Chapter 2 .

4.5K 190 15
                                    

Moje paznokcie cichutko stukały o ekran telefonu podczas, gdy wpisywałam kolejne litery i słowa, żeby wysłać je Jemu. W moich uszach rozbrzmiewały delikatne dźwięki mojej ulubionej piosenki cudownego zespołu, który po części skradł moje serce, oczywiście, większą część zostawiając Harry'emu. Napisałam wiadomość, lecz nie wysłałam jej. Tak naprawdę to nie byłam gotowa na naszą rozmowę. Minęły tylko dwa tygodnie, a moje serce nadal krwawiło.
- Leah. - powiedział mój nowy nauczyciel od matematyki. Był młody. Bardzo młody i bardzo przystojny. - Czy nie przeszkadzamy ci? - zapytał i stanął nad moją ławką.
Zamknęłam niewysłaną wiadomość i podniosłam wzrok na szarookiego szatyna, który patrzył prosto w moje tęczówki. Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się delikatnie. Nie wyjmując słuchawki z ucha ponownie zwróciłam wzrok ku komórce, a moje policzki przykrył delikatny cień wytuszowanych, długich rzęs. - Leah! - powiedział nieco głośniej niż powinien.
Pan Benson był moim nauczycielem od trzech dni, lecz dopiero dzisiaj zajął się prowadzeniem lekcji. Moja matematyczna grupa nie była zbyt bystra jeśli chodzi o rozszerzenie tego przedmiotu, dlatego przez całą lekcję David zmagał się ze zmuszeniem uczniów do zrobienia tego pewnie banalnego równania.
- Jeśli naprawdę pana to obchodzi, to tak. Jestem troszkę zajęta. - powiedziałam słodkim tonem. Chodziłam do ostatniej klasy liceum, chociaż byłam dwa lata młodsza od pozostałych.
Profesor, jak kazał na siebie mówić, by dowartościować się o dodatkową ilość szacunku z racji młodego wieku, uśmiechnął się zanim odszedł do swojego biurka i usiadł na jego blacie.
- Przykro mi panno Tallberg, niestety przerwę ci i zapraszam do tablicy. - odchrząknął i założył nogę na nogę, przy czym wyglądał cholernie seksownie. Uśmiechnęłam się i nadal słuchając Never say never zespołu The Fray wstałam i stukając czarnymi szpilkami podeszłam do interaktywnej tablicy, na którą dopiero teraz od początku lekcji zwróciłam uwagę. Moi koledzy odetchnęli z wyraźną  ulgą, a ja uśmiechnęłam się do Travis'a, kolegi z drużyny koszykówki, który był wyjątkowo słaby z matematyki.
Rozwiązałam przykład, który zajął pół tablicy, moim drobnym wypracowanym pismem i ponownie włączyłam tą samą piosenkę zanim poszłam z powrotem do ławki uśmiechając się triumfalnie do tego pieprzonego, przystojnego David'a.
- Panno Tallberg, czy to jest strój do szkoły? - zapytał. Przystanęłam i zacisnęłam pięści przed sobą.
- To chyba nie pana problem jak chodzę ubrana do szkoły, prawda? - zapytałam i zmierzyłam go groźnym spojrzeniem, gdy z powrotem stanęłam z nim twarzą w twarz.
Zabrałam książki z trzeciej ławki, w której siedziałam i skierowałam się do drzwi by wyjść z klasy. Była to moja ostatnia godzina, a wyjście z sali odrobinę wcześniej równało się z niespotkaniem Harry'ego przed szkołą.
- Do widzenia. - powiedziałam słodko, kiedy otwierałam drzwi.
- Nie sądzę, że dzwonek już dzwonił. - powiedział spokojnie, darząc mnie łagodnym spojrzeniem szarych oczu.
- Dla mnie już dzwonił. - przewróciłam oczami i wyszłam z klasy, kątem oka widząc jak David potrząsa głową w rozbawieniu przygryzając dolną wargę, a koledzy i koleżanki z klasy patrzą na mnie z uznaniem uśmiechając się.
Dzięki temu cholernemu, pociągającemu nauczycielowi przynajmniej na chwilę zapomniałam o Harry'm.
Uśmiechnęłam się do siebie i ruszyłam w stronę szafki, żeby zabrać książką od biologii, żeby nauczyć się na jutrzejszy sprawdzian. Mimo, że miałam więcej obowiązków i byłam stosunkowo, bardziej niegrzeczna w stosunku do nauczycieli, co niekiedy skutkowało tym, że musiałam zostawać po lekcjach, nadal miałam najlepszą średnią w całej pieprzonej szkole.
Otworzyłam kombinację z cyfr i zabrałam ciężki podręcznik, po czym skierowałam się ku wyjściu idąc pustym korytarzem.
Shane odwoził mnie do domu codziennie, ale dziś raczej będę musiała iść pieszo, ale w żadnym razie nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie. Dobrze mi zrobi ten krótki spacer. Muszę przemyśleć czy jednak chcę z nim porozmawiać. Bardzo mi go brakuje, ale mimo wszystko nie jestem gotowa wybaczyć mu tego co zrobił, choć podświadomie wiem, że gdyby nie zależało mu przynajmniej trochę już dawno by odpuścił.
Wyszłam przez duże, szklane drzwi z budynku, a chłodny wiatr owiał moje nagie ramiona. Jak zwykle zostawiłam kurtkę w samochodzie przyjaciele, który nie zerwał się z lekcji pięć minut przed jej końcem.
 Rozejrzałam się po przestronnym parkingu, który w dużej części zajmowały samochody nauczycieli i uczniów. Z radością stwierdziłam, że jego nie ma. Walczył o mnie cały czas, więc może się już znudził ciągłym gonieniem za mną.
Z pod mojej lewej powieki wyleciała jedna łza, którą szybko starłam wierzchem dłoni.
Nie powinnam płakać.
- Musisz się pogodzić, z tym, że za długo zwlekałaś. - odezwało się zachrypniętym głosem moje wewnętrzne "ja". Siedziała zaszyta w okiennej wnęce i dużym kubkiem gorącej czekolady z piankami, okryta fioletowym puszystym kocykiem. Przedstawiała dokładnie moje samopoczucie. Ile ja bym dała, żeby tak po prostu czekać na niego w tym pieprzonym oknie.
Poczułam, że po policzkach już spływają stróżki łez, które zmywają mój makijaż.
Usłyszałam czyjeś kroki, a właściwie bieg. Ktoś biegł w moim kierunku, a ja byłam zbyt zawstydzona moim nagłym atakiem płaczu by podnieść głowę.
Odwróciłam się w stronę samochodu mojego przyjaciela, ale powstrzymała mnie czyjaś duża, ciepła dłoń owinięta wokół mojego nadgarstka.
Stanęłam z Nim twarzą w twarz. Nie mogłam się skupić na tym jak wyglądał, ponieważ od razu złączył nasze wargi. Nie mogłam oprzeć się jego magicznym ustom. Nie mogłam oprzeć się jemu. Nie jesteśmy stworzeni do tego by być zwykłymi przyjaciółmi. Mu musieliśmy być kimś więcej.
Zamknęłam oczy i całkowicie oddałam mu w panowanie moje, spragnione jego, usta. Jego język sunął po mojej dolnej wardze. Kochałam gdy to robił. Kochałam sposób w jaki mnie całował. To uczucie było najlepszym na świecie. Moje serce właśnie kawałek, po kawałki składało się w całość.
Rozchyliłam wargi, a jego język od razu zajął się moim. Robił to tak delikatnie jak jeszcze nigdy w życiu. Usłyszałam dzwonek oznaczający koniec lekcji i już miałam odsunąć się od mojego Invicto, gdy przeszkodził mi w tym i objął mnie ramionami w talii nadal nieśpiesznie całując. Tak bardzo brakowało mi jego pocałunków. Miętowego smaku jego malinowych ust.
- Harry ja potrzebuje czasu. - powiedziałam cicho przerywając pocałunek. Oparł swoje czoło o moje, a ja mogłam jedynie skupić się na szmaragdzie jego tęczówek. - Nie powinniśmy.
- Nie przeżyłbym gdyby coś ci się stało Maleńka. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby w tym klubie … - powiedział. Jego głos wydał się jeszcze bardziej zbolały niż podczas naszej ostatniej rozmowy.
Jego oczy były zaczerwienione.
- Daj mi czas. - szepnęłam. Zdążyłam zauważyć, że wokół nas zebrał się niewielki tłum. Wszyscy byli tutaj ze względu na Harry'ego. Był gwiazdą, a ja byłam młodą gówniarą, która została okropnie oszukana.
- Proszę. Ja już dłużej bez ciebie nie wytrzymam. Kurwa, ja wiem, że nie jestem dobry w mówieniu o tych gównianych emocjach, ale ja potrzebuję cię bardziej niż myślałem. Bardziej niż to planowałem. - powiedział.
- Planowałeś? - zapytałam zrezygnowana. Głupia. Czego ja mogłam się spodziewać?  Że ten cudowny, idealny mężczyzna moich marzeń zakocha się we mnie? - Wszystko było twoim pieprzonym planem, tak? A ja głupia ci ufałam. Wierzyłam ci zawsze, myślałam, że z tobą mogę porozmawiać o wszystkim.
Poświęciłam dla ciebie swoją przyjaźń z Zoey pierdolony dupku, a ty tylko mnie oszukałeś. Żegnaj Harry. Dopisz mnie do swojej listy dziwek i daj mi wreszcie spokój! - krzyczałam. Łzy znów lały się po mojej twarzy. Właśnie o to chodziło w tym wszystkim. Z odliczaniem dni.
Odwróciłam się i pobiegłam przed siebie skanowana przez dziesiątki par oczu, które przyglądały się mojemu wybuchowi, który jutro będzie tematem numer jeden w szkole. Szpilki sprawiały, że chwiałam się na nogach.
Wpadłam w ramiona Shane'a, który głaskał moje plecy uspokajająco. Objęłam go rękami i pociągnęłam za błękitną koszulę, którą miał na sobie. Brudziłam mu ją makijażem, który teraz już całkiem zakrył moją twarz.
- Ja chcę, żeby to wszystko już się skończyło. - wychlipałam i podniosłam na niego wzrok. - Shane miłość do niego mnie zabija.

---------------------------
drugi rozdział za nami :)
ten podoba mi się już bardziej i chyba mogę powiedzieć, że mi wyszedł, chociaż pisałam go na szybko . . .
mam nadzieję, że się podoba :)
strasznie, strasznie, strasznie wam dziękuję, za wszystkie komentarze gwiazdeczki ... 
cholernie się cieszę, że mam dla kogo pisać :*
Trzymajcie się .
Do następnego 
xx 

forgiveness? ▼ h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz