Miraculum: Stay with me

By Sinxah

75.4K 5K 5.3K

Marinette właśnie obchodzi swoje osiemnaste urodziny. Od czterech lat walczy ze złem jako Biedronka, a pomaga... More

01. Nawet superbohaterów nachodzą wątpliwości
02. A było zostać w domu
Zapowiedź powrotu
03. Wszystkiego najgorszego, Marinette
04. Te dobre i te złe niespodzianki
05. Noc, kiedy się spotkaliśmy
06. Egoistyczne serce
07. Taniec dwóch samotności
08: To nie o anioły chodzi
09. Miłość, którą zostawiasz za sobą
10. Stereotyp blondynki
11. Przepraszam, Kocie
12. Wszystkie kłamstwa, które ci powiedziałam
13. Świat, który nigdy nie powstał
14. Każdy ma swoje tajemnice
15. Co nam leży na sercu
16. Niektórych życzeń nie da się spełnić
17. Dramy i dramaty!
18. Próby losu
19. Ten niezręczny moment
20. Jak przychodzisz, tak i odchodzisz sam
21. Prawdopodobieństwo naszego zaufania
22. Kiedy zmieni się wszystko, co znam
Okładka!
23. Znalazłem cię
24. Obiecaj mi
25. Decyzje i ich konsekwencje
26. Proszę, nie zostawiaj mnie samej
28. Niespodziewany gość
29. Kim jestem bez swej zbroi
30. Płomień pod skórą
31. Coś za mną chodzi
32. Droga ku wolności
33. Jak smakuje miłość
Gorąca prośba
34. Święto potworów

27. Chwile ulotne

1.7K 136 157
By Sinxah

Halko, halko!

Witamy ponownie. Z racji, że dzisiaj paskudna pogoda w 3City, nawet nie ma jak na plażę się przejść i przewietrzyć po egzaminach. Więc siedzę jak kompletny nerd w laptopie, bazgram sobie pierdoły, czytam książki o rozczłonkowanych zwłokach i jak je ukryć.

Dzisiejszy rozdział jest przesłodki aż do porzygu. Ilość miłości, która się tutaj pojawiła, sprawia, że bierze mnie odruch wymiotny. XD Jednak zdecydowanie jestem fanką melodramatów i wpieprzania bohaterom nie tyle kłód, a całych drzew pod nogi. XD Więc możecie się spodziewać, że taki stan rzeczy nie potrwa długo, a następne rozdziały znowu będą chamsko brutalne dla głównych bohaterów. XD

So stay tuned!

Besoski!

***

Ciepło pleców Czarnego Kota zlewało się z ciepłem moich policzków, mieszało się i wirowało między nami. Z każdą sekundą ogarniało coraz większe kawałki mojego ciała; błogie uczucie przynależności do tego świata, tego miejsca i tej konkretnej osoby. Czułam się wreszcie pełna, wreszcie bezpieczna, wreszcie nic więcej się nie liczyło. Tylko ja i Czarny Kot; serce przy sercu.

– Księżniczko? – Delikatny głos chłopaka pojawił się między nami, a z nim dłoń w czarnej rękawiczce na moim policzku. Subtelnymi ruchami blondyn gładził rozgrzaną skórę, pozostawiając na niej ślad w postaci uniesionych włosków, gotowych ponownie poczuć jego dotyk. – Coś się stało?

– Ja, hm, nie wiem – mruknęłam niewyraźnie, ale po chwili wiedziona wewnętrzną siłą, podniosłam głowę i wreszcie spojrzałam w zielone tęczówki Czarnego Kota.

Oczy, które tak dobrze już poznałam, ale które za każdym razem odbierały mi dech w piersiach, porażając ilością tajemnic, które się za nimi kryły. Chciałam się dowiedzieć, co te oczy widziały, dlaczego płakały po nocach i na czyj widok zaczynały błyszczeć. Tak bardzo chciałam poznać tę część Czarnego Kota, której nie poznał świat; tę niewinną cząstkę, która chowała się gdzieś w mrokach wspomnień, pod osnową płaszcza niezmiennej przeszłości. Przeszłości, od której coraz trudniej było nam oddychać.

– Jeśli nienawidzisz swojego życia, to sprawię, że je ponownie pokochasz. Jeżeli żałujesz, że się urodziłeś, sprawię, że ponownie odnajdziesz szczęście i miłość. Jeśli kiedykolwiek poczujesz się samotnie, zawsze będę przy tobie, więc proszę. – Czas się wynurzyć, unieść głowę ponad wodę i ponownie odetchnąć. – Proszę pozwól mi cię uratować.

I zapewne mój słowotok trwałby dalej, gdyby usta Czarnego Kota nie zamknęły moich w ulotnym pocałunku, będącym zaledwie muśnięciem warg. A jednak tyle wystarczyło, by moje serce zaczęło bić szybciej, żeby oddech przyśpieszył, a przyjemny dreszcz przeszedł wzdłuż ciała. Kiedy jednak Czarny Kot chciał się po chwili odsunąć, nie mogłam na to pozwolić. Przyciągnęłam go do siebie jeszcze bliżej, pociągając za skrawek czarnego kostiumu, po czym położyłam jedną rękę na policzku chłopaka, a drugą wsunęłam między jego jasne włosy.

Usta miał suche od wiatru, ale przyjemnie ciepłe i delikatne. Nasze oddechy mieszały się ze sobą, opatulając nas dziwną mieszanką idealnie skomponowanych zapachów: truskawki z miętą i słodyczy migdałów z kwaskowatością limonki. Tak też smakował Czarny Kot, jak mięta z limonką, jak letni poranek o świcie, jak orzeźwiający deszcz w środku lata. Z każdym dotknięciem jego ust stawałam się coraz bardziej zachłanna. Przejeżdżałam językiem po wargach chłopaka, poznając ich każdy skrawek, każdą zmarszczkę i niedoskonałość, a on nie pozostawał w tyle. Złapał moje usta między swoje zęby i przygryzł delikatną skórę, sprawiając, że zalała mnie fala rozkoszy.

I dalej było mi mało, lecz Czarny Kot delikatnie, acz stanowczo, odsunął się ode mnie i oparł czołem o moje czoło. Oddychał szybko, łapiąc powietrze poprzez lekko rozwarte, uśmiechnięte usta, którymi jeszcze przed chwilą całował mnie namiętnie.

– Już to robisz, Marinette – powiedział po chwili, zbijając mnie z pantałyku. – Już mnie ratujesz,, Księżniczko. Dzięki tobie odnalazłem miłość do życia, którego przez tak wiele lat nienawidziłem.

Poczułam, jak w moich oczach wzbierają łzy ze wzruszenia, ale kilkukrotne szybkie mrugnięcie je sukcesywnie odgoniło. Po chwili chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie roziskrzonymi oczami.

– Wiesz, że właśnie skazałaś się na wspólną egzystencję z pewnym bezpańskim kocurem o marnym poczuciu humoru, który w dodatku będzie musiał bardzo często ratować inne niewiasty z opresji?

– Nie przeszkadza mi to. – Roześmiałam się na to głupie pytanie, ale jednocześnie gdzieś wewnątrz poczułam przyjemne wibracje. – Dopóki będziesz wracać do tej jednej, konkretnej damy w opałach.

– Nie mógłbym opuścić swojej Księżniczki – mruknął zadziornie chłopak, po czym się szeroko uśmiechnął. – Dopóki będziesz tego pragnąć, dopóty będę stał przy twoim boku. Zgoda?

– Zgoda – potwierdziłam, po czym wspięłam się na palcach i ponownie złożyłam szybkiego całusa na ustach blondyna.

– Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję – zamruczał Czarny Kot, oddając pocałunek. A kiedy próbowałam się od niego odsunąć, ten zmarszczył brwi i przekornie wykrzywił usta. – O nie! Tak szybko mi nie uciekniesz!

I mówiąc to, złapał mnie w pasie, po czym stuknął swoim kicim kijem w podłoże, unosząc nas wysoko ponad dachy pobliskich kamienic. I mimo, że jako Biedronka nie miałam lęku wysokości, jednak jako Marinette aż zapiszczałam ze strachu.

– Ufasz mi? – zapytał chłopak wprost do mojego ucha, a ja byłam w stanie tylko lekko skinąć głową zbyt przerażona, aby wydać z siebie jakiś konkretny dźwięk. – Zamknij oczy.

Jak tylko spełniłam prośbę chłopaka, poczułam, że jego dotyk się zmienił; jednym szybkim ruchem uniósł mnie lekko w górę i przerzucił na swoje plecy, tworząc z moich ramion coś w rodzaju lassa, które założył sobie przez głowę. I tym oto sposobem, Czarny Kot posadził mnie sobie na barana kilkanaście metrów nad ziemią. A myślałam, że już nic więcej mnie w życiu nie zaskoczy.

– Jak mnie upuścisz, to przyrzekam, że będę cię nawiedzać do końca twoich dni! – zawołałam spanikowana, na co chłopak tylko się roześmiał melodyjnie.

– Spokojnie, Księżniczko. Nigdy w życiu ci nie pozwolę upaść.

Wiatr owiewał moje policzki, a było to tak inne uczucie, niż wtedy, kiedy miałam na sobie maskę Biedronki. Czarny Kot wskoczył na pierwszy dach, później następny i następny, a ja przez cały czas posłusznie trzymałam oczy zamknięte, a ramiona ciasno oplecione wokół szyi chłopaka. Ile czasu trwała nasza podróż? Nie miałam pojęcia. Czas zupełnie inaczej płynął, kiedy Czarny Kot był przy mnie.

– Już możesz otworzyć oczy – oświadczył w pewnym momencie chłopak, podczas gdy ja nawet nie poczułam, kiedy wylądowaliśmy. Widać kocia zgrabność przydawała się nie tylko w walce.

Kiedy tylko otworzyłam oczy, ukazała mi się niesamowita panorama miasta zupełnie inna niż ta, która rozciągała się z wieży Eiffela. Staliśmy na dachu Muzeum l'Orangerie, a poniżej nas rozciągała się zielona połać Ogrodów Tuileries wraz z frontalnie położoną Fontanną Oktagonalną tryskającą w górę milionami maleńkich kropelek wody. Na każdej kropli załamywały się promienie słoneczne, sprawiając wrażenie, jakby unosiła się przed nami chmura złotych drobinek, skrzących się i mieniących nieskończoną ilością błysków i blasków. Po placu przewijali się nieliczni ludzie, wyglądając z tej odległości jak małe mróweczki, którzy zapewne nigdy nie dowiedzą się, jak niesamowity spektakl świetlny rozgrywał się nad ich głowami. Wystawiłam głowę do ciepłego, październikowego słońca, a ręce rozłożyłam najszerzej, jak mogłam, przebiegając palcami w powietrzu. Zaciągając się głęboko w płuca, czułam delikatną bryzę znad fontanny, a mój umysł wirował w przestworzach całkowicie wolny, nie zahamowany przez żadne okowy przyziemności.

– Wow – wyrwało mi się, kiedy pierwszy zachwyt minął, zwracając mi zdolność mowy.

– Podoba ci się? – spytał Kot, obejmując mnie od tyłu. Spojrzałam na niego kątem oka, a w mojej głowie pojawił się szatańsko głupi pomysł.

– Zależy od tego, czy wszystkie swoje dziewczyny tutaj zabierasz.

– Tylko te wyjątkowe – odparł chłopak z szerokim uśmiechem, nie dając się złapać na mój haczyk.

Przewróciłam oczami, ale jednocześnie nie potrafiłam powstrzymać się przed parsknięciem śmiechem.

– To co teraz? – spytałam, obracając się przodem do chłopaka i zakładając ramiona na jego szyi.

– Jak dla mnie możemy wrócić do tego, co robiliśmy na dole – odpowiedział i sugestywnie poruszył brwiami w górę i w dół.

Pacnęłam go żartobliwie w ramię, jednocześnie ponownie się śmiejąc. O dziwo, żarty Czarnego Kota z każdym dniem podobały mi się coraz bardziej i powodowały nowe fale dobrego humoru.

– Mówię poważnie – oświadczyłam.

– Ja też.

– Kocie! – zawołałam, przymierzając się ponownie do wymierzenia mu kuksańca, jednak zanim to zrobiłam, chłopak wybuchł niepowstrzymanym śmiechem.

– Żartuję, żartuję – wydukał pomiędzy kolejnymi atakami wesołości. – Po prostu jesteś urocza, kiedy się wkurzasz. – Na to wyznanie wydęłam usta w podkówkę, udając wielce obrażoną, ale gdzieś w środku ucieszyłam się na taki niespodziewany komplement. – Może zagramy w dwadzieścia jeden pytań?

– Dwadzieścia jeden pytań? – powtórzyłam za blondynem, zapewne popisując się nieziemską wręcz inteligencją.

– Tak. – Chłopak pokiwał głową. – To fajna zabawa, dzięki której możemy się trochę lepiej poznać.

Z takim argumentem nie potrafiłam się kłócić, westchnęłam więc tylko i z niepewnym uśmiechem odparłam tylko: – Niech będzie.

– Super! – ucieszył się chłopak, wyglądając przy tym jak małe dziecko, które właśnie się dowiedziało o wycieczce do sklepu z zabawkami. – Panie przodem.

Ponownie parsknęłam, myśląc sobie "Co z niego za gentleman". No, ale skoro kości zostały rzucone...

– Niech będzie. – Zastanowiłam się chwilę, po czym zadałam chyba najprostsze pytanie, jakie mi przyszło do głowy. – Kim chciałeś być jako dziecko?

– Na pewno nie superbohaterem. – Zaśmiał się chłopak, po czym zamilkł, zastanawiając się nad odpowiedzią. – Zawsze chciałem pomagać ludziom, wspierać ich i dodawać otuchy, kiedy tego potrzebują. Zwłaszcza dzieciakom w ciężkiej sytuacji: stworzyć im miejsce, do którego mogłyby przychodzić i być po prostu sobą.

– Coś jak ośrodek młodzieżowy? – przerwałam chłopakowi, starając się znaleźć odpowiednie słowo gdzieś w pamięci.

– Tak, ten zawód to chyba wychowawca młodzieżowy – potwierdził Kot, wzruszając nonszalancko ramionami. – Ale mój ojciec nigdy by mi na to nie pozwolił.

– Dlaczego? – Zaciekawiłam się.

– Oszukujesz! Teraz moja kolej na pytanie– odparł chłopak, pokazując mi język. Zachichotałam, kręcąc głową nad jego dziecinnym zachowaniem, ale nie naciskałam. – Cóż, zakładam, że jako dziecko chciałaś być projektantką mody, więc takie pytanie byłoby za proste – mówił jakby do siebie, drapiąc się przy okazji po brodzie w poszukiwaniu odpowiedniego pytania. – Czego się najbardziej boisz?

Że cię stracę, pomyślałam momentalnie, na szczęście gryząc się w porę w język.

– Pająków – mruknęłam po chwili, odwracając wzrok od chłopaka. Ten jednak musiał źle zinterpretować moją nagłą zmianę nastroju, bo po chwili poczułam, jak chwycił moją dłoń i delikatnie ścisnął.

– Nie bój się. Nie pozwolę żadnemu pająkowi zbliżyć się do ciebie.

I kiedy tak Czarny Kot patrzył mi głęboko w oczy, otwierając się przede mną, mnie ścisnęło coś ponownie w sercu. Kolejny raz poczułam się jak totalna wywłoka, okłamując chłopaka niemal na każdym kroku. Miałam już tego dość: dość ciągłego kłamania, dość unikania tematu, dość manewrowania pomiędzy tym, co mogłam czuć, a tym, co naprawdę czułam.

– Kocie, ja... Ja muszę ci coś powiedzieć – wydukałam z siebie wreszcie, czując, jak gula strachu narasta mi w gardle. Z każdą sekundą oddychałam z coraz większym trudem. – Jestem – adrenalina wypełniała mi żyły, pulsując oszałamiająco i zagłuszając wszystko wokół. – Jestem bi...

Dzwonek telefonu rozbrzmiał nagle, wyrywając mnie z otumanienia. Odwróciłam wzrok od chłopaka, drżącą dłonią odbierając połączenie.

– Tak?

– Marinette, wracasz już do domu? Chciałabym z tobą o czymś porozmawiać – odezwał się spokojny głos mamy w słuchawce.

– Ja... – nie potrafiłam nic odpowiedzieć, jedynie spoglądałam niepewnie to na blondyna, to na swoją dłoń ułożoną na kolanach.

– To ważne – dodała mama, sprawiając, że ciężko westchnęłam.

– Rozumiem, będę za piętnaście minut – oświadczyłam i się rozłączyłam. Nie potrafiłam jednak oderwać wzroku od trzymanego w ręce urządzenia. W dziwny sposób stanowiło ono moją oazę; kotwicę, która utrzymywała mnie na odpowiednim kursie i nie pozwalała się rozbić.

– Odstawię cię do domu. – Czarny Kot dotknął mojego ramienia, sprowadzając mnie ponownie do rzeczywistości.

– Dziękuję – odpowiedziałam, nie potrafiąc na niego spojrzeć. Nie chciałam go okłamywać, ale wiedziałam, że nie mogę powiedzieć mu prawdy. Tożsamość Biedronki musiała pozostać sekretem. Nawet jeśli w ten sposób miałam na zawsze pozostać przytłoczona poczuciem winy.

Moment prawdy, całkowitej szczerości między mną a Czarnym Kotem nie miał prawa bytu. A tamta dziwna, ulotna chwila między nami minęła bezpowrotnie.

Continue Reading

You'll Also Like

18K 1.4K 23
"(...)Czuję dłoń na ramieniu, więc się obracam. Joost wrócił z białym tulipanem w ręku. Patrzę na niego zdziwiona. - Dla mnie? - dopytuję. - Możesz...
5.7K 617 34
"Nie jestem już dzieckiem do cholery zrozum to wreszcie jestem prawie pełnoletni i mam prawo umawiać się z kim chce, to jest moje życie więc się odpi...
92.4K 3.3K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
49.3K 3.2K 76
Gdzie ona zostaje mu podarowana jako prezent