Rozdział 24

124 19 3
                                    


Simon Jackson

- Isabel? - zapytałem ze zdziwieniem 

 Wiedziałem, że to dziewczyna na którą niedawno wpadłem, ale nie mogłem w to uwierzyć. Wydawało mi się, że było to wieki temu, ale tak naprawdę minęło tylko parę godzin. Była zwyczajną śmiertelniczką, przynajmniej tak myślałem aż do teraz. Nigdy nie widziałem jej ani w obozie Jupiter, ani w obozie Pół - Krwi. Nie mogła więc być herosem. Kim była ta tajemnicza Isabel?

- Witaj, Simonie - powiedziała uśmiechając się do mnie chytrze jakby wiedziała więcej niż ja. Jakby miała asa w rękawie. 

I rzeczywiście tak było. Isabel miała plan, którego ja nie rozgryzłem. Powoli zaczęło mnie to doprowadzać do paranoi. Jednakże ta paranoja przygasła gdy napotkałem brązowe oczy Kat. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie ciepło. Nim się obejrzałem, trzymałem ją w ramionach. Jej czarne loki całkowicie przysłoniły mi twarz, w końcu mogłem delektować się jej zapachem. Katherine pocałowała mnie przelotnie w policzek i wyszeptała:

- Bądź silny, Simonie. Damy radę - powiedziała i wyswobodziła się z uścisku mimo, że naprawdę nie miałem na to ochoty. 

- Tęskniłem - wyszeptałem 

Kath tylko skinęła głową i zaczęła przyglądać się Belli. Zwykle, kiedy się nad czymś głęboko zastanawiała robiła takową minę. Bell była obiektem obserwacji, ciężkim orzechem do zgryzienia lub po prostu trudnym równaniem, którego moja dziewczyna nie rozumiała i za wszelką cenę liczyła na to, że w oczach Isabel znajdzie odpowiedź.

- Kim jesteś? - zapytała 

- Och już myślałam, że o mnie zapomnieliście! Przytuliliście się do siebie nie zwracając na mnie uwagi. Miałam ochotę wziąć kubeł popcornu i przyglądać się tej scenie bez końca. Jesteście tacy słodcy! Aż za bardzo... chyba się zaraz porzygam - przyznałam Isabel. 

Zdawało się, że wszystko ją śmieszyło. Pokazała swoją prawdziwą twarz i ani trochę się tym nie przejmowała. 

- Mam powtórzyć pytanie? Zapytałam: KIM JESTEŚ? Nie udzieliłaś mi odpowiedzi - powiedziała z naciskiem Katherine.

- Powinnaś to wiedzieć. Siedziałam w twojej głowie przez bardzo długi czas. Wydawałam Ci polecenia. I pomimo, że się przeciwstawiałaś byłam tam. Oczywiście nie zawsze. Musiałam przecież wpaść niespodziewanie na Simona. Bardzo chciałam żeby mnie poznał...

Katherine spojrzała w moją stronę i zmarszczyła lekko brwi. Znów się nad czymś zastanawiała.

- Jesteś herosem? - zapytaliśmy oboje w tym samym czasie.

To nas charakteryzowało. Mówiliśmy, myśleliśmy i robiliśmy to samo. Byliśmy bratnimi duszami, których nie sposób było rozłączyć. Kłóciliśmy się jak każdy, ale czułem, że w jakiś sposób jestem połączony z Kathy. Już na zawsze tak będzie. To jasne jak słońce.

- Byłam herosem. Teraz jestem o wiele potężniejsza niż wy! A skoro wy nie chcecie współpracować to jedne co nam pozostanie to walka - powiedziała dobywając swój miecz.

- Nie masz z nami szans

- Jesteś taki pewien, Simonie? Erasmusie szybko chodź tutaj! - zawołała

Ku naszym oczom ukazał się ten ogromny, zielony potwór. Sytuacja się nieco skomplikowała. Kathe zawahała się i zrobiło krok do tyłu. Chwyciłem ją za rękę, a nasze dłonie splotły się razem. W ramię w ramię szykowaliśmy się do walki. Dziewczyna mocno trzymała swój sztylet i spoglądała groźnie na potwora. Niech on wie, że z Kat nie ma żartów. Ja również chwyciłem za rękojeść miecza i wtedy oboje ruszyliśmy do walki. 

Damy radę.

Zaczynamy odważnie. Katherine rzuca się na potwora, a ja walczę z Isabel. To wydaje się niesprawiedliwe. Ja mam walczyć z dziewczyną, a Kathy z trzymetrowym potworem? 

- Wymieńmy się! - krzyczę

- Co? Przecież ja się z nim świetnie bawię! - protestuje moja dziewczyna.

Po chwili jednak Katherine ustępuję i w tym samym czasie robimy trzy długie obroty w bok wymieniając się właśnie w taki sposób przeciwnikami. Przy drugim obrocie lekko muskamy się swoim ciałami. 

Walka jest jak taniec. 



**

Z początku mieliśmy w sobie dużo odwagi co dało nam pewną przewagę, ale teraz sytuacja wydaje się być tragiczna. Opadam z sił i widzę również zmęczenie w oczach Kathe. Możemy przegrać i jest to bardzo możliwe, ale nigdy, przenigdy się nie poddamy. Potwór zadaje mi cios swoją ogromną łapą przez co ląduje na drugi koniec jaskini. W głowie mi się kręci. Tępo nagle zwolniło. Widzę Katherine, która odważnie walczy z Isabel potem trzeźwieję widząc, że bestia czai się na nią od tyłu. Szybko podbiegam do potwora i znów zajmuję się walką z nim by ten nie podszedł do niej. 

I wtedy to się dzieje. 

Ni z tego ni z owego na środku jaskini pojawiają się Emma, Lily i Tom. 

- Cholera co wy tu robicie! 

- A "cześć" to nie łaska! Przyszliśmy Cię uratować, głąbie! - krzyknęła Emma.

Jak miło mieć taką siostrę. 

Wystarczy być w tarapatach, a ona zawsze się pojawi. 

Tak jak króliczek wielkanocny. 




---------------------

Bronze Eye 


Tak w ogóle to jestem Simon JacksonWhere stories live. Discover now