Sevmione - Słodkie kłamstwa...

By Jim0Hopper

15.7K 796 159

Leżała wpatrując się w sufit. Myślała tylko o nim. Hermiona Granger była uważana za najwybitniejszą uczennicę... More

1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
9.
10.
11.
12.

8.

1K 73 13
By Jim0Hopper

Dni w towarzystwie Snape'a mijały jej coraz szybciej. Również on zaczął tolerować to, że z nią pracuje. Ich relacja opierała się głównie na eliksirach, dogryzkach, książkach, dogryzkach, pojedynkach i dogryzkach.

- Jak ty wytrzymujesz w towarzystwie Snape'a przez tak długi czas i wracasz uśmiechnięta? - spytał Ron.

- Czerpię z tych spotkań wiele rozrywki. - zachichotała. Chłopak się skrzywił. - Harry, co u ciebie? Dawno nie rozmawialiśmy.

- W porządku. Nie robię nic pożytecznego więc zacząłem czytać jakąś książkę o najbardziej przydatnych klątwach.

- Och. - zdziwiła się. - To świetnie. A ty Ronald co porabiasz w wolnym czasie.

- Trochę tego... trochę tego. - wzruszył ramionami. - Luna często wpada i omawiamy nasze metody szpiegowania uczniów. - rozpromienił się.

- To super. - uśmiechnęła się Hermiona. Dzięki Lunie przynajmniej Ron tak na nią nie naciska.
Następnego dnia udała się z uśmiechem na twarzy do lochów. Snape'a jeszcze nie było więc rozjerzała się nieco po jego gabinecie. Spojrzała na kartkę na biurku.

Nie chcę być śmierciożercą... rozumiesz?! Boje się... Moja matka nie zmusza mnie do podjęcia tej drogi. Ale ojciec?! Proszę porozmawiaj z nim. Zanim zniszczę sobie życie i będę się nienawidził tak samo jak ty.. - czytanie przerwał jej nauczyciel. Podszedł do niej szybkim krokiem, chwycił za list i zgniótł w ręce.

- Nie wtyka się nosa w nie swoje sprawy Granger! - był wściekły. - To, że czasem toleruję twoje zaczepki w moją stronę nie znaczy, że możesz pozwalać sobie na coś takiego!

- Przepraszam profesorze. - spojrzała w swoje buty.

- Co ja mam teraz z tobą zrobić?! - warknął raczej do siebie. - Do swojego stanowiska! Robisz to co wczoraj, pięć kociołków. I nie myśl, że cię za tamto nie ukaram...

- Oczywiście profesorze Snape.

-Uważa pan, że ślub powinien się odbyć? - spytała po dłuższej ciszy. - To już za kilka dni.

- Zależy od jakiej strony na to patrzeć Granger. - wrzucił skórki Boomslanga. - Nie cierpię tych idiotów więc wolałbym, żeby nie zabierali mojego cennego czasu, w końcu moje minuty są policzone. - spojrzała na niego pytająco. Podniósł oczy do nieba. - Tak... będę na tym kretyńskim ślubie i weselu. Minerva mnie zmusiła... - Hermiona postanowiła, że dowiedzie się jak!

- A patrząc od drugiej strony? - zamieszała w kociołku i klapnęła na blat, przy którym on przygotowywał swoje eliksiry.

- Takie chwile są potrzebne. Czasem trzeba się wyrwać od szarej rzeczywistości, w której żyjemy. Nie sądzisz? - obrócił się w jej stronę. Ich spojrzenia się spotkały.

- Coś w tym jest. Nora jest dobrze chroniona. Nie powinni zaatakować? - machała nogami jak mała dziewczynka i wciąż patrzyła na niego.

- Sam byłem jedną z osób, która nakładała zaklęcia obronne. Możesz być spokojna.

- Ta pańska skromność. - sarknęła. Wzruszył ramionami.

- Jedynie jakaś spontaniczna akcja ze strony Czarnego Pana mogłaby mnie zmusić do zdjęcia zaklęć. - uśmiechnął się wrednie.

- I tak dejmowałby je pan tak długo, aż byśmy uciekli. - unisoła brew.

- Nie. Zdejmowałbym je na tyle długo, aby wyglądało to wiarygodnie. - zamyślił się na chwilę, a na jego twarz dostał się złowieszczy uśmiech. - Właściwie... to ciekawie by wyglądało jakbyś dostała klątwą. - zachichotał.

- Mhm... - przewróciła oczami. - Dlaczego pan uważa, że pańskie minuty są policzone? - posłała mu smutne spojrzenie.

- Panna-Wiem-To-Wszystko czegoś nie wie. - klasnął w dłonie, ale widać było, że się spiął.

- Musi kierować panem sarkazm?

- Taki jestem i tego nie zmienisz. Poza tym dla ciebie jest wyjątkowo miły Granger.

- No tak. W porównaniu do Harry'ego... - westchnęła.

- Potter to przypadek TRAGICZNY. - warknął.

- To że jego ojciec był taki, to nie znaczy, że on jest taki sam. - westchnęła.

- Zostawię to bez komentarza. Wracając do twojego kretyńskiego pytania... w każdej chwili Czarny Pan może mnie wezwać i oznajmić mi, że wie kim naprawdę jestem i że Zakon jest dla mnie ważniejszy. - drgnęła lekko. - Albo Dumbledore stwierdzi, że jestem mu niepotrzebny. Tak czy owak umrę. Jedynym pytaniem jest to, z której ręki.

Ten moment wybrał sobie Voldemort, aby wezać Severusa Snape'a do siebie.

- Akurat teraz! - wrzasnął wściekły, wysłał patronusa do Dumbledore'a i poszedł się przebrać. Po chwili ponownie stał przy Hermionie. - Dokończ to i nie schrzań nic. - uśmiechnął się wrednie i odwrócił, ale dziewczyna złapała go za rękę.

- Niech pan obiecuje, że wróci.- ich spojrzenia się spotkały.

- Nie przejmuj się mną Granger. - zmarszczył brwi, ale nie wyrwał się z uścisku jej dłoni

- Niech pan obiecuje... proszę. - widział przerażenie w jej oczach. Ta dziewczyna naprawdę się o niego martwiła... - położył swoje dłonie na jej ramionach. Spojrzał jej w oczy i ... o Merlinie... przytulił.

- Obiecuję. - wyszeptał i wyszedł.

Wchodząc na dwór Malfoyów  przeklinał się w duchu. Ta relacja zmierzała w złym kierunku. Ale może w końcu będzie dla kogoś ważny? - zaśmiał się sam do siebie i wszedł do posiadłości.

- Severusie... co tak długo? - powiedział chłodno, czy też raczej wysyczał Voldemort. Jego czerwone oczy zwęziły się. - Zaczynałem się już martwić. - sarknął i gestem dłoni zaprosił go do stołu. Wszyscy już czekali. Bellatrix posyłała mu mordercze spojrzenie. Och jak on jej nienawidził!

- Niezmiernie przepraszam panie... - skłonił się nisko i zasiadł do stołu.

- Pewnie jesteś ciekaw dlaczego cię wezwałem Severusie? - jego usta wykrzywił szatański uśmiech.

- Każde twe wezwanie jest dla mnie przyjemnością panie. - odparł z pokorą. Czarny Pan zaśmiał się sam do siebie. Jacy oni są naiwni... tak łatwo nimi manipulować.

- Już dawno nie wykonaliśmy żadnego ruchu. Niedługo Zakon zupełnie zapomni jak trzymać różdżki. - wszyscy się zaśmiali.- Co o tym sądzisz Severusie? - złączył palce obu dłoni.

- Pomysł jest dobry, ale myślę, że warto jeszcze poczekać. - Voldemort pogładził swoje wargi długimi palcami. Przez jego twarz przeszedł cień wściekłości. Severus postanowił konytuować. - Dumbledore... - wypluł te słowo z największym obrzydzeniem. - Boi się, że planujemy coś naprawdę wielkiego i stąd wynika nasz brak ruchu panie...

- Jestem przekonany, że również wystarczająco koloryzujesz tę sytuację. - Mistrz Eliksirów skinął głową, a na twarzy czarnoksiężnika pojawił się satysfakcjonujący uśmiech. - Jesteś doskonałym szpiegiem Severusie. Ten starzec wciąż ci ufa... - zaśmiał się złowieszczo.

- Panie! Ale jeśli... - zaczęła Lestrange.

- Zamilcz Bello! - krzyknął Voldemort. Kobieta skuliła się. Snape odwrócił się spokojnie w jej stronę, a ona zmarszczyła brwi.

- Twoja strategia czekania jest dobra Severusie, ale wciąż wydaje mi się, że powinniśmy zaatakować. Musimy sprawdzić rekrutów, zanim przyjdzie im odebrać ten zaszczyt i przyjąć Mroczny Znak. - pogłaskał Nagini i spojrzał na Malfoyów. - Jestem przekonany, że chcą się oni wykazać na pierwszej z dwóch misji, które muszą odbyć przed dołączeniem do naszych szeregów. Czyż nie Draconie? - młody Malfoy milczał do momentu, aż jego ojciec lekko go szturchnął.

- T-tak.. Oczywiście. - przełknął ślinę.

- Panie.. - zaczął Lucjusz. - Mój syn nie może doczekać się, aż przyjmie Mroczny Znak. - młody chłopak skinął głową nie patrząc w czerwone oczy Voldemorta.

- Oby był bardziej przydatny niż ty Lucjuszu. - śmierciożercy zarechotali, a mężczyzna spiął się. Z kolei Draco spojrzał porozumiewawczo na Severusa. Snape nie chciał, aby ktokolwiek to zauważył więc odwrócił głowę. To nie czas na błagalne spojrzenia ze strony chłopaka. - Severusie, a co nowego w zakonie? - zaśmiał się kpiąco.

- Entuzjastycznie ruszyli z przygotowaniami. Przyjęli nowych członków. - usta wykrzywił w kpiarskim uśmieszku. - Głównie przyjaciół Pottera. - mówił z pogardą.

- Czym się zajmują? - wysyczał.

- Nie znam zadania Pottera. - odprał.- Większość z nowych członków ma szpiegować potencjalnych śmierciożerców w Hogwarcie. Do tego zadania został przyłączony między innymi przyjaciel naszego największego wroga.

- Ten paskudny zdrajca krwi, Weasley. - zwęził swe czewrony oczy. - A szlamowata przyjaciółka Pottera? - skrzywił się. Z ust zgromadzonych wydobył się jęk obrzydzenia. Snape spiął się lekko, ale nie dał tego po sobie poznać.

- Mam ją na oku. Może dowiem się nieco o zagrywkach Pottera. - zaśmiał się złowieszczo. - Bowiem dziewczyna została mi przydzielona jako asystentka. Teraz mogę jeszcze bardziej ograniczać zapasy Zakonu. Granger ma nikłe zdolności w eliksirach.

- Szlamy mają nikłe zdolności w naszym świecie. - wyrwała się Bellatrix. Rookwood i Yaxley zaśmiali się.

- Masz rację Bello. - Voldemort spojrzał Severusowi w oczy. Czarnowłosy mężczyzna poczuł, jego obecność w swoim umyśle. Podstawił nieprawdziwe obrazy. Wybuchy kociołków, poniżanie dziewczyny, oszukiwanie Dumbledore'a ...
Jak dobrze, że był mistrzem oklumencji.
Jako iż Czarny Pan nie znalazł nic ciekawego w jego umyśle więc Severus szybko poczuł ulgę. Voldemort skinął głową. - Może zaczniemy ciekawsze tematy...

Hermiona dokończyła eliksiry i przelała je do fiolek. Postanowiła zaczekać na swojego profesora. Nie wiadomo w jakim będzie stanie. Usiadła na kanapie i sięgnęła po jakąś książke z jego biblioteki. - Zdąży odłożyć zanim wróci. Poza tym musi się czymś teraz zająć, aby się nie zamartwiać. Obiecał, że wróci... ale mówił też, że jego minuty są policzone.
Gryfonka wpatrywała się w litery tekstu, ale odbiegała myślami daleko...

Severus wszedł do lochów spokojnie. Był zmęczony tą idiotyczną ucztą. Poza tym fakt, iż Czarny Pan ma ochotę zrobić atak na mugoli go nie pocieszał. Przebrał się w luźną, czarną koszulę i zwykłe, czarne spodnie. Gdy już podążał, aby usiąść na kanapę zobaczył, że COŚ na niej leży. Przetarł energicznie oczy. Tym CZYMŚ była Gragner... cholerna gryfonka postanowiła na niego poczekać.
Idiotka- pomyślał. Chciał od razu wytargać ją za kudły i wyrzucić za drzwi, ale poczuł, że nie powinien tego robić.
Przyjrzał się śpiącej dziewczynie. Od czasu do czasu Granger mówiła coś przez sen. Możliwe, że miała jakiś koszmar. - wzruszył ramionami.
Jej gęste, brązowe włosy opadły jej lekko na twarz i na książkę z JEGO BIBLIOTECZKI - ale chwilowo postanowił pominąć ten fakt. Podszedł do niej i delikatnie odsunął włosy z jej twarzy. Przypadkiem musnął jej policzek. Jej skóra była delikatna. Choć zawsze miała barwę brzowskwini, to z każdym dniem robiła się bledsza. Sińce pod oczami robiły się coraz większe. - Granger.. ta wojna cię wykończy. - pomyślał.
Przyglądał się jej twarzy do czasu aż jego czarne tęczówko napotkały jej, orzechowe. Szybko się odsunął.

- Nic panu nie jest. - stwierdziła i uśmiechnęła się szeroko. Powstała do pozycji siedzącej. Gdy zauważyła, że wciąż trzyma jego książkę - zaczerwieniła się.

- No, no... Granger. - skrzyżował ręce na piersi - Dlaczego wzięłaś moją własność?

- Dlaczego gdy się obudziłam pan pochylał się nade mną i...

- GRANGER! - warknął wściekły. - Już wolę jak śpisz! - przewrócił oczami.

- Też się cieszę, że pana widzę. Całego i zdrowego. - wstała i odłożyła jego książkę. - Skoro nic panu nie jest, to mogę wracać do Nory. - ziewnęła. - Skorzystam z kominka. - gdy już prawie do niego weszła, Mistrz Eliksirów chwycił ją za łokieć. Odwróciła się zszokowana. - Już się pan stęsknił? - zachichotała.

- Oczywiście. - sarknął. - Najbardziej za tą twoją szopą. - wskazał na jej włosy. - I kudłami, które później są w każdym zakątku mojego terytorium. - wrednie się uśmiechnął.

- Zaczynają się komplementy. - westchnęła. - Mogę iść już do siebie? - spytała.

- Spójrz lepiej na zegarek. - skierował ją głową na zegar, którego wcześniej nie zauważyła.

- Och... już 2... - podrapała się po głowie. - W takim razie, o której pan wrócił?

- Zapewniam, że przed chwilką.

- O Merlinie... - przeciągnęła się. - Co się stało, że tak długo? - zmarszczyła nos.

- Dowiesz się na spotkaniu. - zasiał w niej ziarno niepewnośći i uśmiechnął się z satysfakcją, gdy zauważył że cała się spięła.

- To coś poważnego? - przełknęła ślinę.

- Możliwe. - wzruszył ramionami. - I tak pewnie nie weźmiesz w tym udziału, gdyż twoje zdolności władania różdżką są nikłe, ale... - pogładził swe wargi długimi palcami. - Z resztą nie mam obowiązku, aby ci i tym mówić. - odszedł od niej i rozsiadl się w fotelu.

- Jestem zbyt zmęczona, aby się z panem kłócić. - ponownie ziewnęła. - Skoro nie mogę wrócić do Nory, to powinnam spać u pana? - jęknęła histerycznie.

- Myślałem, że udasz się do wieży idiotów, czy raczej jak wy to nazywacie... wieża Gryffindoru, ale skoro sama zaproponowałaś coś przyjemniejszego.. - uśmiechnął się zaborczo, a ona zrobiła się czerwona, aż po koniuszki uszu. Zarechotał złośliwie.
Po chwili zamykała drzwi lochów. Zdążyła pokazać mu jeszcze język i zobaczyć jego wściekłą minę.

Continue Reading

You'll Also Like

14.6K 1.2K 22
"(...)Czuję dłoń na ramieniu, więc się obracam. Joost wrócił z białym tulipanem w ręku. Patrzę na niego zdziwiona. - Dla mnie? - dopytuję. - Możesz...
21.9K 847 52
Drogi czytelniku, Pisząca te słowa zwięszyła z daleka skandal i to nieporównywalnie większy niż lekkie obyczaje jednej z panien, choć i tymi słowami...
10.6K 809 40
Jestem córką Syriusza, anioła najjaśniejszej gwiazdy. Moje życie było idealne, przynajmniej tak zawsze mi się wydawało. Wszystko zmieniło się w chwil...
34.1K 2.5K 117
Lavena i Lando od samego początku byli tylko przyjaciółmi. Ale i to się zawsze zmienia, prawda?