Chapter 6 .

4.2K 195 26
                                    

- Gdzie mnie kurwa zabierasz?! - zapytałam ostro, choć w środku byłam przerażona, gdy jechaliśmy przez leśną dróżkę. Moja stu procentowa frekwencja w szkole poszła się jebać kiedy brunet nie wypuścił mnie z samochodu, i gdy już opanował swoją złość do stadium gdzie w miarę bezpiecznie mógł ruszyć z parkingu  zabrał mnie spod budynku. - Harry. - dodałam by zwrócić na siebie jego uwagę.

Nadal mocno zaciskał ręce na kierownicy, a na jego ramionach mogłam dostrzec, bez specjalnego przyglądania się, jak mięśnie spinają się by za moment na chwilkę rozluźnić i znów pojawić się twarde niczym sporych rozmiarów skałki.

Wyjrzałam przez okno i ujrzałam tylko dróżkę pokrytą mokrą ściółką, a wokół jedynie drzewa. Każde takie samo. Każde przerażające w ten sam właśnie sposób. Moje dłonie zaczęły się pocić z nerwów. Nie byłam w lesie od czasów, gdy jako dziesięcioletnia dziewczynka poszłam zbierać z tatą grzyby. - Harry. - mój głos chyba był wyższy niż kiedykolwiek, ale to zwróciło jego uwagę. Spojrzałam w jego już spokojne oczy, moimi niepewnymi i zdenerwowanymi. - Proszę zabierz mnie stąd. - samochód zatrzymał się, a jego duże dłonie znów złapały moje nadgarstki, tym razem delikatnie. Troszkę piekły, ale bałam się na nie spojrzeć. Nie chciałam, żeby znów powróciła historia, w której bałam się Harry'ego. W której był moim największym koszmarem.

Położył moje ręce na moich kolanach i szybko wysiadł z samochodu, a gdy już miałam powiedzieć, żeby mnie nie zostawiał otwierał już drzwi z mojej strony.

- Nie lubię lasu. Zabierz mnie. - powiedziałam i spuściłam wzrok na ręce. Na moich nadgarstkach widniały lekko już sine linie, które okalały skórę z dwóch stron niczym bransoletka. Nie wyglądało dobrze, ale … lubiłam ślady na moim ciele, które zostawiał mi Harry. Wiedziałam, że on nie chce ich robić, ale ja chcę je mieć. One mówią mi o zakazanej, niegrzecznej miłości jaką dzielimy, a właściwie … tylko ja go kocham. Moje serce pękło kiedy powiedział, że zakochał się. Na pewno poznał kogoś kiedy się nie widzieliśmy. Kiedy ja nie chciałam go widzieć.

- Księżniczko tak bardzo cię przepraszam. - powiedział. W jego głosie wyczułam nutkę bólu. Zaczął całować moje sine nadgarstki. Moje pęknięte serce zaczęło szybciej bić, a raczej gonić w szaleńczym tempie, gdy usłyszałam słowo "księżniczko" z jego ust w moją stronę.

Wyciągnęłam dłonie z jego delikatnych, długich palców i złapałam jego policzki.

- Nie przepraszaj. Ja je lubię. Lubię każdy ślad jaki zostawiasz na moim ciele. - uśmiechnęłam się nieśmiało. Mimo, że cholernie mnie wkurzył za tą pieprzoną akcję z zazdrością, za porwanie mnie z pod szkoły, nie mogłam dłużej się na niego gniewać. To tak jakby zamknąć w klatce szczeniaczka, który chce się bawić, patrząc tym błagalnym wzrokiem ślicznych, dużych oczu. Niemożliwe.

- Dlaczego? To nie jest fajne. Ja … miałaś racje. Nie powinniśmy wchodzić w to drugi raz. Ja powinienem cię zostawić kiedy mnie prosiłaś. - westchnął i podszedł do drzewa, które znajdowało się tuż za jego plecami i mocno uderzył w korę, która posypała się i kawałkami wbiła w jego skórę naruszając jej, mimo wszystko, delikatną fakturę.

- I przywiozłeś mnie tutaj, żeby powiedzieć mi, że już mnie nie chcesz, tak? - zapytałam ze łzami w oczach. Ja już chcę, żeby ten dzień się w końcu skończył.

Wysiadłam z pojazdu i stanęłam za jego umięśnionymi plecami gładziłam go delikatnie przez materiał koszulki którą miał na sobie.

- Nie Leah. Ja … nie wiem co się dzieje gdy jesteś obok. Ja … wariuje. - obrócił się w jego oczach błyszczało coś co z pewnością można było nazwać łzami. Harry? Harry nigdy nie płacze. Co się dzieje?

forgiveness? ▼ h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz