"Boże, ledwie siedzę"

1.1K 135 37
                                    

Louis właśnie zapijał najlepszy stek jaki jadł w życiu winem, które jeszcze kilka lat temu było zdecydowanie poza jego zasięgiem. O ile przystawki w The Duchess były mistrzostwem, tak danie główne zabiło jego kubki smakowe. Czekał ich jeszcze deser i już nie mógł doczekać się Pavlovy oraz podkradanego Harry'emu czekoladowego snu, na który składało się czekoladowe brownie z milionem czekoladowych dodatków. Teraz brunet kończył danie z owocami morza, kręcąc głową z zachwytu, przyznając, że dawno nie jadł tak nic dobrego.

– Jadłeś mnie wczoraj – rzucił Lou, unosząc brew, a Hazz zakrztusił się wodą, przyciągając uwagę kilku osób. Jego reakcja nieco rozbawiła szatyna, który z wyższością dopił wino i uzupełnił szkło pozostawioną butelką.

– Zdecydowanie powinni mieć cię w karcie deserów. – Harry podjął grę, dotykając dłoni ukochanego.

– Żeby każdy mógł mnie mieć?

– Musieliby w cenie podać walutę tommo funtów.

– Wolałbym hazzolary. – Nachylił się, dotykając idealnie ogolonego policzka i pozwolił sobie na krótki pocałunek, przerwany przez kelnera, który miał zabrać ich talerze.

Podziękowali, przyznając, że było przepyszne, a Lou potrzebował momentu oddechu przed kolejnym daniem. Rozejrzał się po przestronnej sali, która wręcz krzyczała o bogactwie i grubych portfelach, bez których nie powinno się nawet zamawiać stolika. Szklane klosze niewielkich lamp i skórzane fotele luksusowej restauracji dawały poczucie wyższości, a on czuł się rozpieszczony za wszystkie kolejne lata wycieczką do Amsterdamu i kolacją w tak wykwintnej restauracji. Gdyby kilka lat temu ktoś powiedział mu, że następna wycieczka do Holandii zacznie się kolacją w miejscu, które jest na drugim miejscu w top 10 luksusowych miejsc, a nie McDonald's jak ostatnio, wyśmiałby go na starcie. Kiedy przyjechał tu pierwszy raz, był niemal w okolicy wieku Tima i miał pusto w głowie. I w portfelu też. A teraz miał obrączkę na palcu i męża naprzeciwko.

– Powtórzyłbyś to, Louis? – Głos właśnie tego męża wyrwał go z zamyślenia.

– Co dokładnie?

– Związek ze mną i ślub.

– Oczywiście, kochanie. Chociaż może następny ślub chciałbym bardzo kameralnie. Ty i ja, a potem moglibyśmy oglądać gwiazdy.

– Możemy tak odnowić przysięgę za kilka lat.

– Mogę odnawiać ją każdego dnia. Tak, jak każdego dnia zakochuję się w tobie na nowo. I jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. I gdybym dzisiaj spotkał Marcusa, podziękowałbym mu za rzucenie mnie, bo związek z nim na dłużej i zaprzepaszczenie szansy na małżeństwo z tobą, byłoby największym przekleństwem i żartem od losu.

– Dziękuję ci za wszystko, Lou.

Słowa Harry'ego pełne wdzięczności i podziękowań zawsze wzruszały Louisa i ulżyło mu, gdy monolog został przerwany przez kelnera z deserem. To nie tak, że nie lubił tego słuchać. Po prostu nienawidził swojej słabości i nie chciał, by ktoś sfotografował łzy w jego oczach.

Trzymali się za ręce, kierując do opery, gdzie czekała na nich kolejna atrakcja. Harry z podekscytowaniem opowiadał o występie grupy baletowej, a Lou już wiedział jak bardzo się wynudzi przez te dwie godziny. Mieli przynajmniej dogodne miejsca, o które oczywiście zadbał Harry, chcąc dać im trochę prywatności połączonej z dobrym widokiem.

Louis sam był zdziwiony swoją reakcją, ale naprawdę wkręcił się w występ i nawet nie zauważył, gdy nastąpił czas na przerwę. Jego skóra pokryta była gęsią skórką, a brunet zażartował, przyznając w końcu, że jest naprawdę przyjemnie. Przeprosił, wspominając o toalecie, a Louis wiedział, że nie powinien puszczać go samego. Stał w pomieszczeniu, czekając aż ukochany wyjdzie z kabiny, i pisał do matki, chcąc dopytać jak dzieciaki. Jay zachwycała się Melody, z którą czytała książeczkę po kąpieli, dodając, że Tim właśnie wyciąga naczynia ze zmywarki. Louis był w szoku, wiedząc, jak trudno namówić jego syna do pomocy w jakichkolwiek pracach domowych. Kręcił głową, wyznając miłość, przekazując przytulasy dla wszystkich i jeszcze raz dziękując za pomoc.

Be my LoveWhere stories live. Discover now