Rozdział 7

851 5 1
                                    

   Tego wieczoru Marcin znów wybrał się do Polufki. Tym razem sam.

   Musiał się napić. Po tym, co zobaczył wracając ze szpitala uznał, że Polufka będzie najlepszym miejscem, żeby poprawić sobie nastrój.

   Nigdy by się tego nie spodziewał - Kamila na kawie z Branickim. W pierwszej chwili myślał, że się pomylił, że to po prostu jakaś dziewczyna bardzo podobna do niej. Ale nie, to była ona. Nie miał najmniejszych wątpliwości. A co najlepsze, tylko przypadek sprawił, że w ogóle to zobaczył. Gdyby skręcił w Bracką, tak jak zazwyczaj wracając do akademika, nie przechodziłby obok kawiarni Pod Papugami i nie zauważyłby w szybie ich odbicia. Siedzieli w rogu, przy stoliku niedaleko dużego prostokątnego okna. Ona piła kawę, on uśmiechał się do niej lekko i coś tłumaczył.

   Po drugiej stronie szyby, stojący na środku chodnika Marcin odruchowo zacisnął pięści. Był tak zaskoczony tym, co właśnie widzi, że nawet nie myślał o tym, że za chwilę może zostać przez nich zauważony.

   Ku własnemu zdziwieniu przeżył coś w rodzaju szoku. Gdy ją z nim zobaczył, poczuł dziwne ukłucie w sercu, a zaraz potem niedowierzanie i coś w rodzaju zawodu albo raczej rozczarowania. Znał ją od dziecka. Kiedyś, dawno temu, spędzali razem każde wakacje. On, Kamila i Radek. Oboje byli jego przyjaciółmi, z Radkiem dodatkowo łączyły go więzy krwi - byli kuzynami. Może dlatego traktował ją zawsze jak siostrę. Albo na wpół świadomie czuł, że musi ją tak traktować, by mogli się przyjaźnić. Bał się, że gdyby kiedykolwiek łączyło ją z nim coś więcej, a potem z jakiegoś powodu by im nie wyszło, straciłby najlepszą i jedyną przyjaciółkę.

   Ale dlaczego właśnie Branicki? Dlaczego ze wszystkich chłopaków na roku to musiał być właśnie on? To było tym bardziej zaskakujące, że gdy Maks podrywał ją ostatnim razem, sprawiała wrażenie niedostępnej. Tak szybko zmieniła zdanie? Nic z tego nie rozumiał.

   Za oknem kawiarni Kamila sięgnęła po cukierniczkę. W tej samej chwili, nie przestając do niej mówić, Maks wyciągnął rękę, niby po filiżankę, i położył swoją dłoń na jej dłoni. Dziewczyna szybko wycofała rękę.

   Z każdą sekundą wściekłość ogarniała Marcina coraz bardziej. Nie mógł dłużej na to patrzeć. Zawrócił i poszedł prosto do Polufki.

   Po kilku piwach wypitych przy barze dosiadł się do niego nie kto inny, jak Dragan. W Polufce to akurat nikogo nie dziwiło. Tu często wykładowcy pili ze swoimi studentami.

   Podali sobie ręce na przywitanie i resztę wieczoru spędzili pijąc razem w milczeniu. Dragan przez cały ten czas wypalił kilka papierosów, ale o nic nie zapytał ani niczego nie powiedział. Po północy każdy z nich poszedł w swoją stronę.

   Gdy dotarł do akademika, Radek i Percy jeszcze nie spali. Kamila też siedziała obok nich. A więc już wróciła, pomyślał Marcin.

- Mamy kolejnego NDE - przywitał go Percy od progu, gdy tylko usiadł na narożnej czerwonej kanapie w pokoju wspólnym. - Właśnie dzwonił do mnie kumpel z anestezjologii. Mieli następny przypadek.

- Mieliśmy przecież tymczasowo zawiesić badania - powiedział Marcin, starając się nie patrzeć na Kamilę, ale widząc minę Radka szybko podążył za spojrzeniem reszty.

   Z przeciwległej ściany, prosto z plakatu, patrzyły na niego bystre i przebiegłe oczy Millera.

- No tak, ta konferencja już w piątek - westchnął chłopak.

- W tej sytuacji nie możemy sobie pozwolić na zwłokę - powiedział Percy. - Wygląda na to, że sprawa z Adamem i Kaśką nieco przycichła. Widziałem się dziś z Draganem. Mocno mnie przycisnął, ale niczego mu nie powiedziałem.

- Mnie o nic nie pytał - powiedział Marcin.

   Kamila z Radkiem spojrzeli na niego pytającym wzrokiem.

- Spotkałem go dziś wieczorem w Polufce - wyjaśnił.

- Siostra Kaśki mówiła, że rozmawiał z jej rodzicami - powiedziała Kamila, a Marcin zdał sobie sprawę, że patrzenie na nią sprawia mu wręcz fizyczny ból. - Byli u ordynatora.

   Percy położył dłonie na kolanach z głośnym plaśnięciem.

- No to mamy wolną rękę - skwitował.

Zanim zamknę oczy Where stories live. Discover now