33. "TELEFON"

803 23 5
                                    

      CADEN

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

      CADEN

      Obudzony kolejnym z koszmarów wyszedłem na balkon przyłączony do mojego pokoju. Ubrany jedynie w cienki sweter oraz dresy usiadłem na jednym z krzeseł wiklinowych i zacząłem przypatrywać się panoramie małego miasteczka, w jakim wylądowałem. Zacząłem rozmyślać. Rozmyślać o wszystkim tym, co wydarzyło się w tym miejscu na przestrzeni zaledwie kilku dni, a dokładniej rzecz biorąc — nocy. 

Czasem ciężko było mi się pogodzić z faktem, że to wszystko wcale nie było snem, a każda z tych sytuacji faktycznie miała miejsce w rzeczywistości. Nie wymyśliłem sobie tego. Melanie zaczęła znaczyć dla mnie zdecydowanie bardzo dużo. Może nawet trochę zbyt wiele. Pragnąłem widzieć ją każdego dnia, całować, obejmować, być przy niej. Stała się dla mnie lekiem, od którego powoli, nie wiedząc nawet kiedy się uzależniłem. Mam wrażenie, jakby wszystkie te uczucia po prostu mi się nie należały, a z drugiej strony pragnąłbym najchętniej cały się w nich zanurzyć. 

Skąpać, aż nie będzie we mnie suchej nitki. Chciałbym powiedzieć jej, jak wiele tak naprawdę dla mnie znaczyła. Jak wiele dla mnie zdziałały jej uśmiech, szczęście wypisane na jej twarzy, czy najzwyczajniejsze rozmowy.

Czas, w którym ze mną była i sprawiała, że czułem się, jakbym miał przed sobą cały świat do zdobycia. A raczej jakbym był jego posiadaczem. Jakbym zdobył najwyższy szczyt. Taka była prawda, ona sprawiała, że rzeczy jakie wydawały mi się wcześniej niemożliwe, nagle stawały się osiągalne. Praktycznie na wyciągnięcie ręki. Nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek dane mi będzie kogoś szczerze p o k o c h a ć, a jednak ta dziewczyna natrafiła na mnie w momencie, w jakim kompletnie się tego nie spodziewałem. 

Oddała mi cząstkę siebie, a ja z wdzięcznością ją przyjąłem. Z dużym wahaniem otworzyłem się na nią i nie pożałowałem owej decyzji. Tak naprawdę była to jedna z lepszych podjętych przeze mnie decyzji na przestrzeni ostatnich kilku lat. Od wypadku, w którym zginęła moja droga siostra stałem się wrakiem człowieka, a ona rozbudziła we mnie płomyk, o którego istnieniu zupełnie zdążyłem zapomnieć. Zdusiłem go w sobie.

Głęboko w płuca nabieram zimnego, nocnego powietrza. Czuję zapach drzew otaczających hotel. To już ostatni dzień, jaki spędzimy w Charleston, może więc również to sprawia, iż mam ochotę na przemyślenia. Chciałbym zostać tu nieco dłużej. To miasto działa na mnie wręcz zbawiennie, oczyszczająco. Nie sądziłem, że Atlanta sprawiała, że się duszę. A jednak to w końcu było miejsce, w jakim pożegnałem się z Lynn. W Karolinie Południowej zdawałem się na nowo odżywać, choć nadal dręczyły mnie okrutne sny. 

A może to po prostu zasługa osoby, z którą spędzałem tutaj czas? Melanie z całą pewnością miała tutaj wielkie zasługi. Przecieram zmęczone oczy, ale nie czuję nawet najmniejszej ochoty na ponowne ułożenie się w łóżku. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie zdołam już zmrużyć oczu tej nocy. Dziś odjeżdżamy i powracamy do poprzedniej rzeczywistości.

CADENWhere stories live. Discover now