Rozdział 9

404 59 18
                                    


Świąteczny, dodatkowy rozdział. Wesołych Świąt! 


Błędy poprawiła @starliteyesx

(Za co dziękuję i oczywiście zapraszam do niej)


   Król Teagan Zethar, mimo przeżycia ponad tysiąca wiosen, wyglądał jedynie na trzydzieści lat. Był wiotkiej budowy, jak większość ludzi w Królestwie Wiecznej Zimy. Jednak mięśnie nie były mu potrzebne w walce. Świetnie władał magią lodu. To właśnie za jej sprawą zbudował ten zamek. Gdy tysiąc lat temu pokonał istoty zamieszkujące te góry, wybudował na największym ze wzniesień pałac, którego najniżej położone piętra zostały wyryte w jego wnętrzu, łącząc się z lodowatymi tunelami.

   Mira miała już zaszczyt poznać króla. To było setki lat temu i musiała przyznać, że od tamtej pory nic się nie zmienił; może za wyjątkiem jednej, pokaźnej zmarszczki na czole, która się pojawiła. Nadal miał białe włosy sięgające bioder, które osłaniały część jego trójkątnej twarzy. Tego samego koloru były brwi i rzęsy. Obrazu dopełniała blada, niemal w odcieniu śniegu skóra oraz szare, nieprzeniknione oczy, przypominające mgłę, unoszącą się rankiem w dolinach gór.

   Postawa i mina króla wyglądały na znudzone. Czyli było tak, jak zawsze. Król miał już tyle lat, że rzadko można było go zaskoczyć. Toczyły się wojny, umierali ludzie, nawet gdyby świat się kończył, on siedziałby znudzony na tronie. Nawet teraz, gdy Mira przeniosła dwójkę jego dzieci oraz księcia Królestwa Słońca prosto do jego sali tronowej, nie wyglądał na zaskoczonego. Jedynie uśmiechnął się apatycznie, słysząc przywitanie kobiety. Leniwie odwołał straż, która zaczęła mierzyć już do nowo przybyłych. Po chwili w sali został tylko on i czwórka gości.

   - Dlaczego demoralizujesz moje dzieci? - spytał powoli, a jego głos wydawał się otępiały i równie znudzony, co jego mina. Wyglądał, jakby nie chciał tu być, ale musiał, bo przecież był królem i czasami wymagano od niego pokazania, że jeszcze żyje.

   - Wasza wysokość - powiedziało rodzeństwo, klękając jednocześnie. Ostatni raz widzieli go, gdy mieli po dwa lata, więc nawet nie pamiętali, jak wygląda.

   - Królu. - Derwan schylił głowę. Jedyną osobą, która nie okazała szacunku, była Mira.

   - Jeszcze nie wrosłeś w ten tron? - zapytała prowokująco blondwłosa. Najbardziej uwielbiała denerwować ludzi wyżej postawionych od niej.

   - A ty jeszcze nie nauczyłaś się okazywać szacunku - stwierdził, leniwie krzyżując nogi, tym razem narzucając lewą na prawą. - Chętnie pomogę ci klęknąć, jeżeli sama nie wiesz jak.

   Mira uśmiechnęła się ukazując rząd białych, równych zębów.

   - Więc pomóż mi, k r ó l u - Jej słowa aż ociekały lekceważeniem. Król Teagan Zethar jedynie przewrócił oczami.

   Przynajmniej już wiem, po kim to ma - pomyślała Mira, dostrzegając podobieństwo w zachowaniu króla i jego córki, Kari.

   - Po co przybyliście do mojego zamku? - zapytał król, zmieniając temat. Wiedział, że z osobami pokroju Miry nie wchodzi się w prowokacyjną wymianę zdań.

   - Książę, tłumacz się - mruknęła blondwłosa, odsuwając się do tyłu.

   - Królu - zaczął Derwan, głosem sztywnym i trochę zbyt oficjalnym. - Pewnie wiesz, że mój brat gromadzi...

   - Nie wesprę cię ani nie użyczę swojej armii, książę. Twoja wizyta tu jest bezcelowa.

   - Mówiłam - mruknęły w tej samej chwili Mira i Kari. Zerknęły na siebie nawzajem i udały, że niczego nie mówiły.

   - Królu...

   - Nie zmienię zdania. Teraz możecie odejść albo zostać na noc. Jak wolicie, po prostu zejdźcie mi z oczu - oznajmił oschle, spoglądając głównie na dwójkę swoich dzieci. Nie mógł uwierzyć, że tak bardzo wyrosły. Serce go zabolało, a on poczuł wewnętrzny smutek przez fakt, że nie mógł być przez ten czas przy nich.

   - Zostaniemy - odpowiedziała od razu Mira, widząc, że urażony książę chciał odpowiedzieć inaczej. Kobieta poznała już jego temperament, więc wolała nie ryzykować, że Derwan powie jedno słowo za dużo. Ona mogła sobie na to pozwolić, bo była nieokrzesaną kobietą stworzoną do zabijania, jednak książę... był po prostu chłopcem posiadającym znane nazwisko i krew królewską, co w tej sytuacji nic nie znaczyło. Tak naprawdę był nikim.

   - Nie wyglądacie na zżytych z ojcem - zauważyła Mira, gdy wprowadzono ich do apartamentu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   - Nie wyglądacie na zżytych z ojcem - zauważyła Mira, gdy wprowadzono ich do apartamentu. Składał się z czterech połączonych pokoi oraz czegoś, co miało imitować salon. Pomieszczenie było usytuowane w głębi góry, więc nie miało okien. Zamiast nich na ścianie znajdowały się najróżniejsze malunki. Jedne przedstawiały ten zamek, inne istoty, które dawno temu zamieszkiwały te tereny. W każdym pokoju z sufitu zwisał żyrandol zrobiony z odłamków lodowych kryształów. Tkwiły w nich świece, których energia nigdy się nie wyczerpywała. Wystarczyło klasnąć, aby zgasły, po czym ponownie wykonać ten ruch, aby się zapaliły. Ogromne łóżka z baldachimem stały na środku każdego pokoju.

   Mira rozłożyła się na jednej z białych, eleganckich kanap. Książę usiadł naprzeciwko niej, a Ari oparł się o ścianę obok swojej siostry.

   - To nie twoja sprawa - rzuciła opryskliwie Kari z wrogością w głosie. Widać, że coś ją dręczyło, tak jak jej brata. Żadne jednak nie chciało otworzyć się przed kobietą. Choć możliwie, że nawet gdyby jej nie było, również niczego by nie wyznali.

   - To fakt. Ale, będąc tu, chyba już udowodniłam, że lubię się mieszać w nie swoje sprawy. Więc czemu nienawidzicie swojego ojca?

   Kari prychnęła, a Ari unikał wzroku kobiety. Książę za to przysłuchiwał się całej rozmowie, udając, że tego nie robi.

   - Kto powiedział, że go nienawidzimy? - wyszeptała Kari, podchodząc do innej ściany.

   - Nie jestem ślepa, no dalej. Lubię słuchać dramatów innych.

   - Odwal się - odparła dziewczyna i pomaszerowała do jednego z pokoi. Za jej śladem niechętnie poszedł Ari, przepraszająco patrząc na Mirę.

   - Wiesz, że jesteś okropnie wścibska - powiedział wprost książę, gdy usłyszał trzask zamykanych drzwi.

   - Wiem, czasami mnie też to denerwuje - przyznała, wstając z kanapy.

   - A ty dokąd?

   - Jeżeli dzieci mi nie chcą powiedzieć, dlaczego nienawidzą ojca, to może ojciec mi powie, dlaczego nienawidzi dzieci. - Wyszła głównymi drzwiami, pozostawiając zmieszanego księcia. Zastanawiał się, kim musiała być ta kobieta, skoro jeden z najstarszych rządzących królów pozwalał jej do siebie tak mówić. 

Cienie mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz