Rozdział 2

11K 608 199
                                    

Poppy i Severus spędzili całą noc na opatrywaniu Harry'ego z ran. Nie udało im się uleczyć wszystkich ran całkowicie. Na pewno po niektórych ranach zostaną blizny. To była dla wszystkich ciężka noc. Jedyną osobą, której nie interesował dalszy los Potter'a był Ron. Był wręcz zły za oczyszczenie Harry'ego ze wszelakich zarzutów. Następnego dnia wszyscy już wiedzieli o uwolnionym Harry'm Potterze. Zazwyczaj wesoło plotkująca wielka sala w tej chwili była cicho. Nie było słychać wszędzie tych przeszywających szeptów. Po śniadaniu Draco wraz z Pansy udali się do gabinetu Snape'a. Po usłyszeniu zaproszenia weszli do pomieszczenia.

- Dzień dobry profesorze. Chcieliśmy się pana o coś spytać.

- No więc?

- Czy moglibyśmy zająć się Potter'em? Wiemy, że jest już pewnie uleczony z większości obrażeń, ale my chcieliśmy pomóc naprawić jego psychikę - odparł pewnie Malfoy licząc na zgodę profesora. Gdy profesor nic nie dodał kontynuował - Gdyby pan był na jego miejscu to wolałby, żeby panem zajęły się osoby, które skazały pana na taki los. Wszyscy jego bliscy się go wyparli. No może oprócz bliźniaków. A my proponujemy pomoc.

- Dziwię się tak nagłą troską o pana Potter'a, szczególnie z waszej strony. Podałeś dość sensowne argumenty, więc macie moją zgodę. Obecnie jest on w pokoju życzeń. Wiecie o tym wy, bliźniacy, Pani Pomfrey i Ja. Na razie nikt oprócz wymienionych osób nie ma do niego wstępu. Dobrze chodźcie ze mną. Ustalimy wraz z bliźniakami zmiany. Raz będziecie wy, raz oni. - Po tych słowach ruszył przed siebie. Ślizgoni o nic więcej nie pytając, ruszyli za opiekunem swojego domu. Znaleźli się przed obrazem jakieś kobiety. - Poczekajcie tu chwilę. Zaraz wrócę. - obraz po podaniu hasła, odsunął się i Snape wkroczył do środka. Już po chwili wyszedł w towarzystwie dwóch osób o identycznym wyglądzie. Szli przez chwilę w milczeniu aż doszli pod... Ścianę. Profesor przeszedł trzy razy koło niej. Nagle pojawiły się duże mahoniowe drzwi. Po drugiej stronie drzwi znajdował się dość przestronny pokój z kominkiem, dwoma zielonymi, skórzanymi fotelami, kanapą, stolikiem, pokaźną biblioteczką i łóżkiem, na którym leżał obecnie śpiący Harry. Ściany były koloru szarego a podłoga z czarnego drewna. Wszyscy usiedli na wolnych miejscach po czym Snape zabrał głos.

- Dobrze więc jak widzicie w tym pokoju znajduje się Harry. Będziecie na zmianę się nim zajmować...

- Ale dlaczego...

- Oni...

- Muszą...

- Z nami...

- Zajmować się...

- Harry'm? - skończyli razem bliźniacy.

- Wolicie by zajmowali się nim wszyscy, którzy go oskarżali w ministerstwie i się od niego odwrócili czy ktoś komu z nie wiadomo jakich przyczyn włączyła się troska o pana Potter'a? - Bliźniacy zastanawiali się przez chwilę nad słowami postrachu Hogwartu i zgodzili się skinieniem głowy.

- Jak tą kwestię już ustaliliśmy, to teraz najważniejsza rzecz. - Snape machnął różdżką. Przed nimi pojawił się duży arkusz pergaminu. Snape wypisał po kolei dni tygodnia.

- To teraz wpiszę was na tą listę, która będzie wisieć tam - wskazał ręką na jedną z ścian - Pan Malfoy i Panna Parkinson będą tutaj w Poniedziałki, Środy i Piątki a Panowie Weasley we Wtorki, Czwartki i Soboty. W Niedzielę jesteście wszyscy i to będzie jedyny dzień, w którym pan Potter może przyjmować ewentualnych gości. - za pomocą zaklęcia trwałego przylepca, pergamin został umieszczony na ścianie - Dzisiaj jest środa, więc panowie już mogą iść. - Dwie rude czupryny po słowach nauczyciela opuściły pokój. - Jeśli pan Potter źle się poczuje lub coś się stanie to jedno z was ma przyjść od razu po mnie, zrozumiano? - Pokiwali głowami na znak zgody - Dobrze więc zostawiam go w waszej opiece.

Pansy podeszła do biblioteczki w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego woluminu, natomiast Draco przystawił fotel do łóżka Harry'ego. Wyglądał tak spokojnie jak spał, ale widać było, że jest strasznie chudy. Po jakieś godzinie siedzenia, chłopak zaczął się wybudzać. Poruszył się nerwowo gdy zauważył ślizgonów w swoim pokoju. Wyglądało to tak jakby chciał się od nich odsunąć jak najdalej, lecz jego obecny stan nie pozwalał mu nawet się poruszać.

- Spokojnie, nic ci nie zrobimy. Chcemy ci tylko pomóc. - zaczął spokojnie tłumaczyć Draco. W oczach chłopaka można było ewidentnie zobaczyć strach. Tylko przed czym? Przed ślizgonami? Przed tym gdzie się znajduje?

- Pamiętasz co się wczoraj działo? - zapytał blond włosy z nadzieją. Chłopak ledwie widocznie zaprzeczył ruchem głowy. Blondyn westchnął. To będzie trudna rozmowa. Pomyślał. Pansy, która miała totalnie gdzieś co się teraz dzieje, i którą interesował tylko wolumin przed nią wcale mu tego nie ułatwiała.

- Wczoraj złapano Petera Pettigrew, który zeznawał w ministerstwie. Dzięki jego zeznaniom zostałeś uniewinniony. Zabrano Ciebie z Azkabanu. - brunet wzdrygnął się na wzmiankę o więzieniu - Snape i Pomfrey leczyli Ciebie całą noc. Pansy, Fred, George i ja będziemy spędzać z tobą czas. Od ciebie zależy, czy chcesz się widzieć z innymi? - kiedy ostatnie słowa wypłynęły z jego ust, stalowe tęczówki napotkały te zielone. Widział w nich niepewność, ból, smutek i niechęć.

- N-nie c-chc-ę ni-nik-kogo innego w-widz-dzieć - ledwo wypowiedział te słowa drżącym głosem.

- Dobrze. Nie pozwolę nikomu innemu tutaj wejść oprócz naszej czwórki, Snape'a i Pomfrey. - mówił spokojnie Draco, gładząc włosy chłopaka w uspokajającym geście. Podał gryfonowi szklankę wody do popicia.

- Już nikt nigdy cię nie skrzywdzi. Obiecuję. - to były ostatnie słowa, które usłyszał brunet nim wokół otoczyła go całkowita ciemność.

Niewinny skazaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz