26.

1.8K 135 30
                                    

Dokładnie miesiąc później wszyscy spotkali się w jego rodzinnym domu. Już jakiś czas temu zaplanowali takie spotkanie po latach włączając w to całą ich rodzinę. Z Kalifornii przyleciała nawet Anne, Robin i Gemma. Oczywiście nie mogło też zabraknąć Nialla, Liama i Zayna z którymi przez ten czas zdążył się pogodzić. Zaprosił też Eleanor, która nie dość, że stała się jego naprawdę dobrą przyjaciółką to teraz była też matką jego dziecka. Całe szczęście była już w dużo lepszym stanie i z jego, a także z pomocą Harry'ego uwierzyła, że na pewno sobie poradzą. W dodatku pogoda dopisywała. Nie było zbyt gorąco. Idealna pogoda na grilla, którego nie mogło zabraknąć.

Stojąc na tarasie z puszką zimnego piwa w dłoni i przyglądając się temu wszystkiemu nie mógłby być szczęśliwszy. Doris i Ernest biegali w koło bawiąc się nowymi zabawkami, które kupił im wraz z Harrym. Phoebe z Daisy i Fizzy puszczały muzykę co chwila zmieniając repertuar i wymyślając coraz to lepsze kroki taneczne. Lottie, Tommy, Eleanor i Gemma śmiali się z czegoś głośno, Niall pożerał prawdopodobnie już piątą kiełbaskę, a Liam wraz z Zaynem próbowali rozpalić grilla, który jakimś cudem przygasł. Jay, Dan, Anne i Robin siedzieli pod altanką prowadząc jakąś żywą dyskusję, a Harry.. Harry właśnie objął go ramieniem w talii, przyciskając usta do szczęki, potem przesuwając je na policzek. I nie mógł się nie uśmiechnąć. Wreszcie było dobrze. Było idealnie.

- Czemu stoisz tu sam? - zapytał, opierając podbródek na jego ramieniu.

- Przyglądam się. - odparł wygodniej opierając się o twardy tors bruneta.

Harry odstawił swojego drinka na barierkę i oplótł go obiema rękami, duże dłonie zaplatając gdzieś na jego brzuchu. Od razu ułożył na nich swoją mniejszą dłoń wzdychając cicho gdy usta bruneta przycisnęły się do zagłębienia w szyi.

- Tak to powinno wyglądać zawsze. - stwierdził odchylając głowę w tył by na niego spojrzeć.

Chłopak z uśmiechem pokiwał głową szepcząc ciche 'i będzie', a on utonął w zielonych, błyszczących tęczówkach. Te dwa szmaragdy zdecydowanie były jego niebem i ziemią. Wszystkim, czego potrzebował.

Był wzruszony tym, co właśnie się działo i nawet nie próbował tego ukryć. Ich rodziny zachowywały się jakby faktycznie byli już ze sobą połączeni i prawdopodobnie właśnie tak było. Nie potrzebowali żadnego świstka papieru by stać się jedną, wielką i prawdziwą rodziną, choć był pewny, że ten świstek i tak w końcu zdobędą. Chciał, żeby Harry został jego mężem. Ale teraz to nie było najważniejsze. Cieszył się po prostu tym, co miał.

Nie mógłby chcieć czegoś więcej. Miał rodzinę. Przyjaciół. Miał Harry'ego, swoją miłość. A niedługo zostanie ojcem. Nie mógł uwierzyć, że wreszcie po tylu latach bycia cieniem samego siebie wszystko wreszcie było tak, jak powinno być. Wszystkie puzzle zostały odnalezione i ułożone. Każdy idealnie pasował do drugiego.

Był szczęśliwy. W końcu z całą pewnością siebie mógł powiedzieć, że był szczęśliwy. Kurewsko szczęśliwy i czasem stając w lustrze zupełnie nie poznawał chłopaka, którego tam widział. Uśmiech praktycznie przez cały czas rozjaśniał jego twarz, a błękitne tęczówki wypełnione były wesołymi, tańczącymi iskierkami. Sińce pod oczami zniknęły podobnie jak szara cera, a przez posiłki, które Harry przygotowywał mu niemal codziennie przybrał na wadze. Zdobył też trochę mięśni przez systematyczne wycieczki na siłownie. Wreszcie podobał się samemu sobie, choć wciąż miał kilka kompleksów, ale brunet każdego dnia skutecznie wybijał mu je z głowy. Kochał każdą jego wadę. Niski wzrost czy zbyt wystający tyłek chłopak traktował jako atut i to było najważniejsze. Najważniejsze, że podobał się Harry'emu, bo tylko jemu chciał się podobać. Na zdaniu innych mu nie zależało.

PineappleWhere stories live. Discover now