Rozdział 3

2K 247 152
                                    

Powinnam chyba pisać pierwszy i ostatni rozdział, bo najbardziej was ciekawią, a środek pominąć XDDD Co wy na to? XDDDD Dziwne by to było, nie?

Rozdział 3

Było mu tak koszmarnie zimno, że czuł to aż w kościach. Jego ciałem wstrząsały dreszcze, a głowa bolała go do tego stopnia, że miał mroczki przed oczami. Rzadko chorował, ale warunki panujące w Azkabanie nie były nawet humanitarne. Tutaj nikt nie dbał o więźniów nawet w najmniejszym stopniu. Strażników nie interesował ich stan, więc nie było nawet sensu, pytać ich o jakieś eliksiry. Zresztą nie miał nawet na to siły.

Musiał być środek zimy, bo jedna ze ścian jego celi pokrywała się coraz częściej szronem. W ostatnich dniach zaczął też kaszleć i miał wrażenie, że wypluje płuca. To też okropnie bolało. Starał się oddychać powoli i miarowo, ale to było niemożliwe. Wystarczył drobny ruch, a jego ciało zaraz reagowało w gwałtowny sposób.

– Te sukinsyny nic nie zrobią – syczała Bellatrix.

Harry uśmiechnął się lekko. Przynajmniej jedna osoba się chociaż trochę przejmowała jego stanem. Leżał owinięty w cienki, śmierdzący koc na twardej pryczy i co jakiś czas tracił przytomność. Wiedział, że jak tak dalej pójdzie, to nie pożyje długo. Nie mógł nawet przyzwać swojego jelonka, który trzymałby dementorów z daleka. Ci ostatnio krążyli przy jego celi, jakby czuli, że szykuje się dla nich smakowity kąsek w postaci jego duszy. W tej chwili robiło mu się obojętne, czy umrze przez chorobę, czy przez dementorów. Zaczynał się oswajać z myślą, że wkrótce dołączy do rodziców. Oni przynajmniej go nie ponownie nie opuszczą. Może będą źli, gdy dowiedzą się, że Dumbledore nie zapewnił mu bezpieczeństwa?

Kolejne dni mijały mu tak samo. Był tak słaby, że ledwo się ruszał i właściwie nie wstawał. Słyszał, jak Bellatrix mówi do niego, ale nie miał siły jej odpowiedzieć. Nie mógł nawet wydobyć z siebie głosu, żeby się z nią pożegnać i przeprosić, że znowu nie będzie miała z kim rozmawiać.

Gdy był młodszy, jego magia potrafiła go uleczyć, ale wyglądało na to, że pobyt w Azkabanie spowodował w nim jakiś rodzaj szoku, który osłabił go aż za bardzo. Czy taki był cel ministerstwa? Wykończyć go w tak okropny sposób i pozwolić mu umrzeć w samotności? Wątpił, żeby ktoś jeszcze o nim pamiętał.

Chyba majaczył w gorączce, bo miał wrażenie, że stoi przy nim jego ojciec chrzestny. Szkoda, że nie udało im się razem zamieszkać. W końcu zająłby się nim ktoś, kto naprawdę go chciał. Syriusz nie był ideałem. Pobyt w Azkabanie mocno się na nim odcisnął, ale mimo to udało mu się przetrwać, ale Harry był dzieckiem, które już wiele w życiu przeszło. Jego magia nadal się kształtowała, ale zamknięcie w więzieniu musiało jakoś wpłynąć na jej rozwój.

Miał wrażenie, że ponownie zapadł w jakiś niespokojny sen. Gdzieś tam w tle usłyszał koszmarne wycie, a potem okropny huk. Nawet nie zamrugał. Leżał, nie mogąc się poruszyć. Było mu już wszystko jedno. Chyba śnił mu się szaleńczy śmiech Bellatrix, ale potem ponownie odpłynął.

Nie wiedział więc, że drzwi do jego celi zostały wywarzone, a potem do środka weszła Bella z dwoma innymi osobami.

– Zabieramy go ze sobą – powiedziała stanowczo.

– Kogo chcesz stąd zabrać Bello? – spytał Voldemort, podchodząc do niej.

Wiedźma ukłoniła się swojemu panu z szacunkiem, a potem uśmiechnęła lekko.

– Jego mój panie – odparła.

– No proszę. Harry Potter – powiedział Czarny Pan, patrząc na nieprzytomnego, koszmarnie chudego i brudnego nastolatka, którego trzymał na rękach jeden z jego Śmierciożerców. – A więc Dumbledore naprawdę się nim nie przejmował i wszystkich oszukał.

Czarny KsiążęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz