Miraculum: Stay with me

By Sinxah

75.4K 5K 5.3K

Marinette właśnie obchodzi swoje osiemnaste urodziny. Od czterech lat walczy ze złem jako Biedronka, a pomaga... More

01. Nawet superbohaterów nachodzą wątpliwości
02. A było zostać w domu
Zapowiedź powrotu
03. Wszystkiego najgorszego, Marinette
04. Te dobre i te złe niespodzianki
05. Noc, kiedy się spotkaliśmy
06. Egoistyczne serce
07. Taniec dwóch samotności
08: To nie o anioły chodzi
09. Miłość, którą zostawiasz za sobą
10. Stereotyp blondynki
11. Przepraszam, Kocie
12. Wszystkie kłamstwa, które ci powiedziałam
13. Świat, który nigdy nie powstał
14. Każdy ma swoje tajemnice
15. Co nam leży na sercu
16. Niektórych życzeń nie da się spełnić
17. Dramy i dramaty!
18. Próby losu
20. Jak przychodzisz, tak i odchodzisz sam
21. Prawdopodobieństwo naszego zaufania
22. Kiedy zmieni się wszystko, co znam
Okładka!
23. Znalazłem cię
24. Obiecaj mi
25. Decyzje i ich konsekwencje
26. Proszę, nie zostawiaj mnie samej
27. Chwile ulotne
28. Niespodziewany gość
29. Kim jestem bez swej zbroi
30. Płomień pod skórą
31. Coś za mną chodzi
32. Droga ku wolności
33. Jak smakuje miłość
Gorąca prośba
34. Święto potworów

19. Ten niezręczny moment

1.7K 132 205
By Sinxah

Moje drogie misie kolorowe!

Jak sami zapewne wiecie, dzieje się trochę w naszej kochanej Polszczy, jak i na świecie. Chciałabym Was tylko prosić, abyście nie poddawali się tak łatwo panice, która opanowała większość ludzkości oraz media. Przede wszystkim pamiętajcie o zdrowym rozsądku i zwykłej higienie - uwierzcie mi, to wystarczy. A z racji, że najbliższe dwa (a może i więcej?) tygodnie wszyscy powinniśmy spędzić w domku i dobrze się dezynfekować (najlepiej tym co ma minimum 40% XD), oto przed Wami nowy rozdział. Niestety raczej nie spodziewam się, że przez ten czas będzie się pojawiać więcej rozdziałów niż dotychczas, ale kto wie. XD

Zdrówka misiaki!

Sin.

P.S. Luka jeszcze z nami długo pobędzie i będzie mieszał, i mieszał, i mieszał, więc radzę się na to przygotować. :P Ale! Wszystko to ma swój wyższy cel, więc pamiętajcie o tym, narzekając na naszego grajka. ;)

***

– Luka? – szepnęłam, niedowierzając własnym oczom.

– Tęskniłaś? – rzucił chłopak figlarnie, szeroko się przy tym uśmiechając.

Nie zważając na nic, a zwłaszcza na dalej trzymającego mnie za ramię Czarnego Kota, puściłam się biegiem i wskoczyłam na przyjaciela, obejmując go ciasno ramionami. Nie chciałam go wypuszczać, bojąc się, że znowu odejdzie bez słowa. Słodki zapach jego perfum z intensywnymi nutami bzu i czarnej porzeczki otulał mnie i wypełniał pamięć tak znajomymi wspomnieniami, o których myślałam, że już nigdy nie będą sprawiać mi tyle radości.

– Oczywiście, że tęskniłam! – zawołałam, jeszcze głębiej wtulając się w szyję bruneta i chłonąc jego ciepło. – Zniknąłeś na dwa lata i się w ogóle nie odzywałeś! – zbeształam go, wykrzywiając usta w podkówkę, na co chłopak głośno się roześmiał i dłonią roztrzepał mi włosy na każdą możliwą stronę.

I nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, do moich uszu doleciały głosy wszystkich innych osób zmieszane ze sobą i przeplatające się nawzajem, uświadamiając mi, że świat realny niestety dalej istnieje. Niepewnie odsunęłam się od Luki, posyłając mu przepraszające spojrzenie.

– Aaawkwaard – rzuciła Alya w przestrzeń, przeciągając śpiewnie wszystkie sylaby i siorbiąc przy tym niczym niezrażona czekoladę. Nie ma to jak wsparcie najlepszej przyjaciółki.

Speszona rozejrzałam się po pokoju, obserwując jak moi najbliżsi rozemocjonowani plotkują na mój temat, a zwłaszcza na temat tego, dlaczego po nocach w moim pokoju przebywa dwójka przystojnych facetów.

– Nie wiedziałam, że moja córka ma aż takie branie! – zaśmiała się mama, starając się, aby był to jedynie szept przeznaczony dla uszu Alyi, ja jednak byłam pewna, że wszyscy doskonale go usłyszeli.

– No, dokładnie! Ja myślałam, że zostanie starą panną z trzema kotami, a tu panna z trzema facetami! – odparła jej Alya dokładnie takim samym szeptem, powodując, że natychmiastowo spaliłam buraka tak srogiego, że kolorem musiał przypominać włosy Nathaniela.

– Trzema? To jest jeszcze jeden?!

– Kolejny?! – Zszokowany Czarny Kot wcisnął się pomiędzy moje dwie ulubione kobiety, które w tamtym momencie szczerze miałam ochotę wysłać na przymusową wycieczkę do Korei Północnej. Oczywiście w jedną stronę.

– Oczywiście! Nazywa się Ad...

O nie, trzeba szybko interweniować! Miarka się przebrała!

– Dosyć! – zawołałam najgłośniej, jak mogłam, kipiąc ze złości i sprowadzając uwagę wszystkich ponownie na mnie. Cóż, przynajmniej zapadła cisza. – Ty. – Obróciłam się i palcem wycelowałam w pierś Czarnego Kota. – Wyjazd z mojego pokoju!

– Ale... – próbował jeszcze negocjować ze zbolałą miną, jednak zdusiłam to w zarodku.

– Albo sam wyjdziesz, albo ja cię wyrzucę! – I nie czekając, aż się chłopak ulotni, okręciłam się w stronę chichoczącej Alyi, która obserwowała to całe zdarzenie, nawet nie próbując się powstrzymywać przed śmiechem. Poczekaj no tylko, mała franco. Zaraz ci nie będzie do śmiechu! – A ty marsz do łazienki!

Wzięłam głęboki wdech i wreszcie spojrzałam za siebie na zszokowaną mamę i nadzwyczaj spokojnego w tej sytuacji bruneta, na którego twarzy tlił się lekki, tajemniczy uśmiech.

– Luka, mamo, poczekajcie na mnie w kuchni, proszę. Alya musi... – Nim dokończyłam, poczułam, jak na moich ustach ląduje dłoń przyjaciółki, skutecznie uniemożliwiając mi mówienie. I oddychanie przy okazji także.

– Kupę! – krzyknęła dziewczyna, powodując, że całą trójką zastygliśmy w miejscu, zbyt skonsternowani, aby zadać jakiekolwiek pytanie. Sama Alya chyba nie wierzyła w to, co przed chwilą powiedziała, ponieważ jej ręka zelżała na uścisku, pozwalając mi ponownie poczuć życiodajne powietrze. Jednak Alya, na swoje szczęście lub nieszczęście, należała do tego typu ludzi, którzy jeśli powiedzą "a", to i powiedzą też "b", niezależnie od tego, jak bardzo zawstydzające to jest. – No co się tak patrzycie? Już od wyjścia z domu mi się chciało, a nie potrafię tak przy kimś!

Na to oświadczenie mama i Luka wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenie, po czym zgodnie zrobili w tył zwrot, i nic więcej nie komentując, wyszli z pokoju, zamykając za sobą szczelnie klapę.

– Heh, było miło, Mari, ale ja także będę się zbierać – mruczała dalej Alya, nieudolnie udając wesołość i próbując się jak najszybciej ewakuować.

– O nie! Co to, to nie! – momentalnie zaprzeczyłam i złapałam dziewczynę za ramiona. Spojrzałam hardo w jej brązowe oczy, dając jej do zrozumienia, jak bardzo ma przerąbane. – Wpakowałaś mnie w to bagno, więc będziesz w nim pływać razem ze mną!

Pociągnęłam przyjaciółkę i siłą wepchnęłam ją do łazienki, aby zrobiła ten cholerny test ciążowy, żeby wreszcie ten dzień się skończył. Zamknęłam za nią drzwi i oparłam się plecami o chłodne drewno.

– Um, Marinette? – doleciał do mnie cichy i niepewny głos Alyi. Westchnęłam ciężko, wiedząc, że to nie zwiastuje niczego dobrego.

– Taaaaaak? – przeciągałam słowo w nieskończoność, starając się zmniejszyć poziom swojej irytacji. Na marne.

– A przyniosłabyś mi szklankę wody?

– Chyba cię pogrzało! – wypaliłam, podnosząc głos. – Jak musisz, to napij się z kranu!

– Bleh, jeszcze się czymś otruję – odparła dziewczyna, udając odgłos, jakby wymiotowała.

– Jak mnie dalej będziesz tak wkurzać, to sama cię otruję! – warknęłam przez drzwi, uderzając w nie pięścią. Zapanowała chwila niczym nie przerywanej ciszy, która jednak nie trwała zbyt długo.

– Proszę?

I nawet nie spoglądając na Alyę, wiedziałam, że robi tę parszywą minę kota ze Shreka, której szczerze nienawidziłam, bo zawsze na mnie działała.

Bogowie, przyjaźń czasami naprawdę potrafiła doprowadzić do morderstwa!

– Dobra, już dobra! Tylko przestań jęczeć! – Nie zdążyłam się odepchnąć od drzwi, kiedy jeszcze doleciał do moich uszu wesoły głos przyjaciółki.

– Tylko z miętą i cytrynką, bo wiesz, że czystej nie lubię!

– Robisz ten test, cz zamawiasz jedzenie w Macu?! – zawołałam i, nie czekając na odpowiedź, zatrzasnęłam drzwi za sobą. O bogowie, trzymajcie mnie!

Westchnęłam ciężko i, rozmasowując palcami rytmicznie pulsujące bólem skronie, zeszłam po schodach wprost do kuchni, zastając tam mamę i Lukę z herbatką w rękach i pogrążonych w przyjaznej rozmowie.

– I jak? Sytuacja opanowana? – spytała mama, chichocząc pod nosem.

– Jeszcze nie – odparłam, stając plecami do niej i nalewając wodę z czajnika do kubka. Szybko zerwałam kilka listków z krzaczka mięty, wrzucając je do szklanki, natomiast z lodówki wyciągnęłam cytrynę, której sok dodałam do napoju. Zdecydowanie jestem zbyt dobra dla tej małej cholery, mruknęłam do siebie w myślach. – Niestety to nie takie proste z Alyą.

Stukając łyżeczką po szklanych ściankach kubka, odwróciłam się przodem do pozostałej dwójki i oparłam plecami o blat. Dopiero wtedy dojrzałam zieloną, wojskową torbę podróżną leżącą pod stołem.

– Luka, ty dopiero co wróciłeś? – spytałam, zwracając się do chłopaka, na co ten jedynie kiwnął głową. Zawsze był małomówny, ale tym razem wydawał się po prostu nadwyraz cichy. – A byłeś już w domu?

– Jeszcze nie. Najpierw chciałem odwiedzić ciebie. – I to mówiąc, spojrzał mi głęboko w oczy z trudnym do odczytania wyrazem twarzy. Gdzieś w środku poczułam falę ciepła, która wydostała się z moich ust niczym niezatrzymane tsunami.

– Czyś ty zdurniał do końca?! – zrugałam go momentalnie, prychając z poirytowania i kręcąc głową z niedowierzaniem. Co kolejny facet, to głupszy. – Wiesz, co twoja rodzina musiała przeżywać przez ten cały czas?! A ty sobie tu popijasz herbatkę w najlepsze! Masz natychmiast iść do domu i zobaczyć się z mamą i siostrą!

Przez pierwszy moment Luka zastygł na krześle ze zmarszczonymi brwiami i nic się nie odzywał. Zapewne musiał przetworzyć fakt, że TA Marinette potrafiła na niego nakrzyczeć i twardo wydawać polecenia. Cztery lata pracy jako Biedronka nauczyły mnie jednak, że czasem trzeba być pewną siebie przywódczynią, mimo że zwykle to właśnie moje drugie ja pokazywało ten charakterek.

– Okay – odparł chłopak spokojnie, przymykając oczy. – Dokończę herbatę i pójdę do domu.

Pokiwałam jedynie głową i, nie odzywając się nic więcej, odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam do swojego pokoju. Miałam dość tego całego dnia. A najgorsze, że on się jeszcze nie skończył! Dodatkowo główny sprawca całego zamieszania siedział sobie w mojej łazience i zapewne w najlepsze przeglądał ostatnie wiadomości w poszukiwaniu informacji o ewentualnych relacjach miłosnych Czarnego Kota i Biedronki. Przewróciłam oczami i sapnęłam nieszczęśliwa.

A może by tak jej rzeczywiście dosypać środków przeczyszczających do wody w ramach zemsty?

Ostatecznie jednak wygrała moja przyzwoitość (i chęć jak najszybszego pozbycia się przyjaciółki ze swojego domu), tym samym po chwili zapukałam do drzwi łazienki i delikatnie je uchyliłam. Przez szparę wsunęłam szklankę z wodą, po czym sama osunęłam się na podłogę, opierając się plecami o drewno.

Jeszcze chwila, Marinette, musisz wytrzymać!

– Um, Marinette? – Ponownie doleciał moich uszu niepewny głos Alyi.

– Czego znowu?! – warknęłam groźniej, niż zamierzałam. Usłyszałam, jak w łazience przyjaciółka cicho jęknęła. Mój ton jednak najwyraźniej jej nie przestraszył, bo już po sekundzie znowu się odezwała.

– A pośpiewasz mi? Bo się nie mogę skupić – zawodziła płaczliwie, a mnie ogarnęła biała gorączka.

– Alya, jak mamcię kocham, tam się nie ma co skupiać! Sikasz i tyle! – huknęłam na przyjaciółkę, miejąc nadzieję, że ta zrozumie i wreszcie ukróci moje cierpienia.

– No już, już. Luzik. Booooosz – odparła dziewczyna i zamilkła. Jednak cisza nie trwała długo. – A to może chociaż poudajesz wodospad, co?

Momentalnie stanęłam na równe nogi i już miałam otworzyć drzwi siłą i wparować do łazienki na pełnym gazie, kiedy ze środka dosłyszałam zwycięski pisk Alyi i chlupot wody.

– Jest, leci! It's alive! – wołała uradowana dziewczyna, ja natomiast przywaliłam dłonią w czoło, zastanawiając się, jak to możliwe, że dalej się przyjaźnię z taką wariatką.

Radość Alyi nie trwała jednak długo, bo po kilku sekundach usłyszałam dźwięk tak przeraźliwy, że zapewne będzie śnił mi się do końca życia: głośny plusk, jakby coś ciężkiego wpadło do środka toalety.

Bogowie, błagam, sprawcie, żeby był to tylko telefon Alyi.

– O kurwa. – Stanowiło jedyny komentarz, jaki Alya potrafiła z siebie wydusić.

– Co się stało?! – krzyknęłam histerycznie, walczac sama ze sobą na temat tego, czy mam wparować do tej łazienki, czy jednak uszanować prywatność przyjaciółki.

– Wpadł mi do środka!

– Chryste Panie, błagam powiedz, że sobie kpisz ze mnie! – dodałam, jednak wiedziałam, że świat nie był aż tak miły i wspaniałomyślny dla mnie, żeby wszystko to okazało się tylko paskudnym, za długim i zdecydowanie zbyt pokręconym snem.

Jęknęłam żałośnie i przywaliłam czołem w drzwi do łazienki. I jeszcze raz, i jeszcze raz.

– Co my teraz zrobimy?! – skamlała dalej Alya.

I mimo, że miałam ochotę zostawić ją na pastwę losu w tej sytuacji i samej uciec jak najdalej stąd, to jednak nie zrobiłam tego. I to nie dlatego, że byłam Biedronką, tylko dlatego, że byłam Marinette. A ja nigdy nie zostawiałam przyjaciół w potrzebie. Może właśnie to dostrzegł Mistrz Fu cztery lata temu, kiedy podarował mi miraculum, zmieniając przy tym całkowicie moje dotychczasowe życie.

Odetchnęłam cicho, nabierając powietrza w płuca.

– Nic się nie stało – powiedziałam spokojnie i powoli, żeby Alya również ochłonęła i nie wpadła w większą panikę. – Pójdę do apteki po drugi.

Kiedy schodziłam po schodach i przechodziłam obok kuchni, zauważyłam, że Luka akurat ubierał na siebie czarną, skórzaną kurtkę i żegnał się z moją mamą.

– Wychodzisz? – spytałam, zaskakując przyjaciela.

– Tak, właśnie się zbierałem – odparł beztrosko, posyłając mi delikatny uśmiech, który jednak nie sięgał jego niebieskich oczu.

– Przejdę się z tobą. Muszę zajść do apteki.

– Apteki? Coś się stało? – włączyła się do dyskusji mama, jak zwykle niepokojąc się nad wyraz.

– Nie, tylko muszę kupić jakiś stoperan dla Alyi, bo biedna dziewczyna się odwodni – skłamałam płynnie, na co mama pokiwała głową w wyrazie zrozumienia. W tamtym momencie naszło mnie intrygujące pytanie, a właściwie dwa. Pierwsze: ciekawe, jak moja mama dowiedziała się o ciąży i jakie miała wtedy odczucia i obawy; oraz drugie pytanie: jak to będzie, kiedy ja sama znajdę w ciążę? Szybko jednak odgoniłam od siebie natarczywe myśli, starając się skupić na obecnych wydarzeniach.

Odwróciłam się do Luki, który czekał już przy schodach prowadzących do piekarni i wyjścia z domu.

– Idziemy? – spytał, wyciągając w moim kierunku rękę. Roześmiałam się na ten dżentelmeński gest, jednak podałam chłopakowi dłoń, którą jednym zwinnym ruchem przełożył przez swoje ramię.

Ta jedna chwila wystarczyła, żebym znowu poczuła się tak, jakby Luka nigdy nie odszedł.

Continue Reading

You'll Also Like

11.3K 912 42
Jestem córką Syriusza, anioła najjaśniejszej gwiazdy. Moje życie było idealne, przynajmniej tak zawsze mi się wydawało. Wszystko zmieniło się w chwil...
133K 9.8K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
5.7K 617 34
"Nie jestem już dzieckiem do cholery zrozum to wreszcie jestem prawie pełnoletni i mam prawo umawiać się z kim chce, to jest moje życie więc się odpi...
130K 5.9K 54
❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.