Rozdział 3

6.9K 145 4
                                    

~DAVID~

Odkąd wszedłem do sali konferencyjnej w biurze ojca, no już niedługo w moim, nie mogę oderwać wzroku od jego asystentki. 

Idąc tu, myślałem, że będzie to jakaś sztuczna lala, chętna na szybki numerek na biurku albo jakaś szara myszka w ulizanych włosach i okularach bibliotekarki. 

Jakie było moje zdziwienie, kiedy przede mną stała prawdziwa, szanująca się kobieta. Nie wyglądała na taką, co chciałaby mi wskoczyć od razu do łóżka. Nie patrzyła na mnie w ten sposób. 

To nie tak, że jestem jakimś zapatrzonym w siebie dupkiem, który leci na wszystko co się rusza. Jeszcze parę lat temu, może i trochę taki byłem, ale nie teraz. Zdaję sobie sprawę, że nie wyglądam najgorzej i jestem w miarę przystojnym gościem. Z reguły, kobiety na siłę chciały wchodzić ze mną w jakieś relacje. Ale ich nachalne zachowanie jest naprawdę męczące. Nie szukam kogoś na jedną noc. Szukam kogoś, z kim mógłbym spędzić tych nocy nieskończenie wiele. Chcę się ustatkować, założyć rodzinę. 

Chyba dorosłem już do takiego życia. 

A kobieta stojąca przede mną bez wątpienia mogłaby być tą jedyną. Blond włosy sięgające ramion, duże niebieskie oczy i te usta. Jak bardzo chciałbym pocałować te soczyste, czerwone usta. Piękne kształty idealne, żeby chwy...

Nie Dav. Uspokój się. Ona na pewno kogoś ma. Poza tym będziecie razem pracować.

Tak, muszę ją lepiej poznać.

Z rozmyślań wybudziło mnie dziecko podbiegające do Lilly.

-Kochanie, co się stało? - zapytała chłopca na oko trzy letniego. Hmm... czy to jej syn. Praktycznie w ogóle nie jest do niej podobny. Zamiast blond ma brązowe włosy, oczy też ma ciemne. Może to jej młodszy bart albo w ogóle nie są ze sobą spokrewnieni?

Tylko co tu niby miałoby robić dziecko? Z tego co wiem, to nie jest przedszkole.

-Siku. -wyszeptał do niej. Lilly spojrzała na mojego ojca z niemą prośbą, aby wyjść do łazienki z dzieckiem.

-Idź szybciutko, nie ma sensu zwlekać z potrzebami Boo. -zaśmiał się ojciec. Całe zdarzenie oglądałem ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. 

Boo... to tak ma na imię? Trochę... nietypowo. 

Kiedy tylko wyszli z pomieszczenia postanowiłam podpytać trochę ojca o co chodzi.

-Boo? -zapytałem. Ojciec spojrzał na mnie jakbym urwał się z choinki.

-Ach tak .-nagle chyba zrozumiał o co mi chodzi.- Alex. Małe Bobo - zaśmiał się- Lilly tak na niego zawsze mówi i jakoś się przyjęło.-odpowiedział jakby nigdy nic rozmarzonym wzrokiem.

Okey...

-Okey... - przeciągnąłem niepewnie. Był jakoś dziwnie szczęśliwy gdy o nim opowiadał.-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to jakiś mój brat przyrodni?

-Czyś ty zgłupiał! -chyba go zdenerwowałem - Gdyby Lilly to usłyszała, z pewnością dostałbyś byś w twarz. -oj tak. Zdenerwował się. Gdybym się nie uchylił zdzielił by mnie- Alex to synek Lilly.

-I może tak po prostu przychodzić z nim do pracy. -nie to, że mam coś do dzieci. Sam chciał bym mieć kiedyś własne. Ale praca to nie żłobek czy przedszkole. Jakby każdy tak przychodził tu z dzieckiem, to właśnie byłoby to przedszkole a nie firma architektoniczna. -Nie uważasz, że to trochę nie odpowiedzialne?-zaczynam łagodne.

-W żadnym wypadku. To jest jak najbardziej na miejscu. - wyprostował się na swoim miejscu- Młody jest spokojnym dzieckiem i jeszcze nic złego się nie stało. Poza tym dla mnie mógłby tu przychodzić codziennie. Nie wiem dlaczego Lilly zapisała go do żłobka. -odparł lekko oburzony.

Tylko mnie pokochajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz