Miraculum: Stay with me

By Sinxah

75.7K 5K 5.3K

Marinette właśnie obchodzi swoje osiemnaste urodziny. Od czterech lat walczy ze złem jako Biedronka, a pomaga... More

01. Nawet superbohaterów nachodzą wątpliwości
02. A było zostać w domu
Zapowiedź powrotu
03. Wszystkiego najgorszego, Marinette
04. Te dobre i te złe niespodzianki
05. Noc, kiedy się spotkaliśmy
06. Egoistyczne serce
07. Taniec dwóch samotności
08: To nie o anioły chodzi
09. Miłość, którą zostawiasz za sobą
10. Stereotyp blondynki
11. Przepraszam, Kocie
12. Wszystkie kłamstwa, które ci powiedziałam
13. Świat, który nigdy nie powstał
14. Każdy ma swoje tajemnice
15. Co nam leży na sercu
16. Niektórych życzeń nie da się spełnić
17. Dramy i dramaty!
18. Próby losu
19. Ten niezręczny moment
20. Jak przychodzisz, tak i odchodzisz sam
22. Kiedy zmieni się wszystko, co znam
Okładka!
23. Znalazłem cię
24. Obiecaj mi
25. Decyzje i ich konsekwencje
26. Proszę, nie zostawiaj mnie samej
27. Chwile ulotne
28. Niespodziewany gość
29. Kim jestem bez swej zbroi
30. Płomień pod skórą
31. Coś za mną chodzi
32. Droga ku wolności
33. Jak smakuje miłość
Gorąca prośba
34. Święto potworów

21. Prawdopodobieństwo naszego zaufania

1.8K 131 251
By Sinxah

No hejka, moje robaczki!

Jak tam idzie Wam kwarantanna? XD Nie umarliście z nudów? Ja siedzę dopiero piąty dzień w domu (przymusowy urlop z pracy :/), ale już mam tak totalnie dość, że zaczynam wariować. A najgorsze jest to, że przez tę cholerną kwarantannę chleję dzień w dzień! A że nie mam z kim, bo mój facet siedzi w robocie, to piję z własną poduszką. Czy to już uzależnienie, czy jeszcze jednak nie?

Więc jakby ktoś mnie zobaczył w najbliższych tygodniach na spotkaniu AA, to wiedzcie, że to wszystko wina tego paskudnego koronawirusa!

Sin. 

***

Następnego dnia Alya nie pojawiła się w szkole. Nie pojawiła się również na środowych i czwartkowych lekcjach. Na wszystkie wiadomości odpisywała bardzo lakonicznie, tłumacząc, że chce pobyć przez chwilę sama i wszystko przemyśleć. Rozumiałam jej ból; sama również nie chciałam z nikim rozmawiać od czasu kłótni z Czarnym Kotem. Emocje związane z tamtym wieczorem dalej mnie terroryzowały, mimo że w szkole próbowałam grać dobrą minę do złej gry. Tym bardziej poczułam się fatalnie, gdy w piątkowy poranek, kiedy stałam przy swojej szafce i pisałam kolejnego SMS-a do przyjaciółki, podszedł do mnie Adrien z szerokim, wręcz triumfalnym uśmiechem.

– Udało się! – oświadczył na dzień dobry, a widząc moją skonfundowaną minę, wyjaśnił: – Mój ojciec zezwolił na nasze dzisiejsze korepetycje.

– Ach! To... świetnie – odparłam, jednak jakoś tak bez większego entuzjazmu, co Adrien natychmiast musiał zauważyć. Jego uroczy uśmiech zniknął zastąpiony przez ściągnięte ze zmartwienia usta.

– Coś się stało? Nie chcesz się ze mną pouczyć?

– Co? Nie, oczywiście, że nie! To znaczy tak. To znaczy nie! – zgubiłam się w zeznaniach, po czym jęknęłam żałośnie. Złapałam się za głowę, dłońmi zakrywając oczy. Adrien musiał uważać mnie za największą idiotkę na świecie.

Zamiast jednak okręcić się na pięcie i udawać, że mnie nie zna, chłopak parsknął śmiechem, po czym momentalnie zasłonił usta dłonią, jakby wstydził się tego nagłego wybuchu wesołości.

– Więc? – wydukał, jak już się opanował. – Czy masz ochotę towarzyszyć mi dzisiaj w naukowej podróży w głąb matematyki, Księżniczko? – I, mówiąc to, ukłonił się nisko niczym prawdziwy książę.

A ja, zamiast się cieszyć takim zainteresowaniem ze strony Adriena, spięłam się niczym struna na dźwięk ostatniego słowa. Księżniczko – tak właśnie nazwał mnie Czarny Kot podczas naszego pierwszego spotkania na moim balkonie, jak również i na karteczce, którą zostawił, a która dalej pozostawała schowana za etui telefonu. W myślach potrząsnęłam głową i klepnęłam się w policzki, choć zdecydowanie miałam ochotę zrobić to też w świecie realnym.

O nie! Nie będę się martwić o tego głupka i jego durnowate insynuacje. Adrien chciał mi pomóc w nauce i tyle. Jak przyjaciel przyjaciółce po prostu. Więc nie miałam najmniejszego powodu, by martwić się, co ten bezczelny kocur sobie pomyśli. Tak. Dokładnie tak!

Prawda?

– Marinette? – Pytanie Adriena sprowadziło mnie ponownie na ziemię.

– Och, tak. Z największą przyjemnością wskoczę z tobą w te czeluści piekieł. – Podjęłam w końcu decyzję i zachichotałam nerwowo.

Na usta Adrien wypełzł szeroki, pełen szczerości uśmiech, przez który wyglądał jak mały chłopiec, a nie dorosły już mężczyzna. Idąc ramię w ramię, weszliśmy do sali lekcyjnej, gdzie Nino, jak tylko nas dostrzegł, momentalnie wyskoczył z ławki i rzucił się ku nam.

– Marinette! – zawołał, łapiąc mnie za ramiona. Jego podpuchnięte ze zmęczenia oczy spoglądały to na mnie, to w przestrzeń za mną, rzucając wszędzie rozbiegane spojrzenia. – Rozmawiałaś z Alyą? Nic jej nie jest? Pewnie jest wściekła na mnie. Tak, to pewnie to. Tylko za co jest zła? Pewnie coś zrobiłem. Tak, na pewno musiałem coś źle zrobić. Mówiła ci coś? Na pewno ci mówiła. Powiedz mi, proszę, bo ja tu zaraz zwariuję – wyrzucał z siebie potok chaotycznych słów niczym prawdziwy wariat.

– Nino, ja... – zaczęłam niepewnie, ale przyjaciel nie dał mi dojść do słowa.

– Tylko nie mów, że nic nie wiesz. Na pewno wiesz. Och, tak! Wy kobiety zawsze wszystko wiecie, ale uwielbiacie nas terroryzować tą niewiedzą. Baby i te ich zagrywki! Domyśl się tego, domyśl się tamtego. A spróbuj się pomylić, to ci oczy wydrapią!

– Nino! – Do rozmowy włączył się Adrien, łapiąc kumpla za ramię i ściskając je. Zapobiegawczo stanął bokiem między nami, ochraniając mnie swoim ramieniem. Tylko dlaczego? – Uspokój się i daj Marinette powiedzieć cokolwiek.

Nino spojrzał na Adriena jakby nieobecnym wzrokiem i zawiesił się tak na kilka sekund. Po chwili jednak jego procesory myślowe zrestartowały się, a chłopak smętnie opuścił głowę, na której jak zwykle widniała czerwona czapka, i westchnął głośno.

– Macie rację. Za dużo kawy. Przepraszam. Spanikowałem – wyjaśnił ponurym głosem. – Po prostu od poniedziałku nie mogę spać, bo nie mam z nią żadnego kontaktu i boję się... Boję się, że coś się stało.

– Wszystko jest w porządku. Alya po prostu musi kilka rzeczy przemyśleć, więc daj jej trochę czasu – zapewniłam chłopaka, lecz po chwili dodałam zgodnie z prawdą: – Najlepiej, jakbyście porozmawiali o tym na żywo, a nie przez telefon.

– Tak, masz rację – odparł Nino, a część napięcia jakby z niego uleciała: uniósł ramiona i nawet się wyprostował. – Pójdę do niej po zajęciach. Kupię kwiaty i czekoladki, jakby się okazało, że to wszystko wina okresu.

Raczej jego braku, przemknęło mi w myślach, przez co o mało nie parsknęłam śmiechem, ledwo się przed tym hamując. Kątem oka zauważyłam, że Adrien rzucił mi krótkie taksujące spojrzenie. Nim jednak zdążyłam się nad tym głębiej zastanowić, blondyn ponownie odwrócił się w stronę przyjaciela.

– To dobry pomysł, brachu – poparł chłopaka, klepiąc go po plecach. – A teraz chodźcie, bo zaraz zaczną się lekcje.

***

Siedząc w limuzynie Adriena i spoglądając na mijane uliczki, czułam się niesamowicie niezręcznie: bawiłam się palcami, przekładając je to na jedną rękę, to na drugą. Na karku czułam chłodne kropelki potu, które spływały pod bluzkę wąskimi strużkami, a cisza między mną a blondynem zdawała się szydzić z całej tej sytuacji. Bo, kurza twarz, oto wreszcie znajdowałam się tak blisko Adriena, jak od zawsze tego pragnęłam, a w myślach zamiast planów co do sukni ślubnej i ilości chomików, zionęła tylko przytłaczająca pustka. Szczerze mówiąc, wtedy najbardziej na świecie chciałam przeprosić Adriena, wysiąść z samochodu i uciec do domu, żeby poczekać na pewnego naburmuszonego i zazdrosnego dachowca, żeby z nim porozmawiać i wyjaśnić niektóre kwestie. Ale nie zrobiłam tego. Nie dałam tej satysfakcji swojemu przeklętemu sercu i twardo trzymałam się tego, co sugerował mózg. Przynajmniej raz w życiu było trzeba.

– Jesteś jakaś cicha, Marinette – odezwał się Adrien, kiedy wjeżdżaliśmy na podjazd.

– Przepraszam – mruknęłam ledwo słyszalnie, a grzywka opadła mi na twarz, skrywając ją za kurtyną ciemnych włosów.

– Nie masz za co. – Nagle na skraju widzenia pojawiła się ręka Adriena, która delikatnym ruchem zgarnęła długie, niesforne kosmyki, zakładając je za ucho. – Masz taką piękną twarz, a tak często ją skrywasz za włosami.

Podniosłam oczy, wpatrując się w skupione oblicze blondyna, którego ręka dalej wisiała na wysokości mojego policzka dosłownie o kilka milimetrów od skóry. Gorąca fala zalała mi wnętrze, sprawiając, że cała znieruchomiałam. W uszach słyszałam dudniący szum krwi, a w piersi szaleńczo walące serce. Nie minęła jednak sekunda, kiedy Adrien uniósł jeden kącik ust do góry i powoli odsunął się ode mnie. Nie mówiąc nic więcej, wysiadł z samochodu, zostawiając mnie samą z wypiekami na policzkach. Nie zdążyłam się nawet uspokoić, kiedy pojawił się po drugiej stronie samochodu, otwierając drzwi i podając rękę w szarmanckim geście. Oszołomiona, wyciągnęłam drżącą dłoń w stronę chłopaka, którą ten momentalnie pochwycił i zamknął w ciepłym uścisku.

– Napijesz się czegoś? – spytał Adrien chwilę później, prowadząc mnie przez środek olbrzymiego holu w kierunku białych, marmurowych schodów. Zbyt onieśmielona rozmachem, a jednocześnie zafascynowana designem wnętrza, byłam zdolna tylko przecząco pokręcić głową.

Blondyn prowadził mnie dalej przez korytarze, aż wreszcie weszliśmy do jego pokoju, w którym nic się nie zmieniło od czasu mojej ostatniej wizyty. Na ścianie i suficie dalej znajdowały się sztuczne skałki do wspinaczki; po drugiej stronie wisiał kosz do koszykówki, a antresola była w całości wypełniona najróżniejszego rodzaju płytami, książkami i grami. Przy ścianie naprzeciwko olbrzymiego okna rozciągającego się na całą stronę stało jasne biurko z trzema monitorami na blacie, a na podłodze ustawiono dwa czarne krzesła.

– Widzę, że się przygotowałeś – rzuciłam żartobliwie, wskazując w stronę biurka. Wzrok Adriena powędrował za moim palcem, a po chwili ponownie przeniósł się na mnie.

– Oczywiście. Liczyłem na to, że przyjdziesz – odparł chłopak, a cała moja udawana nonszalancja prysła równie szybko, jak się pojawiła. Starając się uciec od napięcia, które wisiało między nami, nerwowo przetruchtałam do biurka, stawiając swój plecak na blacie i grzebiąc w nim w poszukiwaniu podręcznika.

– To może zacznijmy od tego tematu o rachunku prawdopodobieństwa. – Podniosłam książkę i wskazałam odpowiedni temat Adrienowi, który nagle zmaterializował się obok mnie. Cholera, skubaniec poruszał się cicho jak kot.

Następne trzy godziny Adrien spokojnie i cierpliwie tłumaczył mi różnice między wariacją permutacją, kombinacją a kolaboracją. I z tych wszystkich czterech pojęć jedyną rzeczą, którą wiedziałam na pewno, było to, że kolaboracja ma więcej wspólnego z historią niż z matematyką. Adrien jednak zdawał się zupełnie tym nie przejmować. Każde zadanie wyjaśniał mi powoli i dokładnie, rysując wzory i wskazując, dlaczego jest tak, a nie inaczej.

– Jesteś naprawdę świetnym nauczycielem – oświadczyłam nagle po trzech godzinach, wytrącając nas oboje ze świata prawdopodobieństwa. – Dzięki tobie o wiele więcej rozumiem niż przez cały tydzień zajęć w szkole.

– Mam po prostu pojętną uczennicę – odparł, puszczając mi oczko. Nie mogłam się powstrzymać i zaśmiałam się gromko, a Adrien dołączył do mnie po chwili.

A że był to pierwszy ruch większą częścią mięśni w moim ciele od ponad trzech godzin, momentalnie poczułam, jak coś strzyknęło mi w karku, powodując nieprzyjemnie kłujący ból.

– Au! – jęknęłam żałośnie, łapiąc się za szyję i starając się rozmasować obolałe miejsce.

– Coś się stało? – zmartwił się chłopak, natychmiastowo poważniejąc.

– To nic takiego. Po prostu się zastałam.

– Może z tym też mógłbym ci pomóc. Szermierka to nie tylko machanie floretem, ale też niestety liczne kontuzje – rzucił tajemniczo, powodując, że spojrzałam na niego z zainteresowaniem. – Zrobię ci masaż. Jeśli oczywiście pozwolisz – wytłumaczył niepewnie, na końcu się trochę zawstydziwszy, i swoim zwyczajowym gestem podrapał się po karku.

– Czemu nie – bąknęłam bez zastanowienia, po czym uświadomiłam sobie, co najlepszego zrobiłam. Niestety, nawarzyłam sobie piwa, więc teraz musiałam je wypić, niezależnie od tego, jak bardzo miało mnie ono później sponiewierać.

Adrien wstał z krzesła i skierował się w drugi kraniec pokoju.

– Na łóżku będzie wygodniej – rzucił przez ramię, unikając mojego spojrzenia.

Rozszerzyłam oczy i przełknęłam ślinę, ale posłusznie podniosłam się i podreptałam do zaścielonego czarno-zieloną pościelą łóżka. Staliśmy tak z Adrienem kilkanaście centymetrów od siebie, spoglądając na swoje twarze w napięciu, oczekując, aż to drugie zrobi pierwszy krok.

– Ufasz mi? – zapytał nagle, a spojrzenie jego zielonych tęczówek wwiercało się w moje wnętrze, powodując dziwne łaskotanie w podbrzuszu i niżej.

– Zawsze – szepnęłam ochryple, przysuwając się jeszcze bliżej do Adriena.

Dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów pełnej napięcia przestrzeni. Przyśpieszone oddechy mieszały się ze sobą, a niewidoczne iskierki przeskakiwały pomiędzy naszymi ramionami, elektryzując nas i pobudzając w sposób, którego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. To uczucie rozprzestrzeniało się i coraz bardziej mnie ogarniało niczym szaleńczy żywioł ognia w australijskim lesie. Zamknęłam oczy, czekając na ruch Adriena. Nagle jego silne ramiona oplotły moją talię, zaciskając się wokół pasa, a po chwili poczułam coś, czego najmniej się spodziewałam.

Poczułam unoszenie się w powietrzu.

Continue Reading

You'll Also Like

24.6K 1K 25
„ink brought us together"
21K 1K 38
❝ - Ty na serio się w niej zakochałeś - spojrzałem na kumpla z lekko podniesionymi brwiami z zaskoczenia. - Żartujesz sobie ze mnie - prychnąłem pod...
10.6K 1K 25
"Do cholery jasnej miałeś nigdzie nie wychodzić!", krzyknął przez co młodszy wzdrygnął się spuszczając wzrok. "J-ja tylko-", starszy mu przerwał, "co...
5.1K 405 21
Przez całe życie staramy się uciec od przeszłości, licząc, że konsekwencje naszych dawnych czynów nas nie dopadną. Nicole Jade uciekła od przeszłości...