Rozdział 21

1.6K 220 131
                                    

Rozdział 21

Severus obserwował zebranych Śmierciożerców zza swojej maski i zastanawiał się, jak wielki szok przeżyją na tym spotkaniu. On swój osobisty szok przeżył jakiś czas temu w urodziny Pottera, kiedy to ten bachor wpadł na genialny pomysł, żeby go pocałować.

W tamtym momencie jego umysł się zatrzymał. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz ktoś go tak spontanicznie pocałował i w pierwszym odruchu zignorował zupełnie fakt, że zrobił to Potter. Dopiero po kilku sekundach odsunął się.

– Co ty wyprawiasz, bachorze? – syknął. – Myślisz, że jak masz urodziny, to ci wszystko wolno?!

– To tylko pocałunek – powiedział chłopak spokojnie. – Może pan to nazwać impulsem chwili, ale nie będę ukrywać, że mi się podobało. Nigdy wcześniej się z nikim nie całowałem.

Severus popatrzył na niego.

– Złoty Chłopiec i wybawca czarodziejskiego świata w jednym jest aż tak niewinny? Albo raczej był? – spytał z lekką złośliwością w głosie.

– Zapomina pan o kilku faktach – zauważył Harry, patrząc na niego. – Nie jestem już w ich oczach wybawcą tylko mordercą, siedziałem w więzieniu, a tam poza dementorami nie bardzo byłoby kogo pocałować i przede wszystkim, nie mam wokół siebie rówieśników. Mogę dodać, że jakoś nigdy mnie za bardzo nie interesowali. Ale przyznaję, że Cedric był przystojny i rozumiem, czemu tyle osób się za nim oglądało.

– Płeć piękna będzie wstrząśnięta, gdy wszystko się uspokoi, a potem dowiedzą się, że nie mają co liczyć na korzystne zamążpójście.

– Pech – stwierdził z uśmiechem, a potem ponowne ruszył brzegiem. – Idzie pan? Takie brodzenie w wodzie jest całkiem relaksujące.

Sam nie wiedział, czemu się zgodził. Szli obok siebie jakiś czas w ciszy, a potem chłopak zaczął mówić. Opowiadał o wszystkim, co leżało mu na wątrobie. O Dursleyach, o Hogwarcie, o przyjaciołach, o Syriuszu, Remusie, a nawet o bazyliszku.

– Mam rozumieć, że po Hogwarcie grasował sobie bazyliszek, który cię ugryzł? – zapytał.

Na jakie inne niebezpieczeństwa Albus naraził jeszcze tego chłopaka? Potter zginąłby, gdyby nie pojawił się Fawkes. Umarłby w męczarniach i nikt by nawet o tym nie wiedział, dopóki Weasley nie wydostałby się z tamtego tunelu. Słyszał, że jad bazyliszka zabijał powoli, ale było to nieuniknione, jeśli nie miało się przy sobie łez feniksa. Osobiście wątpił, żeby czarodzieje w ogóle mogli brać pod uwagę możliwość spotkania z bazyliszkiem, ale wszyscy wiedzieli, że Potter nie był normalnym czarodziejem. Zaczynał się zastanawiać, czy nie powinien wyposażyć mu apteczki w jakieś rzadkie mikstury, bo z jego zaangażowaniem do pakowania się w dziwne sytuacje, może się to okazać koniecznością.

– Grasował – potwierdził Harry, a potem pokazał mu blizny po ugryzieniu. Dzięki łzom Fawkesa były ładnie zabliźnione, ale mimo wszystko były. Jad bazyliszka zawsze zostawiał po sobie ślad.

Od tamtej pory nie rozmawiali o tym, co wydarzyło się na plaży, ale coś w ich wzajemnej relacji niewątpliwie uległo zmianie. Potter naprawdę starał się przy warzeniu eliksirów. Nie, żeby nie robił tego wcześniej, ale obaj mieli wrażenie, jakby ta ciężka atmosfera wzajemnej wrogości zaczęła zanikać. Oczywiście nadal sobie dogryzali. Severus nie byłby sobą, gdyby tego nie robił, a chłopak pyskował mu dalej z umiarem.

Wbrew sobie powracał myślami do tamtego pocałunku. Pomimo lat zaniedbania ze strony krewnych i pobycie w więzieniu, Potter wyrastał na atrakcyjnego młodzieńca i tylko idiota by tego nie zauważył. Najważniejsze było, że przestał w końcu być z wyglądu kopią Jamesa Pottera. Zdecydowanie czas okazał się łaskawy dla chłopaka, bo poza tymi niemożliwymi do ujarzmienia włosami, inne cechy zaczęły zanikać. Uwydatniały się za to cechy rodu Black i rodziny od strony Lily, co skutkowało dość interesującą mieszanką.

Czarny KsiążęDär berättelser lever. Upptäck nu