Cienie mroku

By xjuxxx

20.5K 2.4K 995

Nie była wojowniczką, ani magiem, jak można przypuszczać po jej zdolnościach. Była kimś innym, czymś innym. J... More

Prolog
MAPA
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52

Rozdział 13

380 44 15
By xjuxxx

Błędy poprawiła @starliteyesx

(Za co dziękuję i oczywiście zapraszam do niej)


   Mira otworzyła oczy, synchronizując się ze wschodem słońca. Nastał świt, a to znaczyło, że przespała całą noc. I właśnie tak się czuła - wyspana i pełna energii. Mruknęła zadowolona, rozglądając się po pomieszczeniu. Znajdowała się na jednym z łóżek, podczas gdy bliźniaki spały na drugim, a książę na podłodze. Wyjrzała przez okno, widząc wciąż śpiące miasto Odłam. Jeżeli znajdowali się tutaj, to znaczy, że po utracie przez nią przytomności udało się bez problemu przejść przez bramę oraz znaleźć wolny pokój w jakiejś gospodzie.

   Miasto Odłam stanowiło przede wszystkim postój dla podróżników i najemników szukających pracy. Dlatego nocleg był tani, choć warunki często zaledwie znośne. Jednak patrząc na pokój, w jakim spali, udało im się znaleźć miejsce w jednej z lepszych gospód; nawet, jeśli okno nie posiadało szyby, a w drewnianej podłodze były dziury wielkości stóp, o które łatwo było się potknąć i skręcić kostkę.

   Mira cicho, aby nie zbudzić towarzyszy, podeszła do biurka. Wyjęła z kieszeni flakon z wodą i wylała zawartość na drewnianą powierzchnię. Płyn, stykając się z blatem, od razu zamarzł i już po chwili na biurku znajdowała się lodowa tafla. Dla ludzi z Królestwa Wiecznej Zimy to był główny sposób komunikowania się. Dostała flakonik od króla, zanim opuścili zamek.

   Kobieta wpatrywała się w lodową powłokę w akompaniamencie chrapania Ariego.

   Nagle na lodzie zaczęły pojawiać się wgłębienia, tworzące napis.

   Zgodziła się - pojawiło się pierwsze, po czym zniknęło i zaczęły ukazywać się nowe litery. -Dzisiaj o północy u Czerwonych Kapłanek - słowa zniknęły, a lód roztopił się.

   I choć kobieta była zadowolona z obrotu spraw, jedno bardzo ją zastanawiało.

   Kim, do cholery, były Czerwone Kapłanki?

   - Dobra, popytałam i już wiem kim są Czerwone Kapłanki - oznajmiła zadowolona Mira, siadając obok Ariego przy stole. Gwar rozmów i śmiechów roznosił się w karczmie, podczas gdy trójka towarzyszy w ciszy kończyła zamówiony posiłek. - To magowie, którzy służą Shanie Weniss. Ich świątynia znajduje się niedaleko jej posiadłości. Droga zajmie nam cały dzień. Jeżeli wyruszymy zaraz, powinniśmy być na czas.

   - Myślisz, że można jej ufać? - zapytał książę, połykając ostatni kawałek mięsa z talerza. Odłożył drewniane sztućce według zasad nabytych na dworze. W stronę grupy ciągle były posyłane nieprzychylne spojrzenia. Ich sposób siedzenia, nawet jedzenia - nie pasował tu. Był zbyt oficjalny, przez co nieświadomie zwracali na siebie uwagę.

   - Nie można nikomu ufać - odparła blondwłosa, uśmiechając się do umięśnionego, brodatego mężczyzny, który kpiąco patrzył na Derwana. Widząc minę kobiety, zaczął prowokująco przejeżdżać nożem między zębami, wydobywając z nich fragmenty jedzenia.

   - Myślę, że nie powinnaś ich prowokować - zauważył książę, gdy kobieta zaczęła zwracać na siebie uwagę coraz większej ilości osób.

   - Niech robi, co chce. Jak ją zabiją, to przynajmniej będziemy mieli spokój - powiedziała pół poważnie Kari, sama nie wierząc swoim słowom. Wiedziała, że tutejsi mężczyźni mieli małe szanse na zwycięstwo w walce z Mirą, ale chętnie by zobaczyła, jak ta dostaje łomot.

   - Ktoś nas obserwuje - szepnęła, nie przestając się uśmiechać do nieznajomych. - Lewy kąt, nie patrzcie teraz... oczywiście, że musieliście popatrzeć - burknęła, gdy kątem oka zauważyła, jak cała trójka jej towarzyszy jawnie zerka na trzech mężczyzn w ciemnozielonych pelerynach. Kobieta miała rację, co chwilę zerkali na nich, udając, że posyłają jedynie przypadkowe spojrzenia. - Mają pas ze sztyletami, dwa miecze po bokach oraz ukryty łuk ze strzałami na plecach. Niezły arsenał - dodała.

   - Co robimy? - zapytał zaniepokojony Derwan. Kobieta w odpowiedzi wzruszyła ramionami.

   - Możemy wykorzystać zaskoczenie i zaatakować ich tu, przy tym zwracając na siebie uwagę wszystkich i robiąc niezły bajzel, albo wyjść z miasta i tam się na nich zaczaić, ale równie dobrze strony mogą się odwrócić i to oni nas zaskoczą, lub... niech któreś z was krzyknie, że to są Zdobywcy Głów Najemników. Teraz - nakazała kobieta, widząc, że trójka nieznajomych wstała z miejsca.

    - Co? - zapytał zdezorientowany Derwan.

   - To Zdobywcy Głów Najemników! - krzyknęła Kari wstając z miejsca i wskazując dłonią na idących w ich stronę mężczyzn.

   Mira uśmiechnęła się, gdy w karczmie nastała cisza. Każdy zamilkł, nie ośmielając się nawet nabrać powietrza. Właściciel niosący kufel piwa zatrzymał się w miejscu. Ktoś, kto właśnie wszedł, zaczął powoli wycofywać się ku drzwiom, domyślając się, jaka rzeź zaraz się wydarzy.

   To była dobra decyzja. Po kolei zaczęły powstawać różne osoby. Jedni zaciskali palce na nożach, drudzy zaczęli wyciągać swoje miecze lub topory. Niepokojąca aura objęła całe pomieszczenie, a grobowa cisza szybko została zastąpiona przez okrzyk bojowy biegnącego prosto na trójkę nieznajomych mężczyzny.

   - Musimy stąd znikać - wyszeptała Mira stanowczo, ukrywając swoje podekscytowanie. Chciała tu zostać i popatrzeć na jatkę, ale wiedziała, że nie po to nakazała ją rozpocząć.

   W chwili, gdy kobieta zakomunikowała towarzyszom, aby powoli wstali, osoba z kapturem na głowie wbiła sztylet w oko szturmującego mężczyzny. Znów nastała cisza, jednak krótsza niż wcześniejsza, bo już po chwili na rzekomych Zdobywców Głów Najemników rzuciły się kolejne osoby.

   Mira prowadziła mocno zgarbionych towarzyszy, trzymających się niemal podłogi, podczas gdy trójka nieznajomych sprawnymi cięciami zabijała wszystkich po kolei. Książę zastygł, gdy zobaczył sygnet na palcu jednego z nich: przypominał zbitą, spaloną ziemię.

  - Gwiazdy Słońca - wyszeptał i w tej samej chwili został wypchnięty za drzwi przez Mirę. Kobieta, zanim wyszła, ostatni raz spojrzała na trójkę walczących. Sprawnie robili uniki, przecinali ciała w miejscu idealnym, aby uszkodzić tętnicę. Dzięki temu powodowali szybką śmierć przeciwników. Ich ostrza i ubrania ociekały krwią, której strumienie opryskiwały wszystko dookoła. Wiedziała, że bez wątpienia byli zawodowcami i może, gdyby była sama, pokusiłaby się o walkę z nimi; ale zważywszy na to, że musiałaby jeszcze ochraniać trójkę towarzyszy, nie była pewna, czy zdołałaby zwyciężyć.

   Wyszła z karczmy i zamknęła za sobą drzwi, choć niewiele to dało. Krzyki, walka i jęki konających osób rozchodziły się po całej okolicy, która nagle opustoszała.

   - To Gwiazdy Słońca, musimy uciekać - powiedział spanikowany książę, rozglądając się po okolicy.

   - No to jesteśmy martwi - skwitowała Kari, zaciskając pięści. Ari przycisnął dłoń do ust. Jedynie Mira nie wiedziała, o kogo chodzi.

   - Kiedyś służyli mojemu ojcu - zaczął tłumaczyć książę, widząc konsternację na twarzy kobiety. - Zabijanie mają we krwi. Jeżeli są tutaj, to znaczy, że mój brat musiał ich nasłać.

   - Jest ich tylko trójka? - dopytała Mira.

   - Nie mam pojęcia.

   - Myślę, że tak - wtrącił Ari, skupiając na sobie trzy pary oczu. - Twój brat raczej cię lekceważy. Nie sądzę, żeby posłał ich więcej. Tym bardziej, że ich usługi nie są tanie, a nawet jeden członek Gwiazdy Słońca bez problemu by nas zabił - urwał, gdy nastała niepokojąca cisza.

   - Chyba skończyli - wyszeptała Kari zaniepokojona, a jej ciało zadrżało. Derwan położył dłoń na rękojeści miecza, za to Ari zacisnął palce na drewnianej łyżce, którą nieświadomie wyniósł z karczmy.

   - Uciekamy? - zaproponował książę, głośno przełykając ślinę. Cała czwórka nie odrywała spojrzenia od drzwi.

   Mira nie odpowiedziała. Nasłuchiwała uważnie, a gdy usłyszała zbliżające się kroki, naprężaną cięciwę, a później lecąca strzałę, rozdzierającą powietrze, wiedziała jedno.

   - Za późno - stwierdziła, wytwarzając w dłoni sztylet, który od razu rzuciła na spotkanie strzale. Czarne ostrze rozcięło ją na dwie połowy, które spadły na ziemię tuż przed księciem. Mari przywołała sztylet, zanim zdążył się wbić w najbliższą ścianę. Ciemność objęła jej rękę, po czym tatuaże zastygły na jej ciele.

   Odepchnęła Kari, gdy wyczuła niewidoczną dla ludzkiego oka, skradającą się osobę. Szybko stworzyła odpowiednią sekwencję znaków, która zniwelowała zaklęcie przeciwnika. Przestał być niewidzialny, a jego ciemnozielona peleryna poruszyła się pod wpływem lekkiego wiatru.

   Mira przeklęła w myślach, szybko wytwarzając w ręku niewielki miecz. Jej towarzysze nawet nie zdążyli mrugnąć, gdy ona zamachnęła się w stronę mężczyzny, który bez problemu sparował atak. Szybko pochłonęła miecz, co zdezorientowało przeciwnika na tyle, że nie zwrócił uwagi na lecące wprost na kobietę strzały. Ta w ostatnim momencie odskoczyła. Dwa z pocisków wbiły się w sam środek serca przeciwnika. Krew prysnęła z jego ust, a on sam padł na kolana, potem na piaskową ścieżkę. Jego oczy już po chwili stały się puste, a ostatni oddech wydostał się z ust. Został zabity przez swoich własnych towarzyszy.

   Mira wiedziała, że mimo iż z pierwszym poszło łatwo, z kolejną dwójką tak nie będzie. Nie zaskoczy ich już umiejętnościami i na domiar złego przeczuwała, że teraz zaatakują oboje naraz.

   Odetchnęła głęboko, a książę oraz Kari i Ari wpatrywali się tępo w martwe ciało mężczyzny. Byli zszokowani. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że ich oczy nie mogły wyłapać poszczególnych ruchów. Mrugnęli raz, gdy nagle zabójca pojawił się wśród nich i drugi raz, a ów mężczyzna już nie żył.

   Blondwłosa nie poruszała się, nasłuchując. Nie wyczuwała żadnego zaklęcia ani osób, które jeszcze chwilę temu chowały się pomiędzy budynkami. Byli szybcy i dlatego niezwykle skupiła się na wyczuciu nawet najdrobniejszego ruchu.

   - Oddalają się - oznajmiła na głos.

   - Uciekają? - spytał zszokowany książę.

   - Nie - zaprzeczył Ari, zanim zrobiła to kobieta. - Biegną po wsparcie.

   - Cholera. - Kobieta cmoknęła nieprzyjemnie, bijąc się z myślami.

   - Musisz ich zatrzymać - wyszeptała Kari, analizując całą sytuację. Zdała sobie sprawę, że bez kobiety by sobie z nimi nie poradzili, ale wiedziała też, że gdy będzie ich więcej, nawet ona może nie dać rady. Najrozsądniejsze więc będzie jak najszybsze wyeliminowanie zagrożenia już teraz.

   - Schowajcie się gdzieś, znajdę was - powiedziała Mira, po czym zaczęła biec w stronę oddalających się mężczyzn. Myślała, że była ich trójka, nie wyczuła jednak czwartej osoby ukrywającej się na jednym z dachów. 

Continue Reading

You'll Also Like

43.8K 2.6K 181
Tłumacze to manhwe na discordzie jeśli ktoś chciałby przeczytać zapraszam Demoniczny kultywator, Xie Tian, uważa się za jedynego słusznego kandydata...
190K 15.7K 125
~Manga nie jest moja, tylko tłumaczę! ~ Zreinkarnowano mnie w ciele fałszywej świętej, które pięć lat później umrze, gdy pojawi się kolejna święta. J...
448K 18.7K 199
Nazwa dzieła, o której nie wiedziałam bo jest na razie chińskim znaczkiem na początkach rozdziału którego nikt nie przetłumaczył, to " A tender heart...
183K 11.3K 109
Chłopak kulił się w swojej celi, nie miał imienia, przynajmniej już nie. Kiedyś jego ojciec wołał go nim, jednak minęły lata od kiedy ostatni raz je...