Rozdział 19

1K 100 59
                                    

Harry's POV


Podjechałem na parking z łomoczącym sercem. Pierwsze co zrobię po wejściu do domu, to przyznam się Lou, co się stało. Drżałem i o mały włos nie uderzyłem w jeden z samochodów Lou, który stał obok. Westchnąłem i wyłączyłem silnik, po czym oparłem się o fotel. Musiałem chwilę odpocząć i się rozluźnić. W drodze powrotnej odczuwałem ogromne wyrzuty sumienia. Co jeśli go zabiłem? Może trzeba było zgłosić sprawę na policję? Jednak nie było żadnych dowodów, oprócz słów Lou i możliwe słów Zayna. W dodatku ich relacja może nie mieć znaczenia, ponieważ wtedy obaj podlegali leczeniu psychiatrycznemu. Uderzyłem głową o kierownicę, powodując wydanie dźwięku klaksonu. Jęknąłem i z ciężkim sercem wysiadłem z auta. Spojrzałem na zegarek, zbliżała się północ. Lou mnie ukatrupi, że nie odezwałem się ani słowem. Przywołałem windę i wpisałem rząd cyferek "2806", który prowadził do naszego apartamentu. Planowaliśmy przeprowadzkę za równy miesiąc, aby mieć 2 tygodnie przed świętami na zadomowienie się i rozpakowanie wszystkich rzeczy. Przez ostatnie kilka nocy Lou nie miał koszmarów, co mnie ogromnie radowało. Teraz jednak pewnie wrócą, a jeśli nie to pojawią się wyrzuty sumienia. Wydawało mi się, że jadę strasznie szybko i nim się obejrzałem, to byłem już na górze. W głowie układałem słowa na swoją obronę, co powiem mu, zanim usiądziemy i przyznam mu się, co zrobiłem. Zamiast tego, gdy przekroczyłem próg mieszkania, usłyszałem radosny krzyk Lou:

 - Harry!- po chwili przybiegł do mnie i rzucił mi się w objęcia. Złapałem go mocno, a na moje usta wkradł się szeroki uśmiech. Jego nogi obwiązały mnie w biodrach, a usta przykleiły się do moich warg. Zatopiłem się w namiętnym pocałunku. Rozchyliłem moje wargi, a język Louisa wkradł się do mojej buzi. Rozkoszowałem się smakiem różowego wina i pierniczków. Chyba na prawdę się martwił, bo ostatnio bardzo ograniczył słodycze, a o alkoholu nie wspomnę. Po chwili odsunął się ode mnie i spojrzał srogo.- Nienawidzę cię.

 - Przepraszam.- szepnąłem, chcąc pocałować go jeszcze raz, jednak on odwrócił głowę. Chyba jest na mnie troszeczkę zły. Ale to tylko troszeczkę.- Wybaczysz?

 - Pff, nie.- prychnął i zeskoczył na podłogę. Ruszył w stronę salonu, niczym obrażona, nieznośna księżniczka, a ja ruszyłem na nim. Ku mojemu zdziwieniu na kanapie siedziała jakaś kobieta. Była odwrócona do mnie tyłem, więc nie mogłem jej zobaczyć, jednak niebieskooki musiał być z nią w dobrych relacjach, bo gdy znowu usiadł obok niej, to był szeroko uśmiechnięty i wyraźnie rozbawiony. Idiota. Zamiast o mnie się martwić, to zaprosił sobie znajomych i dobrze się bawił.- Kurde, zapomniałbym. Hazz to Eleanor, Ellie to mój Harry.- powiedział, mówiąc moje imię z delikatnością i miłością w głosie.

 - Hej, miło cię poznać!- dziewczyna podniosła się i obdarowała mnie promiennym uśmiechem. Podałem jej dłoń, którą chętnie ujęła i usiadła z powrotem. Ja usadowiłem się na kanapie, spoglądając na Lou. Nagle dziewczyna sięgnęła po telefon do torebki, spojrzała na wyświetlacz i zmarszczyła brwi.- Boże, jaka już późna godzina! Nie przeszkadzam wam już.- powiedziała wstając. Lou poszedł ją odprowadzić do wyjścia, a ja spuściłem wzrok i spojrzałem na swoje zaczerwienione knykcie. Pewnie Eleanor musiała je zauważyć, jednak nic nie powiedziała. W duchu podziękowałem jej za to. Lou wrócił, trzymając przy uchu słuchawkę, a nasza nieunikniona rozmowa tylko przedłużała się w czasie. Położył komórkę na stole, była ona w trybie głośnomówiącym, więc po chwili usłyszałem męski głos.

 - Dzwoniłeś, Zaynie.- powiedział mój chłopak. Mimo tak późnej godziny, on nie wyglądał nawet na zmęczonego. Podziwiałem go w tej sprawie, bo nie raz opowiadał mi, że siedział całe noce, aby wyjaśnić jakąś sprawę, a potem szedł na 8 do biura. Ja potrzebowałem ośmiu godzin snu w wygodnym łóżku i z miękką kołdrą.

Shelter Where stories live. Discover now