Rozdział 9

5.3K 291 67
                                    

- Naprawdę nie wiem już co mam zrobić, Pansy. - żalił się dziewczynie Blaise Zabini. - On zostawił nas dla tego głupiego Pottera.
- Spokojnie. To tylko chwilowe. Draco obwinia się za to, że Potter trafił do więzienia. Uwierz mi. Niedłgo mu to minie.
- A co jeśli nie? Nie widzisz co się z nim dzieje? On się w nim zakochał. O nas już prawie wogóle nie pamięta.
- No dobra. Może mu to już nie minie, ale nie zapomniał o nas. Przecierz rozmawia z nami i czasami spędza czas... - próbowała wytłumaczyć Pansy, lecz ślizgon już jej nie słuchał. Wpadł właśnie na genialny plan, jak pozbyć się raz na zawsze krukona i mieć Draco tylko dla siebie.

***

Draco i Harry siedzieli razem w bibliotece i pisali wypracowanie z transmutacji na dwie rolki pergaminu. Ci nauczyciele zwariowali chyba na punkcie ilości zadawanych prac domowych. Pomyślał zirytowany ślizgon. Potter od kiedy zmienił swój dom i opuścił byłych przyjaciół, znacznie poprawił swoje stopnie w nauce. Draco był dopiero w połowie pisania, gdy brunet oznajmił, że skończył swoje zadanie.
Obaj nie wiedzieli jak określić swoją relację. Nie byli parą, ale napewno było to coś więcej niż przyjaźń. Obaj zaczęli coś do siebie czuć, lecz nie znali  tych uczuć, ponieważ nigdy nie czuli czegoś takiego do innej osoby. Harry dalej nie powiedział prawdy Draconowi co do spotkania z dyrektorem. Najpierw sam musiał się oswoić z myślą, że niedługo umrze. Draco natomiast nie powiedział nic na temat spotkania śmierciożerców. Co prawda niepokojąca była krukonka. W końcu była w jednym domu razem z Harry'm. Z czasem zaczął uważnie się jej przyglądać. Nie mógł pozwolić by coś stało się Harry'emu. Szczególnie przez śmierciożercę grasującą po szkole. Harry dalej rysował w swoim notatniku. Były tam jego wspomnienia, jednak z czasem zaczą rysować hogwart, uczniów lub nawet przerysowywać niektóre obrazy zdobiące mury tego zamku. Ostatnimi czasy dość często zaczął wychodzić na spacery wokół jeziora. Pomagało mu to oswoić się ze swoimi myślami. Wiedział, że jeśli Draco ma przeżyć to on musi zginąć. Dla Draco. Inni nie są ważni. Skoro wszyscy są egoistami to oni też mogą nimi być. Nie liczyła się cała reszta. Byli tylko oni dwaj. Podczas tych spacerów zaczął rozumieć własne emocje i uczucia. Zrozumiał, że uczucie, które objawiał wobec blond ślizgona o stalowych tęczówkach to miłość. Nie wiedział czy blondyn czuje to samo do niego. Ale zawsze pozostaje ta iskierka nadziei.

***

Blaise siedział właśnie w swoim pokoju i planował zemstę na byłym gryfonie.  Po dokładych trzech dniach obserwacji chłopaka, zaplanował kiedy przeprowadzi swój plan. Po kolacji. Zazwyczaj wtedy Draco i Potter rozchodzą się i każdy zmierza w stronę swojego dormitorium. W korytarzu, którym krukon szedł do swojego pokoju, znajdowała się wnęka. Idealne miejsce do ataku z ukrycia. Wszystkomiał już dopięte na ostatni guzik. Do kolacji zostało niecałe piętnaście minut. Ślizgon przejrzał się w lustrze, wziął swoją różdżkę i ruszył w stronę wielkiej sali. Usiadł na swoim stałym miejscu przy stole Slytherinu. Zaczął powoli konsumować tosta i sałatkę, które uprzednio umieścił na swoim talerzu. Popijając sok z dyni zauważył wchodzącego do pomieszczenia krukona. Usiadł przy swoim stole i zaczął powoli jeść swoją kolację. Blaise przez ten czas obserwował zachowanie Pottera. Jak zazwyczaj usiadł na końcu stołu. Nie interesował się rozmowami dookoła tylko w spokoju jadł swój posiłek. Wyglądał jakby bardzo głęboko się nad czymś zastanawiał. Gdy stwierdził że krukon kończy już jeść swoją kolację, wstał i ruszył w kierunku wyjścia z wielkiej sali. Nie zauważył jednak dwóch osób, które mu się wnikliwie przyglądały. Pierwszą osobą była Pansy Parkinson, natomiast drugą była Cho Chang. Po wyjściu od razu skierował swe kroki w stronę wnęki w korytarzu. Czekał spokojnie aż krukon pojawi się w zasięgu jego wzroku. Wtedy przeprowadzi swoją zemstę. Gdy zielonooki brunet pojawił się na horyzoncie, mulat rzucił w jego stronę drętwotę. Zdezorientowany chłopak padł ogłuszony na ziemię. Ślizgon podszedł do byłego gryfona, rzucił na niego jeszcze zaklęcie wiążące, aby się upewnić, że jak się obudzi to nigdzie nie ucieknie. Wszyscy uczniowie aktualnie powinni być w swoich dormitoriach, ponieważ niedługo miała zacząć się cisza nocna, a raczej nikt nie chciał by dostać szlabanu z Flichem, a już co gorsza ze Snape'm. Skierował się więc w stronę sali wejściowej. Będąc już na błoniach hogwartu, zwrócił swój wzrok ku brunetowi.
- Zapłacisz mi za wszystko co mi zrobiłeś. Zapłacisz mi za odebranie Draco. Za odebranie mojej jedynej miłości. Teraz, gdy ciebie już nie będzie, będziemy mogli być razem. I nic nie jest w stanie tego zepsuć. - skończył swój monolog i powrócił do marszu. Wyszedł poza bramy hogwartu i teleportował się z Potter'em do siedziby Voldemorta, czyli domu Malfoy'ów. Pojawił się przed drzwiami dworu. Wszedł do środka i udał się do sali audienctjnej. Będąc w środku pomieszczenia, podwinął rękaw lewej ręki i za pomocą mrocznego znaku, wezwał swojego pana.
- Oby to było coś ważnego Zabini. - powiedział nieco zirytowany Voldemort pod postacią Toma Riddle'a w nieco starszej wersji.
- Panie. - Zabini uklęknął, po czym znów zwrócił się do Czarnego Pana. - Jest to bardzo ważne Panie. Mam Pottera. Złapałem go i przyprowadziłem do ciebie.
- W takim razie zaprowadź naszego gościa do lochów. Ciekawe co będzie miał nam do powiedzenia jutro - Powiedział na odchodne i zaśmiał się szaleńczo, a Zabini wykonał polecone mu zadanie.

Niewinny skazaniecWhere stories live. Discover now