, w czarnej ramie, zajmujące całą powierzchnię ściany. U spodu okna, na małym podeście był... Tron.

Ogromny, czarny tron, ze stopionych mieczy, tarcz i kruków. Martwych ptaków. Zagłówek, właściwie coś, co znajdowało się na jego miejscu, wyglądało jak spłaszczone, małe drzewo. Obok znajdował się identyczny, ale mniejszy tron.

Do podestu prowadziły dwa równoległe do siebie rzędy szarych kolumn. Panowała wrzechogarniająca cisza i nasze kroki odbijały się echem od ścian, kiedy zmierzaliśmy w ich stronę.

- Witam - usłyszeliśmy skrzeczący, nieprzyjemny głos za nami.

Odwróciłam się szybko i zobaczyłam Błyszczącego o srebrnych oczach, szarpiącego za włosy chłopaka o kruczoczarnych włosach. Kiedy spojrzał na mnie podkrążonymi, piwnymi oczami, pojawiły się w nich łzy.

Noah patrzył na nas ze smutkiem i bólem.

- Wypuść go - Syknęłam i napięłam strzałę.

Błyszczący zaśmiał się lekko i delikatnie, prawie z szacunkiem puścił chłopaka. Bez namysłu podbiegłam do niego i uklękłam.

Noah spuścił wzrok, a kiedy chciałam spojrzeć mu w oczy... Zaczął się śmiać.

- Holly - Odezwał się z nutą ostrzegawczości w głosie Scott.

Ale ja nie posłuchałam.

Uniosłam podbródek Noaha. Chciałam wiedzieć. Musiałam się upewnić.

Jego oczy były czerwone, a zęby ostre jak brzytwa.

- Bierzcie go - powiedział Noah i zza kolumn wyłoniło się pięciu Błyszczących unieruchamiając Scotta.

Założyli mu jakieś świecące bransolety, przez które nie mógł używać magii. Przynajmniej tak mi się wydawało.

Spojrzał na Noaha pełen furii. Władca Ciemności złapał mnie za łokieć i cofnął się do tronu.

- Wyprowadzić. Do lochów.

- Nie! - Scott próbował się wyrwać, ale stwory za mocno go trzymały. Tak jak mnie Noah.

Zdążyłam uchwycić przerażenie i wściekłość w oczach Scotta, zanim zniknął za drzwiami.

Wyrwałam się z uścisku piwnookiego, a on mi na to pozwolił. Uśmiechał się.

- Czego ty chcesz?! - Krzyknęłam.

Jego uśmiech tylko się poszerzył.

- Czy to nie jest oczywiste, Holly? Chcę ciebie. Ciebie u mojego boku. Zostań moją królową.

⚫ ⚪ ⚫

Witam po dłuuuugiej przerwie kochani :) przepraszam, ale ostatnio mam mało czasu i weny :/
Dlatego rozdział średni.
Ale mam nadzieję, że wam się podobał i zostawcie swoje opinie ;) I wiem, że zdjęcie tronu z gry o tron, ale najbardziej przypomina mi mój wyobrażony :p To były te dobre wiadomości. Teraz złe. Znaczy, tak mi się wydaje.
ZAWIESZAM MOJE OPOWIADANIA.
Mam trochę problemów i muszę zrobić porządek z paroma sprawami, więc mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Mam plan dodać jeszcze po jednym rozdziale z okazji moich urodzin, czyli 28 kwietnia, dalej nie wiem. Zobaczymy jak się wszystko ułoży.
Pls, nie zabijajcie.

❇ Wasza Trish ❇
.

Wszystko, czego pragniesz...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz