1. "ATLANTA"

4.7K 72 15
                                    

     MELANIE

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

     MELANIE

     Droga do Atlanty upłynęła męcząco i deszczowo, a mną targały sprzeczne emocje. Z jednej strony byłam całkiem zadowolona z takiego obrotu spraw, a z drugiej z kolei najlepiej nigdy więcej nie wyszłabym z domu i wcale nie rozpoczynała tej swojej głupiej „nowej przygody", jak to określił mój ojciec jakiś czas temu w czasie podróży. Zaliczyliśmy podczas niej jeszcze dwa krótkie postoje, bo jednak ponad szesnaście godzin w trasie było okropnie wyczerpujące dla mnie, a co dopiero dla mojego ojca, który cały ten czas musiał być maksymalnie skupiony. 

Kiedy przed wyjazdem z Brooklynu sprawdzaliśmy w nawigacji, wskazywała ona aż trzy godziny krótszą męczarnię, ale niefortunnie trafiliśmy na aż dwa ciągnące się w nieskończoność korki. Właściwie to chyba powinnam się cieszyć, że tylko dwa. Mogło być ich znacznie więcej.

Samochód zatrzymał się dopiero przed średniej wielkości domkiem zbudowanym z szarej cegły. Dach także był tego samego koloru, co ściany. Budynek posiadał duże białe okna i dla kontrastu czarne drzwi wejściowe. Był dość ładny, jeśli mam być szczera. Na pierwszy rzut oka mi się spodobał. Wyglądał... przytulnie. Wokół domostwa rozpościerała się spora posesja oraz wyłożona maleńkimi kamieniami ścieżka. To dom na uboczu – całe szczęście. 

Nie zniosłabym chyba mieszkania w samiutkim centrum stolicy stanu Georgia. Nawet na pewno bym nie zniosła. Zgiełk ulic i tłumy trąbiących pod oknami pojazdów nie należały do szczytu moich marzeń. Już doświadczyłam czegoś podobnego w poprzednim domu, a tutaj miało być przecież znacznie lepiej. Wysiadłam z samochodu po raz pierwszy od wielu godzin, od razu biorąc w usta łyk świeżego powietrza. Moim ciałem wzdrygnęły dreszcze na to nagłe zetknięcie się skóry z zimnem. 

Na zewnątrz było około jedenastu stopni Celsjusza, czyli nie tak tragicznie, jak się spodziewałam, lecz zgaduję, że to nadal lekki szok dla organizmu.

— Totalne zadupie — powiedziałam niby pod nosem, niby nie, wiedząc jednocześnie, że mój ojciec to usłyszy. Spojrzałam na niego.

Miał nieco zawiedzioną minę, ale już widziałam, że otwierał usta, by rozpocząć swoje przekonywanie mnie, jak to niesamowicie się tu odnajdę. 

— Wyluzuj. Tego właśnie oczekiwałam — uśmiechnęłam się lekko, choć było to dla mnie ciężkie. Warto jednak spróbować zburzyć te mury dzielące nas, nieprawdaż? — Palimy wszystkie mosty i zaczynamy nowe życie. Podoba mi się — podbiegłam kawałek do przodu, zapominając, że nie mam przy sobie kluczy do domu. 

Odwróciłam się w stronę Roberta, a on jakby czytając mi w myślach, rzucił mi pęk kluczy, które na szczęście udało mi się złapać.

— Zostaw drzwi otwarte, niech się wywietrzy! Poza tym muszę wnieść nasze rzeczy! — zignorowałam to, ale spełniłam jego prośbę.

Dom w środku był ładny. Jasne wnętrze i mnóstwo światła dostającego się tutaj dzięki tym potężnym okiennicom sprawiały, że czułam się pobudzona, jakby nagle zebrała się we mnie jakaś nieznana energia. Co dziwne, bo od ponad doby nie zmrużyłam oka nawet na sekundę. Nie potrafię spać w samochodzie, choćbym nie wiem jak się starała.

CADENWhere stories live. Discover now