"Ja tak bardzo tego żałuję, mamo."

1.5K 168 30
                                    

– Harry cię podrzuci, Tim, kup sobie jakieś śniadanie. Wyniosłeś szklanki z pokoju? – upewnił się Louis, odpychając zaciekawionego Puffy'ego od rozsypanej mąki. Nawet nie zauważył, kiedy słoik się otworzył, dając Melody pole do popisu. Dziewczynka miała bawić się tylko łyżką i metalową pokrywką, a tymczasem zamieniła kuchnię w młyn.

– Tak, tato. I odkurzyłem wczoraj jak prosiłeś.

– Super. Harry, te teczki lecą do księgowej i nie mam pojęcia jak ci to wynagrodzę. – Mężczyzna pocałował ukochanego przelotnie, gdy ten zabierał odpowiednie dokumenty. Wrócił późno w nocy, musząc zjawić się w barze i nieco się zasiedział, porządkując dokumenty dla księgowej, co miał zrobić o wiele wcześniej. Kobieta potrzebowała ich na gwałt, by sprawdzić kilka rzeczy, a on obiecał podrzucić je jak najszybciej. Brunet wyręczał go, nie chcąc, by ten prowadził auto po kilku godzinach snu. Louis ratował się podwójną kawą, sprzątając kuchnię przed przyjściem kobiet z opieki społecznej, które chciały przyjrzeć się ich warunkom zanim chłopcy przyjadą na weekend. Nadal nie wierzyli, że to dzieje się naprawdę, ale faktycznie w piątek mogli odebrać rodzeństwa Malone i spędzić z nimi trochę czasu. Tim niedowierzał, gdy mu o tym powiedzieli, by chwilę później wybierać numer chłopaka, biegnąc na górę.

Dom wypełniony był podniesionym głosem Melody, która domagała się wyjścia na ogród, gdzie teraz biegał Puffy. Louis tłumaczył jej, że wyjdą na spacer później, a Hazz uśmiechał się, słysząc ich wymianę zdań, wracając od księgowej.

– Charakter ma zdecydowanie po tobie – powiedział, słysząc krzyczącą dziewczynkę, która otwartą ręką uderzała w szybę.

– Krzyki po tobie.

– Ja jestem oazą spokoju, kochanie. Wyjdę z nią, co?

– Właśnie miałem z nią iść.

Louis siedział na ławce, patrząc jak Harry biega z Mel za psem. Dziewczynka śmiała się głośno, by chwilę później chodzić z ojcem za rękę. Jej małe kroczki stawały się coraz pewniejsze, a oni czekali aż będzie na tyle odważna, by postawić swoje pierwsze samodzielne kroki. Mel nie była podręcznikowym dzieckiem i żartowali na spotkaniach rodzinnych, że wszystkie zarwane noce z lekturami książek dla rodziców, mogą sobie wsadzić głęboko gdzieś, bo i tak nic się nie sprawdza. Zwłaszcza rozpisane miesiące, w których eksperci opisywali co dziecko powinno umieć. Wyścigi raczkowania już znudziły się maluchowi, który odkrył umiejętność stania na dwóch nogach i wykorzystywania ojca do trzymania za ręce, by przejść kilka kroków. Do tego nadawał się również Puffy, który cierpliwie znosił wszelkie ciągnięcia i tulenia.

Szatyn czuł zmęczenie, czające się w jego ciele, ale wiedział, że dzisiaj nie zazna przyjemnej drzemki z Melody. Mieli zbyt dużo spraw do załatwienia, by móc pozwolić sobie na bezkarny odpoczynek. Poza wizytą kobiet z opieki społecznej, czekał go ogromny research dotyczący idealnego prezentu na rocznicę, bo to, co wybrał dotychczas, wydawało mu się zbyt małe przez brak wyjazdu. Wcześniej drobiazg miał być dopełnieniem ich wyjazdu, teraz musiał go zastąpić. Miał kompletną pustkę i już gotów był zapytać Harry'ego jak chciałby spędzić ten dzień, ale już kilka dni wcześniej usłyszał, że przecież najważniejsza jest ich miłość, a nie wyjątkowe miejsca. Siedzieli wtedy naprawdę długo, nie mogąc usnąć po informacji z pogotowia opiekuńczego. Ekscytacja mieszała się ze strachem i żaden z nich nie chciał podjąć trudnego tematu. Lou przyłapywał się od jakiegoś czasu na przerażeniu, gdy myślał o zostaniu rodziną zastępczą. Jasnym było, że bardzo tego pragnie, ale to nie maskowało strachu. Nie wiedział, jak poradzi sobie z dwójką nastolatków i dwójką roczniaków. Czasami Melody ich wykańczała, a tu byłby jeszcze Noel, który wymagał specjalnego traktowania.

Be my LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz