29. "SŁODKO-GORZKI STAN"

962 25 24
                                    

        CADEN

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

        CADEN

        Otwieram gazowaną puszkę napoju, z którego wylewa się odrobina białej piany. Nabieram do ust większego łyka, zaraz wypuszczając głośno powietrze. Nie mógłbym być bardziej zadowolony aniżeli jestem w tej chwili. Razem z dziewczyną siedzimy właśnie na zimnym, mokrym piasku, lecz nawet to w niczym mi nie przeszkadza. Znaleźliśmy się na plaży, która okazała się być niedaleko. Woda przez nami kołysze się spokojnie. Fale są niewielkie, gdyż tej nocy wiatr nie jest zbyt dokuczliwy, lecz wciąż wydają przyjemny dla ucha dźwięk, kiedy uderzają o wybrzeże.

Wsłuchuję się w ten dźwięk, myśląc o tym wszystkim, co miało miejsce nie tak dawno temu. Od pocałunku nie wymieniliśmy się ani słowem. Myślę, że oboje nie jesteśmy jeszcze gotowi na zabranie głosu w tym temacie. Jej rozgrzane usta były tak cudowne w dotyku. Chciałbym to powtórzyć. Myślałem, że mnie odtrąci, a więc dlaczego tego nie zrobiła? Czy również z jej strony są jakieś uczucia? Nie potrafię sobie odpowiedzieć na te pytania, ale nie mogę też poradzić nic na to, że uśmiech sam ciśnie mi się na wargi, kiedy tylko sobie o tym pomyślę.

Uśmiecham się niekontrolowanie dość szeroko, zaraz upijając kolejny łyk bardzo słodkiej cieczy. Jest tak słodka, jak mój stan w tym momencie. Czyli to tak czują się zakochani ludzie, kiedy wszystko idzie po ich myśli. To takie przyjemne, a zarazem stresujące uczucie. Serce zdaje się eksplodować niczym fajerwerki puszczane sylwestrową nocą, by świętować kolejny nowy rok, a umysł przestaje działać prawidłowo, zaślepiony tym lepkim jak miód doznaniem. Czas spędzony z nią jest czymś, co mogę do tego porównać. Mam wrażenie, że przesadzam, a z drugiej strony miło tak zagłębić się w tym błogim, w jakiś sposób z pewnością irytująco uroczym stanie.

Głupio mi przyznać, ale to właśnie ta zielonooka szatynka może zostać określona mianem mojej p i e r w s z e j m i ł o ś c i. Wpatruję się w rzekę przed nami, nie mogąc się mimo wszystko zmusić na odwrócenie spojrzenia w bok. W końcu układam się na piasku całym ciałem. Opuszczam ręce swobodnie wzdłuż siebie i zaczynam obserwować niebo. Wydaje się teraz bezkresną czernią, czarną dziurą rozświetlaną przez setki milionów maleńkich gwiazd. Wdycham przez nos zimne powietrze, niemalże czując całą jego wędrówkę po drogach oddechowych, aż do moich płuc.

Dzisiejsza noc zdaje się wyjątkowo piękna. Jej klimat jest niezastąpiony. Z pewnością pomaga tutaj też fakt, kto jest w moim pobliżu. Teraz po prostu nie mam serca myśleć o konsekwencjach naszej nocnej ucieczki. Będę przejmować się tym później kiedy już brutalnie zderzymy się z okrutną rzeczywistością. Dlaczego ta chwila nie może trwać wiecznie? Zakładam jedno z ramion za głowę i przyuważam przy okazji wzrok szatynki krążący wzdłuż mojej osoby.

Krępuje mnie jej spojrzenie. Nadal nie przywykłem w pełni do tego, co między nami zaistniało. Z jednej strony chcę uciec; zwiać jak najdalej i udawać, że do niczego wcale nie doszło. Z drugiej natomiast pragnę to ponowić, wyznać jej wszystkie swoje uczucia i napawać się tym aż do bólu. Do momentu, w którym będę miał dość. Czy to jednak jest możliwe? Żadna z tych opcji nie brzmi zbyt prawdopodobnie. Wciąż również nie wiem, jak ona właściwie przetrawiła tę informację. Ponownie kieruję wzrok ku granatowi nieba, słysząc po mojej prawej stronie ciche odchrząknięcie. Wszystkie moje zmysły wyostrzają się w jednej chwili. Nie mam pojęcia czego się spodziewać.

CADENWhere stories live. Discover now