Rozdział 18

492 2 0
                                    

   Dodawanie środków przeczyszczających do ciasta okazało się jednak nie być konieczne. Następnego dnia w lodówce kartka znikła, a zamiast niej pojawiła się puszka, opatrzona krzywym podpisem: "Dla Radka z przeprosinami i podziękowaniem". W środku znajdowały się pieniądze. 

- Nie no, nawet porządni z nich złodzieje - Radek przeliczył wszystkie monety. - Starczy na składniki do kolejnej partii deserków. 

   Od razu wyskoczył do sklepu i zaczął pichcić już w przerwie między zajęciami. Przed południem lodówka była znów pełna małych, pięknie udekorowanych salaterek z ulubionym słodkim przysmakiem Marcina. Zjedli, ile mogli, a to co zostało, Radek zostawił w lodówce, tym razem wkładając obok karteczkę z napisem: "Częstujcie się. Smacznego". Parę godzin później cała półka opustoszała, a w puszce dźwięczały kolejne monety. Radek kupił za nie składniki do ciasta. 

- Wieczorem będzie szarlotka. 

   Żadne z ciast serwowanych w uczelnianej stołówce nie równało się z wypiekami Radka. Nawet teraz, siedząc z Kamilą w Sali Głównej i dziobiąc łyżeczką kawałek sernika, Marcin marzył o wieczornej szarlotce. 

- Podobno Branicki się zakochał - Radek wpadł do sali wyraźnie podekscytowany nowiną. Od razu usiadł obok nich. 

- Nic nowego - Marcin nie wyglądał na zaskoczonego. - Co tydzień się w kimś zakochuje. A przynajmniej takie wrażenie odnosi ta biedaczka, na którą padło. 

   Radek pokręcił szybko głową.

- Nie, podobno tym razem zakochał się naprawdę. Mówią, że to coś poważnego. Zmienił się. Podobno przestał się nawet spotykać z innymi. 

- Ooo - Marcin dopiero teraz się zainteresował. - To faktycznie coś nowego. 

   Kamila bez słowa jadła swoją sałatkę. Radek przyglądał się jej uważnie. 

- No, mówią, że jakaś dziewczyna skutecznie usidliła naszego Casanovę. I mówią, że tą dziewczyną jesteś ty - wpatrywał się w Kamilę świdrującym wzrokiem. 

   Ona wydawała się jednak nad wyraz spokojna i niezbyt zainteresowana tematem. Przełknęła kolejny kęs serka mascarpone dodawanego do jej ulubionej sałatki i spojrzała obojętnie na przyjaciela. 

- Nic mnie nie łączy, nie łączyło i nigdy nie będzie łączyć z Branickim - powiedziała chłodno. Pewność jej głosu wydawała się rozwiewać wszelkie wątpliwości. 

- Eee... Jesteś pewna? - zagadnął nieśmiało Radek. 

- Całkowicie - skończyła i zamknęła pudełko. 

   Marcin zgłupiał. Teraz już w ogóle nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Czy mówiła prawdę? Jeśli tak, to co robiła z nim w tamtej kawiarni? Co prawda wróciła wtedy na noc, nie została z Branickim, więc istniała nadzieja, że rzeczywiście mówiła prawdę. Jednak dość wątła nadzieja, biorąc pod uwagę całą resztę.

   Radek zerknął na zegarek. 

- Muszę wracać, mam ciasto w piekarniku. 

   Wchodząc do akademika, już z korytarza słyszeli donośne dźwięki poloneza As-dur Op. 53 Chopina. 

   Percy siedział za swoim pianinem. Ostatnio rzadko tu bywał, całe dnie przesiadywał w laboratorium. A oni znali go już na tyle, że po doborze repertuaru mogli odgadnąć, w jakim jest nastroju. Dziś Chopin, a więc nieco nostalgicznie. Gdy grywał Mozarta, a zwłaszcza "Requiem for a dream", wiedzieli, że lepiej do niego nie podchodzić.

   Pianino zamilkło, gdy zobaczył ich w progu. 

- Myślałem o teorii Strassmana - powiedział, obracając się na siedzeniu w ich kierunku. Zanim to zrobił, pieczołowicie strzepnął dłonią niewidoczne pyłki kurzu z instrumentu. - Coraz więcej naukowców zaczyna myśleć podobnie. Ta sama myśl, co u Strassmana pojawia się też chociażby u Prima van Lommela i Davida Eaglemana. Nie tylko zresztą u nich. To właśnie stara się udowodnić Dragan. 

- Masz na myśli teorię telewizora? 

- Albo raczej odbiornika radiowego. Jak zwał, tak zwał, ale chodzi o to samo. 

   Teoria przedstawiona przez Strassmana dotyczyła działania umysłu, który obrazowo porównał do telewizora. Inni naukowcy używali w tym miejscu radia. Chodziło w każdym razie o to, że ich zdaniem ludzki umysł może być rodzajem odbiornika. Mówiąc w skrócie - większość osób zgodzi się z tym, że mózg jest czymś w rodzaju maszyny, narzędzia świadomości. Jest organem zbudowanym z komórek i tkanek. Wykorzystując energię elektryczną i substancje chemiczne, przetwarza on dane rejestrowane przez nasze organy czuciowe. Jeśli uznamy, że mózg jest "odbiornikiem rzeczywistości", możemy porównać go z innymi znanymi odbiornikami, jak telewizor czy radio. Obydwa są tylko materialnym przedmiotem, wyczulonym na określoną częstotliwość fal. Dostrzegając taką analogię, można zastanowić się nad tym, w jaki sposób odmienne stany świadomości, w tym także te wywoływane przez DMT, są powiązane z pracą mózgu jako wysokiej klasy odbiornika. Ta teoria godzi jednak w czysto materialistyczny światopogląd, bo zakłada istnienie czegoś niematerialnego, co zupełnie jak fale radiowe, w niewidoczny sposób powoduje życie. 

- A więc świadomość nielokalna? - Marcin słyszał sporo o tej teorii.

- Dokładnie. Jeśli materia składa się z kwantów, a kwanty są cząstką światła, to mózg wcale nie musi być tożsamy z umysłem, który może istnieć poza materią. Materia jest tu rozumiana jako forma skupienia energii, co zresztą ostatnio wydaje się potwierdzać fizyka. Najważniejsza jest informacja, coś w stylu niematerialnego DNA, i to ona może być nośnikiem świadomości. I jeśli ta informacja istnieje na poziomie kwantowym, to znaczy, że w pewien sposób jesteśmy wieczni, istniejemy w materii, ale też poza materią. To właśnie stara się udowodnić Dragan. 

- Jak na razie kiepsko mu to idzie - zauważył Radek. - Najlepszym i niepodważalnym dowodem na to byłaby  eksterioryzacja, podróże poza ciałem. Wtedy można byłoby udowodnić, że świadomość jest w stanie oddzielić się od ciała i istnieć poza materią. 

   Percy przytknął do ust opuszki palców i delikatnie kiwał głową. 

- Był taki przypadek NDE, nie pamiętam już kto go opisywał, gdzie kobieta doznała wypadku podczas jazdy konnej, a potem mówiła, że po tym jak straciła przytomność jej świadomość podążała razem z koniem, aż dotarła do stajni. I potrafiła dokładnie opisać, co w tej stajni się działo. Ale nikt nie poszedł za tym dalej, nikt tego nie badał. 

- No właśnie - zastanowił się Marcin. - Dlaczego nikt nie bada takich przypadków? 

   Percy zmarszczył brwi. 

- Nie mam pojęcia, może w grę wchodzą kwestie finansowania. Nikt nie chce łożyć na takie badania, bo nie oszukujmy się, nie będą szły za nimi żadne nowe patenty, więc finalnie nie da się na nich zarobić. Dlatego takimi rzeczami zajmują się tylko tacy zapaleńcy jak Dragan. Poza tym takie rzeczy są bardzo trudne do zbadania, bo zazwyczaj kiedy się dzieją, człowiek nie jest podłączony do odpowiedniej aparatury. 

   Kamila nie była pewna, czy rzeczywiście chodziło tylko o pieniądze. Tego typu badania wiązały się też z innymi zagrożeniami dla naukowców, którzy się ich podejmowali. Przede wszystkim mogły dla nich oznaczać utratę pozycji w środowisku naukowym. W końcu przy obecnej materialistycznej koncepcji istnienia świata, gdy ktoś zaczyna szukać duchowej strony, bywa traktowany, w najbardziej optymistycznej wersji, z przymrużeniem oka. W najmniej - to koniec jego kariery naukowej. 

- Wybieracie się jutro na konferencję Millera? - Percy zwrócił się z powrotem w kierunku pianina i zaintonował jedną ręką kilka nut. 

- No pewnie, jakże moglibyśmy to przegapić? - rzucił ironicznie Marcin. 

   Percy spojrzał na niego uważnie. 

- Ja bym go tak na twoim miejscu nie lekceważył. Chodzą plotki, że mają coś niezłego. 

- Jutro się okaże. 

Zanim zamknę oczy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz