Rozdział 10

377 23 1
                                    

'Beta: Florence'

Niall's POV

Po raz pierwszy od dłuższego czasu opuściłem zajęcia z niewyjaśnionych przyczyn. Nie miałem ochoty jechać do szkoły. Zresztą dzisiejszego dnia i tak wszystkich interesował jeden temat - wygrana naszej drużyny w meczu. Oczywiście dla nich to było coś wielkiego, ale ja nie zamierzałem tego wysłuchiwać. Nie powinienem opuszczać lekcji z tak głupiego powodu, ale każdemu może się zdarzyć. No i nie jestem pierwszą osobą, która tak robi.

Siedziałem w samochodzie na szkolnym parkingu już ponad dwadzieścia minut. Dookoła nie było żadnego żywego ducha. Mimo że nie przyszedłem na lekcje, nie oznaczało to, że nie mogę tutaj przebywać - czekałem na Zoe i jej wyniki. Powinna wyjść już dawno temu, ale nigdzie jej nie widziałem. Nie odpisywała na moje sms-y ani nie odbierała telefonu - martwiłem się. Może profesor zatrzymał ją dłużej? Albo zwyczajnie nie chciała ze mną rozmawiać.

W radiu zaczął lecieć kolejny utwór, zacząłem wsłuchiwać się w każde jego słowo. Ciekawe, czy Zoe też by się spodobał. Może zaczęłaby nucić piosenkę razem ze mną.

Dwadzieścia dwie minuty, a ja jej dalej nie widziałem. Wmawiałem sobie, że nie powinienem się martwić, to na pewno nie było nic złego. Może przyjechałem za wcześnie... Tak, na pewno.

Poprawiłem swoje okulary i wyszedłem z auta. Miałem dosyć bezczynnego siedzenia. Chciałem po nią pójść i dowiedzieć się, czy zdała. Nie obchodziło mnie to, że nie chciała mnie teraz widzieć. Miałem prawo sprawdzić, czy nasza nauka nie poszła na marne. Po zamknięciu samochodu wszedłem do budynku szkoły. Było w niej dziwnie - pusto i cicho. Na korytarzach nie miotali się uczniowie, a na posadzce nie było żadnych porozrzucanych papierków. Było inaczej i mógłbym powiedzieć, że nawet lepiej. Szkoła nie była tak przepełniona jak zazwyczaj. Zacząłem iść w stronę sali matematycznej, w której uczy profesor. Kiedy do niej dotarłem, okazała się pusta. To było nieco dziwne. Byłem pewien, że miała dzisiaj sprawdzian diagnozujący. Nie mogłem się pomylić, na pewno nie.

Postanowiłem, że przejdę się przez drugą część szkoły. Może musiała coś zabrać i poszła w stronę szafek? Nie miałem lepszego pomysłu.

Słyszałem odgłos własnych kroków i to było dosyć dziwne. Zaczynałem czuć się niezręcznie. Jak w jakimś horrorze. Miałem jednak nadzieję, że nie zostanę zamordowany.

Drzwi do sali gimnastycznej były otwarte, co było dosyć dziwne. Nawet podczas zajęć zostawały zamykane. Skręciłem w prawą stronę i mi ulżyło. Na wielkich trybunach dostrzegłem jedną osobę. To musiała być Zoe. Tylko dlaczego tam siedziała? Siedziała skulona na krześle, a głowę miała schowaną w kolanach. Miała na sobie krótki rękawek, co było do niej niepodobne. Zaczynałem do niej podchodzić, ale najwidoczniej mnie nie słyszała. Przeszedłem przez pół sali i wszedłem do połowy schodów prowadzących w górę - dzieliły nas już tylko krzesła.

- Dlaczego tu siedzisz? - spytałem ostrożnie. - Wszystko w porządku? - Wydawało się, że mnie nie słyszy. Może udawała? Usiadłem na oparciu jednego z krzeseł, naprzeciwko niej. Nadal się nie ruszała. Jedyne, co od niej usłyszałem, to pociągnięcie nosem, płakała.

- Zoe. - Dotknąłem jej ręki, była zimna.

- Zdałam, wiesz? - wymamrotała. - Teraz możesz już iść.

- Co się stało? -Nie zamierzałem odpuścić.

- Nie chcę o tym rozmawiać. Proszę, daj mi spokój.

Podniosła głowę, a ja mogłem zobaczyć jej zapuchnięte oczy. Nie płakałaby z błahego powodu. Coś musiało się stać, a ja zamierzałem się tego dowiedzieć. Nie dlatego, że mnie to ciekawiło - chciałem jej pomóc. Postanowiłem poczekać, musiała odetchnąć i poukładać myśli. Miałem czas i byłem cierpliwy.

Critical Past [Niall Horan]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz