Chapter 12 .

3.2K 143 9
                                    

I zniknął. Płacząc i krzycząc, że jestem jego, że zasłuży na to, żebym nosiła imię jego dziewczyny. Jego słowa rozdzierały mi serce, ale bardziej bolał mnie ten pocałunek. Nienawidzę tej Jane, a on trzymał ją w uścisku swoich muskularnych ramionach i całował jej napompowane botoksem usta. Dlaczego musiał to zrobić? Był jedyną osobą która mnie rozumie, a teraz już ją straciłam.

Czy potrafię przebaczyć mu znów? Czy potrafię wybaczyć sobie?

-----------------------------------------

Minęły dokładnie cztery dni od,naszego ostatniego spotkania, a ja nadal,miałam przed oczami jego załzawione zielone tęczówki, czerwone policzki i drżące wargi. Jak spał? Czy nadal miał te koszmary, o których mi mówił? Czy nadal mnie kocha? Czy spotkał się znów z Jane? Czy wtedy ją pocałował naprawdę?

Tysiące pytań siedziało w mojej głowie i nie znałam odpowiedzi na żadne. To dziwne, bo ja zawsze znam odpowiedź na pytania, a teraz w moich myślach świeci pustka. Całkowita ciemność.

Usiadłam na ławce przed szkołą i rozważałam wysłanie do niego wiadomości, ale nie byłam w stanie niszczyć tego co przeszliśmy przez te dni. Powiedziałam mu żeby zapomniał. Żeby było tak, jakby nie mnie wybrał by wygrać ten zakład. Tak jakbyśmy nigdy się nie spotkali.

Może już kogoś ma. Może właśnie układa sobie życie z kimś innym, a ja właśnie rozmyślam nad tym przez,co przechodziliśmy.

- Ej ... Ty jesteś Leah, prawda? - zapytał jakiś chłopak, który mówił z dziwnym akcentem. Był ciemnym blondynem o ślicznych brązowych oczach. Pokiwałam głową. - Jakiś chłopak kazał mi po ciebie przyjść.

Nie czekając na mnie blondyn poszedł przed siebie i tylko obejrzał się, czy podążam za nim, czy nie. Wstałam więc z miejsca i ruszyłam za nim uśmiechając się do wszystkich, którzy stali wokół.

Moim oczom ukazał się wielki bukiet lili, na które miałam potworne uczulenie. Odsunęłam się i zakryłam dłonią nos, by nie wdychać ich zapachu. Zza kwiatów wyłoniła się czarna czupryna Travis'a.

- Hej Leah, chciałem zapytać, czy poszłabyś ze mną na ten bal? - powiedział i przeczesał palcami włosy. Od razu przypomniał mi się on, który robił to często i wyglądał przy tym niewiarygodnie seksownie.

Uśmiechnęłam się do niego, choć przez,to, że zasłoniłam nos ręką prawdopodobnie tego nie widział.

- Przykro mi Travis, ale ja nie wybieram się na ten bal. - nie wybiorę się na niego z nikim innym chyba, że z Harry 'm, ale on nie chodzi na bale. - Jeśli moje plany się zmienią to tylko dlatego, że może pójdę pomóc w przygotowaniach. - skłamałam.

* *

- Jakie jest twoje marzenie? - zapytał brunet, którego ciemna strona wyjątkowo zniknęła, zastąpiona jasnym przebłyskiem w mroku jego oczu. Usiadłam na tarasie z tyłu domu i zmusiłam się by,na niego spojrzeć. Wyglądał jak upadły anioł. Ciemne podburzone włosy, powiewały na wietrze, zielone oczy wpatrzone były w moje i nie byłoby w tym nic strasznego gdyby nie to, że on po prostu zaglądał w moją duszę, mieszał w moich myślach. Z nim wszystko było inne ... przerażające. - Leah ... - powiedział przeciągle, wyrywając mnie z zamyślenia.

- Hmmmm ... To nie jest marzenie ... Ja po prostu chciałabym iść n bal ... Zwykły bal. Założyć białą sukienkę z koronki i wysokie obcasy i przetańczyć całą noc, patrząc w oczy tego jedynego. - zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się, gdy przez chmury przebiło się słońce.

- Szkoda, że nie chodzę na bale. - zaśmiał się i objął mnie ramieniem, dodatkowo sadzając mnie na swoich kolanach. Nie czułam się komfortowo w tej pozycji, dlatego, że gdy tylko mnie dotykał czułam dziwne uczucie. Ciarki przechodziły po moich plecach, a miejsce które trzymał pokrywała gęsia skórka.

- Dlaczego? To chyba fajna zabawa. - powiedziałam troszkę zawiedziona jego nagłą reakcją.

- To nie dla mnie. Trzeba założyć jakiś pieprzony garnitur, albo smoking, albo jeszcze Bóg wie co. Trzeba tańczyć, a ja tego nie lubię. Wszystkie argumentu przemawiają przeciw. Chociaż jak już pójdziesz na ten bal i już potańczysz to zadzwoń do mnie. Z przyjemnością zerwę z ciebie sukienkę. - wymruczał odsłaniając moje ramię. Przejechał po nim nosem i muskał skórę wargami.

- Yhmmm ... A jakie jest twoje marzenie? - zapytałam i szybko zeszłam z jego kolan siadając w bezpiecznej odległości od siebie. Zaśmiał się.

- Nie mam marzeń, jedyne czego chce to pocałunek w deszczu. - Harry romantykiem? - A ... No i jeszcze chce cię przelecieć. - i musiał zepsuć.

- Hmmm ... Szkoda, że nie wychodze, gdy pada. - wstałam z miejsca słysząc jego śmiech.

* *

- A ... Okey. - wydał się zawstydzony. Poprawił okulary na nosie, które nico się zsunęły. - Weź kwiatki. Są dla ciebie. - uśmiechnął się. Miał uroczy uśmiech.

- Jestem uczulona na lilie. - powiedziałam i jak na potwierdzenie słów kichnęłam.

Travis wyrzucił kwiaty do kosza, który stał obok i odszedł rzucając szybkie i niewyraźne przepraszam.

Przewróciłam oczami i z powrotem skierowała się w stronę ławki.

- Wcześnie wziął się za szukanie partnerki na dzisiejszy bal. - powiedziałam do siebie. Wyjęłam telefon z torby i znów postanowiłam przejrzeć wszystkie zdjęcia Harry'ego.

[ Harry ]

- Rób co kurwa mówię! - dlaczego moja Księżniczka tak go lubi? - Chyba, że chcesz to załatwić inaczej?! - dodałem i zacisnąłem pięści na jego cholernej koszulce. Kika dziewczyn przeszło obok, ale nie zwróciłem na nie dokładnie uwagi. Obchodziło mnie jedynie to, żeby on zajął się tym co miał jej powiedzieć. Skoro tak go lubi, na pewno się zgodzi, na to co planuje.

- Nie zgodzi się. - odpowiedział i odsunął się. - Powiedziała, że nie zgodzi się na pójście na ten bal chyba, że ty z nią pójdziesz. - dodał. Mimowolnie uśmiechnąłem się przygryzając wargę. - Z czego się cieszysz? Czy ty nie widzisz, że niszczysz ją? Tylko zobacz. - mówił lekko podniesionym głosem. Wyjrzał zza muru, co skłoniło mnie do zrobienia tego samego.

Siedziała na drewnianej ławce przed wejściem do szkoły. Uśmiechała się do telefonu i nawet z daleka widziałem dołeczek w jej podbródku. Zmęczone oczy zakrywały kosmetyki. Zdecydowanie wolałem, gdy jedynym makijażem jaki miała był jedynie błyszczyk, ten brzoskwiniowy, który zlizałem z jej ust, gdy po raz pierwszy zabrałem ją na kolacje która jednak totalnie się nie udała.

Widziałem jej piękne nogi, które wydłużały koszmarnie wysokie obcasy. Jak do chuja mogła chodzić w tych szpilkach? Przecież, nie da się na tym chodzić!

- Masz zrobić wszystko, żeby się zgodziła inaczej skrócę cię o głowę, jasne? - skinął, gdy odwróciłem się i spojrzałem na niego, po czym znów zwróciłem wzrok w stronę Leah'i.

Ona musi być szczęśliwa.

-----------------------

CHUJOWY ... Sorki, że taki wyszedł, ale bardziej skupiłam się na pisaniu dalszych rozdziałów, a na ten nie miałam pomysłu ... :'(

Wybaczcie mi ... ;)

Przepraszam za wszystkie błędy, ale nadal wszystko pisze na telefonie ... :/

Dziękuję za wszystkie votes , komentarze, wyświetlenia i w ogóle, że jesteście ... To wiele dla mnie znaczy ...

Kocham was ...

forgiveness? ▼ h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz