9. "ZAŁOŻYMY SIĘ?"

1.1K 34 25
                                    

     CADEN

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

     CADEN

     Biorę głęboki wdech i opieram głowę o kafle ściany, rozluźniając przy tym całe moje ciało. Chłód rozlewa się po mojej potylicy, ściągając ze mnie chwilowo cały ten stres. Wydmuchuję powietrze i zamykam oczy. Mam wrażenie, że brązowowłosa przez cały czas spogląda w moją stronę, ale obecnie mi to nie przeszkadza. Skupiam się na własnych uczuciach; analizuję moje lęki i zaistniałą przed momentem sytuację. Cała szkoła ujrzała, jak Melanie przyjaźniąca się z dzieciakami dyrektora prowadza się ze mną — najgorszym złem Aven High. 

Kto to widział? Rosewell nie będzie zadowolony, że jego bachory się z nią zadają. W końcu on nie może sobie pozwolić na podważenie jego autorytetu cudownego dyrektora dobrej placówki. A to wszystko moja wina.

Doskonale wiem, że nie ominą jej setki pytań. Kim takim jesteśmy dla siebie? Czy się mnie nie boi? Popiera mnie? Obawiam się, że może się to na niej odbić; a ja naprawdę nie chcę być zniszczeniem dla kolejnej osoby. Po co ona się do mnie pchała? Co ją obchodzą moje uczucia? Czuję się już wystarczająco podle po tym, jak ją potraktowałem w ostatnim czasie. 

Najpierw ten głupi pamiętnik, a wczoraj sytuacja w palarni. Naprawdę nie chciałem zareagować tak impulsywnie.

Miewam problemy z napadami agresji. Najczęściej staram się to samemu zwalczyć; raniąc samego siebie, jednak bywają chwile, w których ktoś napatoczy się mi „pod nogi" i wtedy nawet nieświadomie zostają przeze mnie krzywdzeni. Chciałbym potrafić nad tym panować, ale to jest znacznie silniejsze ode mnie. Wyniszcza od środka; jest jak klątwa. Kara. Kara, na którą zresztą zasługuję. Zmagam się z tym od czasu wypadku, jaki miał miejsce kilka lat temu.

Wizyty z Quentinem mają również na celu wyeliminowanie, lub chociaż stłumienie we mnie nagłych napadów agresji, czy stanów lękowych. 

To drugie także niestety mi dolega i choć próbuję; to jest jak monstrum. Nie można się tego pozbyć. Zaciągam się ponownie i otwieram wreszcie oczy. Pieką. Mrugam szybko kilka razy, byleby tylko pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia. Czemu tak strasznie bolą? Czy to wynik niewyspania? Zapewne tak. 

Spoglądam w stronę zielonookiej. Skulona siedzi na parapecie i wpatruje się w widok za oknem. Swoją drogą do tej pory zadziwia mnie to, że nie jest zestresowana lub wystraszona w moim towarzystwie. Nie, żebym był jakiś przerażający.

Mam jednak świadomość tego, jakie plotki krążą o mojej osobie w tej szkole. Z ich powodu matka niejednokrotnie proponowała mi zmianę szkoły. Za żadnym razem się nie zgodziłem. One nie kłamią. Zabiłem ją. Zniszczyłem ją. To przeze mnie Lynn... nie żyje. I nigdy do samego końca moich dni nie przestanę się za to winić. To moja wina. To za jej życie, które bezmyślnie odebrałem teraz każdego dnia i nocy płacę. Dobrze mi tak. Nie zasługuję na szczęśliwe zakończenie — doskonale o tym wiem.

Dlatego też nigdy nie zmieniłem szkoły. Mimo że miałem możliwość, to wybrałem cierpienie tutaj. Jestem masochistą, prawda? Bardziej grzesznikiem, który chce płacić za swoje winy. Winy, których żałuję. Dziewczyna odwraca się, patrzymy sobie w oczy przez nie tak krótki moment. Skanuję jej twarz. Jest całkiem ładna. Przyznaję. Oliwkowa cera, zielone oczy, spore usta. Bystre spojrzenie, a do tego zawzięta osobowość.

CADENWhere stories live. Discover now