Rozdział 10

1.5K 120 18
                                    

Harry's POV

    Louis otworzył w końcu drzwi, a ja musiałem chwilę wstrzymywać oddech, bo gdy tylko przekroczyłem prób mieszkania, wypuściłem powietrze ze świstem. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Ten dom... on był ogromny. Sam korytarz mnie już przeraził. Czułem się, jakbym był w jakimś pałacu, zamku, chociaż był dopiero w budowie i tak naprawdę nie było tu nic szczególnego. Oprócz świadomości, że będę tu mieszkał z moim chłopakiem. Boże, jak to świetnie brzmi. Mój chłopak. Mocniej zacisnąłem dłoń, bojąc się, że Lou gdzieś ucieknie, albo mnie zostawi. Przygryzłem wargę, gdy nie chciał odwzajemnić uścisku. Trochę się zmartwiłem. Jednak po chwili poczułem, jak wtula się we mnie i od razu zrobiło mi się lepiej.

     - Chodź, pokażę ci mieszkanie.- powiedział w końcu i pociągnął mnie za sobą. Uśmiechnąłem się szeroko, rzucają ostatnie spojrzenie na długi korytarz. Po lewo od wejścia, znajdowało się przejście do... trudno to określić, bo tak naprawdę nic tu nie było. Wystawały jakieś rury różnej wielkości, ściany były białe, a podłoga to zwykły beton. No cóż, na serio musimy tutaj popracować. Pomieszczenie było duże, przestronne, znajdowały się tutaj dwa okna, wychodzące na ulicę. Na przeciw mnie były 3 pary drzwi, prowadzące do kolejnych pomieszczeń, zapewne jakiś mniejszych. Spojrzałem na szczęśliwego Louisa. Był taki radosny, uśmiechnięty, wyglądał jak małe dziecko, które właśnie spełniło swoje marzenie. Pociągnął mnie na sam środek i zarzucił mi ręce na szyję. Przekręcił głowę na prawo i spojrzał się na mnie czule.- Tu będzie kuchnia.- powiedział mi w końcu, a wszystko nabrało sensu. Te rury to pewnie gazowe, do kuchenki albo wodociągi. Rozejrzałem się po raz kolejny. W sumie - pasowałaby tutaj kuchnia. Widok na bramę, domy sąsiadów. Siedzielibyśmy tutaj, coś gotowali, szykowali, czekając na gości. Wyszczerzyłem się i odwróciłem z powrotem do Lou, muskając jego wargi.- Tam będzie pralnia. Znaczy też łazienka dla gości, ale taka jakby przyszli posiedzieć wieczorem, czy coś.- stwierdził, po czym wzruszył ramionami.

     - Wspominałeś coś, że niektóre pomieszczenia są w miarę urządzone...- przerwałem mu, a on natychmiast pociągnął mnie w kierunku pierwszych drzwi od lewej. Był tak szczęśliwy, oprowadzając mnie po domu, że nikomu nie pozwoliłbym zabrać mu tej radości.

Przekroczyliśmy próg łazienki, a ja wreszcie zobaczyłem konkretne dowody na to, że ten dom to pałac, a nie zwykły budynek. Niby zwykłe, a takie piękne. Na podłodze były ułożone białe płytki (znając Louisa, jego wygodę oraz zamiłowanie do luksusu, pewnie było podgrzewane). Lewa, część przedniej oraz kawałek ściany obok drzwi było ułożone również w białych płytkach, jednak przez środek pomieszczenia przechodził zielony pasek, który zmieniał się w czarny, gdy również płytki przeszły na jaskrawozielone. Oprócz tego była tylko biała toaleta oraz wanna z prysznicem.

     - To jeszcze nie koniec. Będzie tutaj bardzo fajna półka, coś jakby na kształt litery "F" albo "E", będą dywaniki, ładniejsza toaleta, spłuczka, ozdoby, wszystko takie cudowne!- Louis się zachwycał. Wyszliśmy stamtąd i wróciliśmy do kuchni. Dopiero teraz zauważyłem, że w jednym miejscu ściana się po prostu urywa i przechodzi w kolejne pomieszczenie. Lou musiał wychwycić moje spojrzenie, bo odezwał się nagle, jakby czytał mi w myślach- Tam będą stały szafki kuchenne, no i pomyślałem, że lepiej tak będzie, bo łatwiej przenosić do jadalni, czy do salonu...- mruknął, rumieniąc się. Jego zachowanie topiło moje serce, no bo on był cudowny. Bał się, że jego pomysły nie spodobają mi się. To było cholernie urocze. Musnąłem go w czoło.

     - Tu będzie cudownie, naprawdę. Masz genialne plany Lou, nie martw się. A teraz pokaż, gdzie będzie nasza sypialnia.- mruknąłem mu na ucho. On zachichotał, ale po chwili już kierowaliśmy się w stronę prowizorycznych schodów, które jeszcze nie miały desek, więc wejście po nich zajęło nam trochę czasu. Jednak było warto

Shelter Where stories live. Discover now