Cienie mroku

Por xjuxxx

20.5K 2.4K 995

Nie była wojowniczką, ani magiem, jak można przypuszczać po jej zdolnościach. Była kimś innym, czymś innym. J... Más

Prolog
MAPA
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52

Rozdział 26

376 43 21
Por xjuxxx


   Biegła za królem, co jakiś czas kryjąc się od patrolujących strażników. Niektórych musiała ogłuszyć. Robiła to niestarannie i głośno. Nie potrafiła skupić się na tym zadaniu. Cały czas w głowie miała swoją klęskę. Nienawidziła uczucia porażki. Wtedy cały czas o niej myślała, nie mogąc się na niczym skupić. Zawiodła. Dostała szansę go zabić... i wypuściła ją z rąk roztrzaskując na miliony, niemożliwych do połączenia części. Była podrażniona i roztargniona. Nie zważała na otoczenie, przestała myśleć logicznie.

   Schowała się za wgłębieniem w ścianie, gdy król zatrzymał się przy swojej komnacie. Zacisnęła pięści, zamknęła oczy i jęknęła najciszej, jak potrafiła wyrażając swoją złość. Wytwarzając dźwięk próbowała pozbyć się tego przytłaczającego uczucia... jednak na nic to się zdało.

   Otworzyła oczy i zaklęła siarczyście, widząc zamykające się drzwi od komnaty króla. Zapominając, że nie powinna używać magii, stworzyła zaklęcie. Stała się niewidzialna. Pobiegła w stronę wejścia przemykając koło dwóch strażników, którzy jedynie poczuli powiew powietrza. W ostatniej chwili wbiegła do pokoju, a drzwi zatrzasnęły się głośnym echem. Poczuła... jak pojawia się bariera wokół pomieszczenia, tyle że to nie ona ją stworzyła.

   W ostatnim momencie odskoczyła padając na ziemię, gdy poczuła zbliżające się ostrze. Król nie czekał aż kobieta obezna się w sytuacji. Pchnął w jej stronę klingę.

   Mira kopnęła w piszczel mężczyzny, dając sobie sekundy na stanie. Wygięła kręgosłup, siłę skumulowała w rękach i odepchnęła się od nich, wskakując na lekko zgięte nogi. Król obrócił miecz w dłoniach, od którego malachitowego kryształu odbijała się biegnąca na niego kobieta.

    Mira skoczyła, wybijając się od uda króla, unikając przy tym jego ataku. Zakręciła się wokół jego ciała, owijając na szyi władcy wytworzony z tatuaży sznur. Usiadła na barczystych barkach, mocno krzyżując nogi. Ścisnęła bardziej pętle, podnosząc wyżej ręce.

   Król Brian zaczął się dusić. Opuścił miecz i mimowolnie jego palce próbowały poluzować sznur. Jęknął głośno, zataczając się do tyłu. Walnął Mirą o ścianę, jednak ta ani trochę nie obluzowała pętli. Kilka razy powtórzył próbę obrony. Bezskutecznie. Zmienił więc taktykę.

   Zamknął na chwile oczy padając na kolana. Gdy je otworzył, nie było w nich ciemnobrązowych tęczówek. Stały się srebrne, rozświetlane przez żywe błyskawice.

   Mira skrzywiła się niewesoło, wchłaniając sznur. Czas dla niej zwolnił. Skoczyła stopami na barki przeciwnika i odepchnęła się od nich.

   W tej samej chwili z pleców króla wystrzelił piorun.

   Kobieta zrobiła obrót w powietrzu lecąc przed siebie, za to piorun poleciał wprost na ścianę. Bariera wokół pokoju zadrżała, meble się poruszyły, a ozdobne wazony spadły na ziemię roztrzaskując się o nią.

   Mira sprawnie wylądowała na ziemi. Zdążyła się odwrócić, a już oślepiło ją jasne światło. Ciało króla nienaturalnie się świeciło, a energia aż wypływała z niego. Wystawił dłonie, a już w stronę kobiety leciał ciąg błyskawic.

   Wyciągnęła jedną rękę na spotkanie ku nim, drugą w stronę  okna. Jej ciało zadrżało, gdy pochłonęła pierwsze porcje błyskawic. Przepływ energii przeszedł przez jej ciało. Gdyby nie tatuaże, nie przetrwałaby takiej ilości magii.

   Z jej drugiej ręki wystrzeliło skupisko błyskawic, które przyjęła. Nie przebiło bariery, za to okna już tak. Roztrzaskało się na tysiące drobin. Pokój cały drżał, gdy Mira przyjmowała nieprzerwanie kolejne warstwy magii króla, by następnie je wypuścić. Była jak przekaźnik rozświetlany przez energię burz.

   Jej nogi zadrżały, gdy mężczyzna zwiększył siłę ataku, powoli zbliżając się do niej. Jego twarz była pusta, tak samo jak oczy, które nie wróciły do swojego koloru. Stały się jaśniejsze, a błyski w nich kryjące widoczniejsze.

   Z jej ust trysnęła krew. W tej samej chwili zaklęcie wokół pokoju zniknęło. Bariera rozpadła się na tysiące części, podobnie jak okno wcześniej. Smugi magii przechodziły przez drobiny rozbitej osłony jak promyki słońca wczesny poranek przez szkło szyb.

   Błysk rozświetlił niebo. Błyskawicę nie przestawały przepływać przez ciało kobiety i przechodzić przez rozbite okno. Temperatura wzrosła, powietrza stało się gęste. Chmury przybrały ciemny kolor, zbierając dodatkowe porcje wyładowań. Stolicę pochłonął mrok, którego niebyły w stanie nawet odgonić jarzące światło z karczm. 

   Czarne cienie mocniej zacisnęły się na ciele Miry, jakby w geście wsparcia. Coraz bardziej zbliżała się ku ziemi. Jej ciało nie wytrzymywało tak potężnej dawki magii. Kilka razy próbowała zniwelować zaklęcie króla. Za każdym razem ochraniał się przed jej próbą. Był od niej znacznie potężniejszy i to mogło ją zabić. Zdecydowanie się na taki rodzaj walki z królem mogło być błędem, choć nie jedynym tej nocy. 

   Jej błędem również było przyjęcie błyskawic od króla. Powinna zrobić unik i zaatakować go za pomocą miecza.

   Błędem było, że król wykonał pierwszy atak.

   Że użyła zaklęcia niewidzialności, zanim weszła do komnaty.

   Że nie odłączyła emocji jednej sprawy od drugiej.

   Że próbowała zabić księcia Rowana.

   Jej błędem było to... że jej się nie udało.

   Zacisnęła szczęki, obniżyła głowę przymykając lekko powieki. Jej oczy... pojawił się błysk - na pewno nie była to błyskawica.

   Krzyknęła, padając na kolana. Uniosła głowę, a jej ciało wygięło się nienaturalnie. Blask rozświetlił niebo. Pierwsza błyskawica walnęła. Ziemia zadrżała. Mocny, głośny grzmot przeszedł po okolicy. Ludność Królestwa Wiosny zamarła.

   Mira coraz głośniej krzyczała, przyjmując coraz to większe porcje magii. Czuła, jak jej ciało się rozpada, w ustach gromadzi się krew.

   Przegrywała.

   Umierała

   Nie.

   Całą magię, jaką jeszcze posiadała, włożyła w swoje ciało. Tatuaże, które wydawały się bladsze niż zazwyczaj, powoli zaczęły poruszać się niczym przez wiele lat nieużywana, zardzewiała dźwignia. W jej tęczówkach pojawiły się znaki cieni, te same które posiadła na ciele. Pożerały je całe, szybko pochłaniając całe oko.

   - Nie umrę dzisiaj - powiedziała głosem niepasującym do niej. Był trudny do zrozumienia i nieprzyjemny w słuchaniu. Wydawał się taki... dziki, bezlitosny. 

   Zamknęła na chwile oczy, a gdy je otworzyła nie było można w nich nic innego zobaczyć oprócz bezdennej ciemności. Czarne cienie owijające jej ciało zaczęły jaśnieć, przybierając kolor błyskawic. W jednej sekundzie zastygły, a w drugiej wystrzeliły w ziemię pochłaniając cały pokój. Znaki objęły podłogę, ścianę, sufit, meble, a nawet kawałki szkła i wazonów. Były wszędzie oprócz ciała Miry.

   Odetchnęła głęboko, czując ulgę. Dalej klękała na ziemi, głowę unosiła w stronę sufitu, ręce miała wyciągnięte. Tyle że teraz jej ciało było wolne.

   Wolne od tatuaży... ale i błyskawic.

   Powoli odwróciła głowę w stronę króla. Z jej oczu znikała czerń, a w zamian za nią pojawiła się łza, tak ciemna jak jej szafirowe oczy. Próbowała przywołać cienie. Jednak one nie odpuszczały, gdy znalazły kolejną ofiarę. Przyłożyła rękę do ust i załkała, gdy nie mogła odzyskać kontroli nad nimi.

   Króla całe ciało pokryte było czarnymi wzorami. Jednak nie wyglądały one tak jak zazwyczaj na Mirze. W jej przypadku była to symbioza. Za to u mężczyzny... on był przez nie pochłaniany, pożerany. Jego skóra stała się bledsza, temperatura ciała niebezpiecznie zmalała, a jego oczy przybrały czarnej barwy - była to inna czerń niż w przypadku Miry.

   Król padł na kolana, a następnie na plecy. Echo uderzeń roznosiło się po komnacie, która było najzwyczajniej cicha. Sama burza na zewnątrz ustała, jakby oczekując na dobry moment uderzenia.

   - Przepraszam - wyszeptała Mira, resztkami siły powstrzymując się od szlochu. Powoli czołgała się w stronę króla. - Nikt nie powinien tak umierać - dodała, gdy siedziała już przed nim.

   Powoli skierował w jej stronę twarz pełną bólu, na której zaciskały się tatuaże. Jego blade usta wykrzywiały się, jednak nie opuszczało z nich żadne słowo. Palce wyginały, a ciało trzęsło. Cienie zwiększały swoją wielkość pochłaniając coraz więcej.

   Jeżeli istniała najgorsza śmierć, to Mira miała ją właśnie przed sobą.

   Nie potrafiła określić skąd, ale wiedziała, co czuł teraz król.

   Miał wrażenie, że utknął w mętnej wodzie i przez otaczającą ciemność nie wiedział, w którą stronę miał płynąć. Dusił się i wiercił sprawiając sobie więcej cierpienia. Czuł, jakby przygniatała go gruba warstwa brudnego, klejącego śniegu lub ogromne skały porośnięte mchem miażdżyły mu kończyny. Jakby ściągano mu skórę, osuszano z szkarłatnej krwi. Czuł, jakby go torturowano, łamano kości i miażdżono. Bodźce oblały całe jego ciało, ale i umysł. 

   Najgorsze wspomnienia zalewały króla. Najstraszniejsze koszmary zlewały się w jeden. Cztery linie krzyżowały się. Przestrzeń snu, wspomnień, jawy oraz śmierci łączyły się, pochłaniając umysł. Wszystkie dobre wspomnienia opuściły go... jakby nigdy nie istniały.

   Utknął w próżni mroku własnej duszy. Spazmy bólu mieszały się z rozpaczą, bezsilnością. Był tłamszony przez własny umysł, przez własne lęki. W tej chwili dla króla nie istniało nic dobrego. Był tylko nic nieznacząca istotą wśród tego chaosu. Śmierć będzie dla niego wybawieniem, która w tym nieszczęściu, przychodziła bardzo szybko.

   - Miecz - odezwał się król, głosem cichym, upadłym i starym. Próbował wyłonić się z wody cierpienia, lecz ona owinęła już szpony wokół niego i ciągnęła w odmęt. Mira spojrzała na broń leżące nieopodal nich. Dopiero teraz zauważyła, że było to Królewskie Ostrze. - Nie... pozwól - kontynuował, a jego twarz wyginała się w coraz to straszniejsze miny. - Aby... dostał... go...książę - zamilkł, gdy nie mógł zabrać oddechu. Krztusił się, a cienie pochłonęły niemal już całe ciało. Warstwa czerni niczym fala wypływała spod tuniki króla i pełza w kierunku szyi.

   - Jaki książę? - wyszeptała, ściskając jego objęte już cieniami palce. Potrząsnęła nimi, gdy nie odpowiadał. - Kto nie może dostać miecza?

   - Książę...Słońca. - Uśmiechnął się nieznacznie, po czym jego twarz pochłonęła ciemność, tak jak resztę ciało.

   Mira głośno zapłakała, puszczając palce króla. Jej łzy spływały po polikach, a ciało trzęsło od szlochu. Za jej plecami błysnął piorun, a po chwili grzmot rozbiegł się pochłaniać dźwiękiem całą stolicę. Rozpętała się burza.

   - Przepraszam - wyszeptała, nie będąc pewna do kogo kierowała słowa. Do siebie, że znowu to zrobiła, czy króla, który za jej błąd musiał zapłacić taką śmiercią. - Przepraszam. Straciłam kontrolę.

   Jakby na zawołanie znaki w całym pokoju zaczęły się poruszać. Te z sufitu pełzły w kierunku ściany, gdzie łączyły się z innymi. Następnie kolejna grupa zlewała się z tymi na ziemi i zakradały  w kierunku Miry. Z twarzy króla również znikały. Na początku odsłoniła się skóra na czole, następnie ciemne brwi...uchylone oczy, które bez życia wpatrywały się w Mirę i nieznaczny uśmiech, który posłał przed śmiercią.

   Tatuaże zaczęły wspinać się przez ręce kobiety i zastygać we właściwym miejscu. Już po chwili jej ciało znów było pełne malunków, które w odróżnieniu od wcześniej, wydawały się takie... nasycone.

   Mira wstała próbując powstrzymać trzęsące nogi. Podeszła do Królewskiego Ostrza i niepewnie podniosła.

   Zamknęła na chwile oczy, potrzebując chwili na dojście do siebie i przemyślenia całej tej sytuacji.

   Król powiedział, że ma nie dopuścić, aby miecz wpadł w ręce księcia Słońca. Problem, tylko którego?

   Rowana, który znajdował się w tym pałacu? Czy może Derwana, który przebywał w twierdzy kapłanek? I dlaczego? Sam w sobie miecz bez umiejętności był bezużyteczny, a przynajmniej w przypadku Derwana. Miał już jedno z Królewskich Ostrzy i wielkiego pożytku z niego nie robił. Dopiero uczył się jak z niego korzystać. Więc musiało chodzić o księcia Rowana.

   Postanowiła zaryzykować i wziąć miecz ze sobą. Będzie to bezpieczniejsze niż schowanie go tutaj.

   Rozejrzała się po pokoju. Podeszła do jednej z szuflad i wyjęła pierwsze trzy materiały. Owinęła różnokolorowe koszule wokół miecza.

  Skierowała się w stronę okna. Jednak zawróciła, widząc twarz króla. Zrobiła krok w jego stronę i delikatnie zamknęła jego powieki. Teraz mogła odejść.

   Podeszła do okna i pozwoliła swojemu ciału polecieć wprost w sam odmęt mroku. 


Seguir leyendo

También te gustarán

21.5K 2.1K 12
Odebrano mu ją. Uwięziono. Ukryto. Gdy Souline trafiła w ręce wroga, potwór czyhający pod skórą króla Ognia, wypełznął na wierzch. Ames zrobi wszystk...
182K 11.3K 108
Chłopak kulił się w swojej celi, nie miał imienia, przynajmniej już nie. Kiedyś jego ojciec wołał go nim, jednak minęły lata od kiedy ostatni raz je...
4.8K 543 21
Powieść jest w trakcie tworzenia, publikowana jest na brudno. Kiedy napisze całość do końca, każdy rozdział będzie poprawiony i z pewnością poszerzon...
844K 59.4K 133
Tytuł: The Monster Duchess and Contract Princess Polski tytuł: Potworna Księżna i Kontraktowa Księżniczka Autor: Rialan Tłumaczenie z języka angiel...