Rozdział 49

176 21 5
                                    


   Poczuła czyjąś obecność. Zdecydowanie za blisko. Nie reagowała, czekała. Rozległ się szelest ubrań. Ruszyła ręką, zatrzymując zbliżający się obiekt. Otworzyła oczu.

   - Przepraszam, obudziłem cię.

   - Co robisz? - zapytała ospałym głosem, patrząc podejrzliwie wprost podkrążone oczy księcia. Nie przestawała ściskać jego dłoni, którą złapała tuż nad swoją twarzą.

   - Miałaś świetlika na policzku. Chciałem go zdjąć - wyjaśnił natychmiast nerwowo. Domyślał się, że w oczach Miry mogło to nie wyglądać najlepiej.

   Puściła rękę księcia. Jej dłoń automatycznie poleciała w stronę twarzy.

   - Już nie masz - dodał szybko. - Odleciał.

   Podniosła nieco wyżej brwi, ale nic nie powiedziała. Przewróciła się na plecy, spoglądając na zasłonę liści. W niektórych miejsca przebijało się słabe światło. Najwyraźniej słońce dopiero co wschodziło. Wlepiła wzrok na drogę, która ich dzisiaj czekała. Świetliki jeszcze latały, choć nietrudno zauważyć, że było ich znacznie mniej, a ich światło wydawało się przygaszone. Leniwie podniosła się do pozycji siedzącej. Ziewnęła, wyciągając ręce wysoko w górę. Kość strzyknęła w jednym z jej barków.

   - Kładź się, zamienię cię - oznajmiła po chwili.

   - Nie trzeba. I tak już nie zasnę - rzucił bez namysłu

   - Ja też.

   - Więc mamy impas. - Uśmiechnął się słabo. - Przepraszam. Nie chciałem cię obudzić.

   Mira machnęła w jego stronę ręku.

   - I tak miałam lekki sen. Nie lubię spać w takich miejscach. A tym bardziej w takich jak TE- podkreśliła ostatnie słowa, wskazując palcami na otaczający teren.

   - Myślisz, że naprawdę jesteśmy tu bezpieczni?

   - Nie wiem. - Machnęła ramionami. - Chciałabym, żeby tak było, ale nauczyłam się niczego nie uważać za bezpieczne.

   Jej słowa były jak najbardziej szczere. Mimo panującej tu ciepłej atmosfery oraz otaczającego piękna, zdawała sobie sprawę, że mogło być to tylko złudzeniem. W Niebieskim Lesie żyły istoty, które potrafiły zmieniać rzeczywistość na piękniejszą niż faktycznie była. W ten sposób wabiły do siebie swoje ofiary. To również mogło być swego rodzaju iluzją. Poczucie bezpieczeństwa zmniejszało czujność podróżnych. Stawiali się po prostu daniem podanym na talerzu. Dlatego Mira, mimo wszystko, wolała zachować ostrożność. W nocy ona pełniła pierwszą wartę, następną miał książę, a na koniec Kari. Słońce już wschodziło, więc to znaczyło, że Derwan najwyraźniej postanowił wziąć również godziny białowłosej. Albo w najzwyklejszy sposób nie mógł jej dobudzić. Ta dziewczyna miała naprawdę mocny sen.

   - Jak się czujesz? - zapytała po chwili, wlepiając wzrok w ramię chłopaka.

   - Dobrze - powiedział szybko, odwracając wzrok.

   Mira przewróciła oczami, przysuwając się bezsłownie do Derwana. Bez zapytania zdjęła bandaż mający za zadanie stabilizować jego rękę. Książę jeszcze bardziej odwrócił głowę, gdy Mira zaczęła odpinać guziki jego koszuli. Zdawał sobie sprawę, że nawet ostatnio podczas leczenia,  widziała go bez górnej odzieży, jednak teraz poczuł się tym faktem zawstydzony.

   Wzdrygnął się na zimne palce na swojej skórze. Zagryzł wargi próbując nie dać po sobie poznać bólu, gdy Mira badała jego opuchniętą rękę.

Cienie mrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz