"Nie wierzę, że wyszedłem za takiego materialistę."

1.5K 113 49
                                    

Freddie nie wiedział co się dzieje, gdy miejsce naprzeciwko zajmowała kobieta, którą ledwie kojarzył, a Noel nawet nigdy w życiu jej nie poznał. Teraz udawała stęsknioną krewną, przejętą sytuacją chłopców i opowiadała o domu w Irlandii, gdzie niby miała wystarczająco miejsca, by ich przygarnąć.

Przygarnąć.

Freddie miał ochotę prychnąć na to określenie, ale właściwie miała rację, bo przecież nie mieli swojego domu i potrzebowali przygarnięcia. Jedyne czego teraz potrzebowali to obecności Louisa i Harry'ego, którzy zapewniliby, że ich oferta zamieszkania nadal jest aktualna i nie wycofują się z procesu. Malone nie umiał sobie wyobrazić wyprowadzki i utraty osób, którym zaczynał ufać. I może nie powinien wpieprzać się z Noelem w ich idealne życie i rujnować wizerunku Harry'ego, ale chciał, by zajęli się choć maluchem do czasu, gdy starszy z nich skończy osiemnaście lat. Kiedyś wypuścił tę myśl na głos, a Louis zbeształ go, mówiąc, że nie chodzi im jedynie o opiekę, ale chcą dać im to, na co zasługują. Najgorsze było jednak to, że według Freddiego nie zasługiwali na nic. Może i Noel swoją niewinnością nie zasługiwał na krzyki i agresję, ale jego brat każdym uczynkiem zasługiwał na najgorsze.

– Chłopcy są zmęczeni, może spotkamy się innym razem? – Natalie widziała emocje targające nastolatkiem, który tulił do siebie brata. Noel płakał, gdy Lou i Harry musieli wyjść i wołał ich, znowu dusząc się łzami i krzykiem. Serce kobiety również łamało się na milion kawałków, bo po wczorajszej rozmowie z kuratorem mogła być pewna, że niedługo ta dwójka będzie wprowadzać się do Tomlinson-Stylesów, gdzie zaznają spokoju i miłości, a tymczasem znikąd zjawia się krewna, której chyba nie pamiętają.

– Tak, tak, to dobry pomysł. Zadzwonię jutro do Suzanne. – Pomachała wizytówką. – I może mogłabym zabrać chłopców na lody?

– Niestety nie mogę niczego obiecać, to nie ode mnie zależą zgody. – Uśmiechnęła się przepraszająco, w umiejętny sposób omijając temat.

Freddie odetchnął z ulgą, gdy drzwi za kobietą się zamknęły. Natalie spojrzała na niego łagodnie, pytając jak się czuje i jak minął im weekend. Wspomniał, że było naprawdę miło, a ona zajęła miejsce Margaret, patrząc chwilę na śpiącego Noela.

– Opowiesz mi coś o tej cioci, Freddie? – poprosiła i zauważyła spięcie nastolatka. – Często się widywaliście?

– Szczerze mówiąc średnio ją pamiętam, byłem dzieckiem, a Noel to na pewno nigdy jej nie poznał. I szczerze mówiąc nie jestem pewien czy jest faktyczną ciotką czy po prostu starą przyjaciółką kogoś z rodziny.

– Chciałbyś z nią zamieszkać?

Pokręcił głową bez większego namysłu. Czuł, że kotłujące się w głowie myśli wypuszczone na zewnątrz mogą mu pomóc i przyznał, że nie czuje się przy niej dobrze, a i na Louisa, i Harry'ego Noel reaguje lepiej.

– Ja tu się nie liczę, ale widzę, że ich przynajmniej się nie boi. Je mleko w ich łóżku, gdy zabierają go rano i nawet nie płacze. I bardzo lubi Mel.

– A ty co o nich sądzisz?

Na szczęście dla instytucji Freddie ostatnio zaczął się otwierać. Widzieli zmianę w jego zachowaniu, gdy w piątek czekał na weekend z potencjalnymi opiekunami i smutek, gdy odwozili ich w niedzielę. Natalie wydała opinię ze swoich obserwacji, przyznając, że według niej Tomlinson-Stylesowie byliby idealną rodziną zastępczą, ale prawda była taka, że nie do niej należało ostatnie słowo.

– Myśli pani, że istnieją jednak szanse, że to do nich będziemy mogli pójść czy jednak fakt rodziny sprawia, że oni są przegrani?


Be my LoveWhere stories live. Discover now